"Nie światła potrzebujemy, lecz ognia; nie delikatnej mżawki, lecz gromu. potrzebujemy burzy, zawiei i trzęsienia ziemi". - Frederick Douglass
Czytałam różne opinie o książce i postanowiłam sam sprawdzić o co tyle hałasu.
Pierwszy raz spotkałam się z piórem Penelope Douglas i książka mi się podobała. Mimo krytycznych opinii, które twierdzą, że jest przeładowana scenami zbliżeń bohaterów. Według mnie nie ma ich zbyt wiele. Czytałam książki, w których było ich znacznie więcej. Na tą pozycję nie należy patrzeć tylko przez ten pryzmat. Ta historia to niesamowity emocjonalny rollercoaster i ma bardzo ciekawą fabułę. Autorka podejmuje w niej tematykę straty, samotności i poszukiwaniu własnej drogi do szczęścia i odkrywaniu siebie.
Główna bohaterka - Tiernan dorastała w luksusie, ale bez miłości. Opis jej dzieciństwa mnie zszokował. Miała wszystko co materialne, ale ani grama rodzicielskiej miłości. To było przerażająco smutne. Po nagłej śmierci rodziców dziewczyna musi się zmierzyć z poczuciem jeszcze większej pustki niż za ich życia.
Jake Van der Berg, przybrany brat ojca Tiernan, wraz ze swoimi dwoma synami zaprasza ją do własnego domu, który jest usytuowany wysoko w górach Kolorado. W tym surowym górskim klimacie i wśród tych mężczyzn, dziewczyna szuka siebie i wchodzi w świat dorosłości. Tam zacierają się granice między tym, co moralne i tym, co zakazane. Myślę, że to właśnie ta relacja dziewczyny z nimi tak bulwersuje, niektórych czytelników. Uważam też, że było to celowe działanie autorki - ta relacja miała szokować i pokazać, że każda decyzja, wybór jakiego dokonywała coś jej dawał i gdzieś prowadził.
Penelope Douglas pokazuje w swojej historii odcienie miłości i pożądania, a przy tym buduje napięcie, które trzyma czytelnika w niepewności co do dalszych losów bohaterki i konsekwencji jej wyborów. Tak ta książka może budzić kontrowersje, ale nie ona jedna. Jak już wspomniałam to nie intymność w tej opowieści jest ważna, a relacje i decyzje bohaterów. Tak naprawdę to nie tylko ta młoda dziewczyna podejmowała decyzje. Ci trzej mężczyźni również. Oni także coś zyskiwali, coś tracili i zmieniali się.
"Credence" to powieść o odkrywaniu własnej tożsamości, przekraczaniu granic i dokonywaniu wyborów. Uważam, że jest to świetna książka i dla każdego, kto szuka czegoś więcej niż klasycznego romansu. Młodość ma swoje prawa i nie każda decyzja może okazać się błędem. Zakończenie mnie zaskoczyło, zwłaszcza epilog - oczywiście pozytywnie.
Polecam serdecznie.
Opinia bierze udział w konkursie