"Tańczący Trumniarz był najbardziej znienawidzonym przez Rhymea zbrodniarzem. Lincoln nikogo nie ścigał z większą zajadłością, ale... skrycie podziwiał przenikliwość mordercy."
Drugi tom serii o genialnym, choć sparaliżowanym od ramion w dół, kryminalistyku Lincolnie Rhyme. Dostarcza sporą dawkę emocji, frapującą i złożoną detektywistyczną zagadkę do rozwikłania. Po wielu kryminałach stawiających główny nacisk na psychologiczne aspekty przestępstw, interesująco było zagłębić się w szczegółową analizę dowodów, znaków, śladów i tropów pozostawionych na miejscu zbrodni, choć właśnie tych ostatnich jest szczątkowa ilość. Potrzeba odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, aby je błyskotliwie wyłapać, wykorzystać w eliminowaniu zamierzeń oprawcy. Książka napisana dwadzieścia lat temu, techniki badań nie należą już do nowoczesnych, ale liczy się sama idea rozwiązywania dowodowych szarad i puzzli.
Powieść nasycona sensacyjnymi elementami, sporo się dzieje, dynamiczne rytmy wiodą prym. Nie zawsze wydarzenia wydają się prawdopodobne, czasem lekko naciągane, lecz z pewnością potęgują napięcie i niepewność. Autor nie waha się przed uśmiercaniem bohaterów, prowadzeniem w kierunku niebezpieczeństwa, narażaniem na ryzykowne działania. Narracja sprzyja szybkiemu czytaniu, nastawiona na konkret, nie znajdziemy tu plastycznych opisów, bazą są głównie dialogi. Plusem jest umiejętne zaskakiwanie odbiorcy, sprytne podsuwanie błędnych wniosków, płynne przeprowadzanie nagłych zwrotów akcji. I jeszcze trudne do przewidzenia zakończenie, na które niecierpliwie czekają miłośnicy kryminałów i thrillerów. Przygodę czytelniczą zaliczam do ciekawych, wciągających, z dreszczykiem, okazała się trafionym i udanym spotkaniem z książką.
Lincoln Rhyme i jego uczennica Amelia Sachs rozpracowują płatnego seryjnego mordercę o pseudonimie Tańczący Trumniarz, wykazującego się przenikliwą inteligencją, wyjątkową zdolnością planowania podstępnych ruchów, konsekwencją w dążeniu do realizacji zlecenia. Potrafi uderzyć niespodziewanie, bez ostrzeżenia, z perfekcyjną skutecznością, a przy tym nie pozostawić żadnych śladów ułatwiających schwytanie go, rozpływa się niczym we mgle. Para nowojorskich detektywów stoi przed niełatwym wyzwaniem, tym bardziej, że nie ma obszernych relacji świadków, odcisków palców, portretu zabójcy, rośnie za to presja czasu i nacisk na rozwikłanie zagadki, gdyż mogą pojawić się kolejne ofiary. Niemal do ostatnich stron książki pozostajemy w wątpliwościach odnośnie prawdziwej tożsamości zabójcy współwłaściciela firmy lotniczej.