"Dwór skrzydeł i zguby" to już trzecia część opowieści o Fejrze wyzwolicielce, która z niepiśmiennej człeczyny stała się silną, śmiałą, odważną kobietą, która nie boi się stawiać czoła swoim największym lękom. To historia o wolności, poszukiwaniu siebie i o tym, że każdy z nas jest wartościowy i może dokonać wielu wspaniałych czynów. Odkryłam to dopiero po powrocie do tego cyklu po latach. Feyra, nie będąc wykształcona, dokonała tak wielu niesamowitych czynów, pomimo tego, że była wyśmiewana przez innych. Od pierwszego tomu mnie irytowała, ale teraz widzę jak wielką przemianę przeszła. Autorka naprawdę genialnie wykreowała swoje postacie. Na przestrzeni kolejnych części można dostrzec jak pod wpływem różnych zdarzeń przechodzą przemianę/zmienia się ich punkt widzenia, a także jak bardzo są różnorodni. Czasami ich zachowanie było nielogiczne, lecz później zostało sensownie wyjaśnione, np. Rhysanda pod Górą. Rhysand aktualnie jest moim najbardziej ulubionym bohaterem z cyklu. Co ciekawe zmieniłam zdanie o Neście, której udało się zdobyć moją sympatię. Jest to niezwykle nieodgadniona bohaterka, którą nie jest łatwo polubić. Myślę, że z chęcią sięgnę po czwarty tom poświęcony jej i Cassianowi. Dalej podtrzymuję zdanie, że Amrena to najciekawsza postać i jedna z najbardziej niedocenianych. Relacje pomiędzy bohaterami zostały dobrze przedstawione. Uwielbiam relację Rhysanda i Feyry. Zazwyczaj, gdy para jest już razem robi się nudno, ale sceny z nimi słuchało mi się przyjemnie. Irytowało mnie jedynie podkreślanie na każdym kroku jak to Rhys daje dużo wolności Feyrze. Autorka nie musiała o tym wspominać przy każdej możliwej sytuacji, to widać. Jako czytelniczka nie lubię, gdy osoba autorska narzuca mi co ja mam myśleć. Wolę samodzielnie wszystko analizować. Rozumiem, że chciała to ukazać dobrze, ale przesadzała z tym ciągłym wspominaniem. Wystarczyło to tylko przedstawić tak, aby każdy mógł dojść do własnych przemyśleń. Świat przedstawiony jest bardzo ciekawy, chociaż jak dla mnie mógłby być jeszcze bardziej dogłębniej ukazany. Pomysł na fabułę jest interesujący i w moim odczuciu dobrze wykonany. Sceny walk nie zostały nudno ukazane, ale też nie było ich za dużo. Akcja jest dynamiczna, ciągle coś się działo i nie dłużyła mi się. Myślę, że została zachowana równowaga pomiędzy nadmiarem akcji, a spokojniejszymi momentami. Znajdziecie w tej części nie tylko wojnę, ale także poszukiwanie sojuszników, przygotowanie do wojny oraz brakuje magii. Szkoda tylko, że kwestia magii nie została lepiej wytłumaczona. Reasumując "Dwór skrzydeł i zguby" Sarah J. Maas trzyma poziom poprzednich tomów i go delikatnie przewyższa. Trzeci tom ma już znacznie więcej z romantasy niż poprzednie, ale nie martwcie się wątek romansowy nie jest na pierwszym planie, jest dodatkiem, który idealnie uzupełnia całą historię. Początek oraz zakończenie były bardzo dobre i najbardziej mi się podobały. Środek miał swoje słabsze jak i lepsze strony. Czy żałuję powrotu po tych czterech latach? Zważając na fakt, że kiedyś cykl podobał mi się znacznie bardziej, bo nie dostrzegałam tak wielu jego wad, to pewnie powinnam żałować, lecz nie żałuję. Dzięki temu spojrzałam na tę historię z nieco innej perspektywy, choć aktualnie wątpię bym jeszcze za parę lat wróciła do Prynthianu. Ostatecznie "Dwór skrzydeł i zguby" otrzymuje ode mnie ocenę 8,5/10.
Opinia bierze udział w konkursie