Film opowiada o konflikcie dwóch słynnych komiksowych postaci. Przywdziewający nocami strój Batmana Bruce Wayne jest zaniepokojony poczynaniami Supermana, który niedawno w spektakularny sposób ujawnił swoje istnienie światu i ogromnymi zniszczeniami, jakie wywołało jego starcie z generałem Zodem. W jego opinii stanowi on wielkie zagrożenie, które może przyciągać na naszą planetę same kłopoty. Z kolei pracujący jako reporter Clark Kent, czyli ziemskie alter ego Supermana, zaczyna pracę nad artykułami o tajemniczym mścicielu z Gotham City. Zamierza publicznie zdemaskować jego brutalne metody i samozwańcze wymierzanie sprawiedliwości, których Clark osobiście nie akceptuje. Obaj są przekonani co do swoich racji i nie potrafią się im porozumieć.
Wielu ludzi było bardzo sceptycznie nastawionych, gdy ogłoszono, że to Ben Affleck zagra Batmana. Okazało się jednak, że był to strzał w dziesiątkę i jeden z nielicznych elementów filmu powszechnie chwalonych. Affleck świetnie odnalazł się w swojej roli. Bruce Wayne w jego wykonaniu jest zgorzkniały i zmęczony wieloletnią walką z przestępcami. Narasta w nim z tego powodu coraz większy gniew. Takiej interpretacji tej postaci jeszcze nie widzieliśmy na ekranie.
Pochwały należą się także Gal Gadot, która sportretowała amazońską księżniczkę Dianę, znaną szerzej jako Wonder Woman. Dzięki swojemu urokowi osobistemu, promienistemu uśmiechowi i uwodzicielskiemu akcentowi bardzo szybko zdobywa naszą sympatię i wnosi nieco światła do tego przeważnie ponurego filmu. Świetnie wypada też w scenach akcji.
Ostatni element tria naszych bohaterów ? Henry Cavill, czyli Superman, wypada solidnie, ale raczej nie przekona do siebie ludzi, którym nie przypadła do gustu jego gra w "Człowieku ze Stali". Na ekranie został przyćmiony przez Afflecka i Gadot.
Warstwa techniczna jest dość nierówna. Efekty specjalne często rażą sztucznością. W paru scenach (zwłaszcza nocnych) przesadzono z ciemnością i są przez to mało czytelne. Niektóre decyzje scenografów są mocno dyskusyjne (np. nie wszystkim przypadnie do gustu strój Batmana czy wygląd Batmobilu). Z drugiej strony mamy kilka naprawdę fantastycznych kadrów czy przykłady świetnie użytego slow-motion.
Na wysokości zadania stanęli za to kompozytorzy ? Hans Zimmer i Junkie XL. Muzyka to jeden z największych autów filmu. Podniosłe, majestatyczne utwory doskonale podkreślają poważny nastrój i potrafią wywołać ciarki na plecach.
Przekleństwem Warner Bros. jest nieustanne porównywanie ich filmów spod znaku DC do produkcji Marvela, które wyznaczyły pewien standard dla komiksowych ekranizacji. Przy "BvS" starali się pójść na skróty i szybko nadrobić dystans do konkurencji. Okazało się jednak, że nie da się w ramach zaledwie dwóch filmów (uwzględniając "Człowieka ze Stali") powtórzyć tego, co Marvel budował konsekwentnie przez lata. Brak solidnej podbudowy w postaci solowych obrazów jest widoczny gołym okiem. Narracja trzeszczy w szwach od przeładowania upchanym w niej materiałem. Zdecydowanie zbyt dużo czasu poświęcono na wprowadzanie różnych postaci i wątków (niektóre pojawiają się i równie szybko znikają), myśląc już zapewne o nadchodzącej "Lidze Sprawiedliwości", zamiast skupić się na budowaniu dramaturgii wokół konfliktu tytułowych postaci. Bardzo ciężko jest jednoznacznie ocenić ten film bo oprócz wymienionych problemów są w nim naprawdę przebłyski niezłego kina. Na pewno nie jest to pozycja, która przypadnie do gustu wszystkim, więc zalecam ostrożność.
Opinia bierze udział w konkursie