Z dala od świateł

"Jednak muzyka zawsze była moim sposobem na wyrażenie samej siebie i tworzyłam piosenki w nadziei, że w jakiś sposób przyniosą mi ukojenie".

Skylar jest bezdomna. W wyniku splotu rożnych wydarzeń porzuciła życie wokalistki amerykańskiego zespołu, przeniosła się do Glasgow i została uliczną artystką. Śpiewa, żeby zarobić na codzienny posiłek i robi wszystko, aby zachować anonimowość. Z czasem życie Skylar zmienia się diametralnie, a to wszystko za sprawą ambitnego dyrektora do spraw artystycznych, Killiana ODea, który wyszukuje nowych artystów i decyduje o repertuarze wytwórni fonograficznej. Mężczyzna jest przekonany, iż wokalistka ze swoim talentem i głosem zapewni firmie ogromny sukces. Wkrótce pomiędzy bohaterami pojawia się wzajemna nić fascynacji. Ale czy Killian będzie w stanie zrezygnować ze swojego planu, dla kobiety, która teraz znaczy dla niego znacznie więcej, niż przypuszczał? Czy uczucie będzie ważniejsze, niż sprawy zawodowe?

Kluczową rolę w niniejszej publikacji odgrywa przede wszystkim muzyka. Od samego początku czytelnik otrzymał możliwość wczucia się w ten muzyczny klimat. Z każdą kolejną stroną muzyki jest coraz więcej. Pojawiają się także przejmujące i poruszające teksty piosenek, które płyną prosto z serca Skylar.

Główną bohaterkę poznajemy w trudnym dla niej okresie. Codziennie śpiewa na ulicy, aby zarobić na posiłek i wstęp na basen, by tam się wykąpać. Skylar śpi na cmentarzu, nie rzuca się w oczy, dąży do anonimowości, ale w końcu ktoś ją poznaje i dostrzega jej talent. Choć Skylar była dla Killiana obcą osobą, ten zaproponował jej inną możliwość niż życie na ulicach. To właśnie dzięki niemu otrzymała wizę uprawniającą do pracy, ubezpieczenie, dach nad głową i czas, aby uporządkować swoje życie. Bardzo podobała mi się postawa dyrektora wytwórni, nawet kosztem tego, iż pragnął tylko i wyłącznie zarobić na płycie, którą miała nagrać Skylar. Mężczyzna na każdy kroku udowadniał, iż dziewczyna nie jest mu obojętna, pragnął jej bezpieczeństwa. Killian jest naprawdę uroczym i ambitnym mężczyzną, który podobnie jak Sky wiele w życiu przeżył. Teraz dąży do tego, aby być najlepszy. Czy to mu się uda? Dlaczego tak bardzo zależy mu na tym, by uliczna wokalistka nagrała w jego wytworni płytę? Czy Skylar zgodzi się na jego propozycję?
,,Miłość nie polega na ściąganiu kogoś do swojego poziomu. Miłość to dostrzeganie w ukochanej osobie jej najlepszej możliwej wersji".
Ludzki los bywa nieprzewidywalny i lubi komplikować nasze plany. Co zrobić w takiej sytuacji? Dalej brnąć w to, co sobie założyliśmy? Czy może zboczyć z wcześniej wytyczonego toru? Uczucie, które pojawiło się pomiędzy bohaterami rodziło się stopniowo, powoli, niespiesznie i było dla nich zaskoczeniem. Żadne z nich nie przypuszczało, że oprócz muzyki może połączyć ich coś jeszcze. Bardzo mi się podobało, iż bohaterowie przechodzą metamorfozę na naszych oczach, popełniają błędy, błądzą i nie wiedzą co zrobić. Jednak nie od dziś wiadomo, że prawdziwa miłość jest w stanie przezwyciężyć wszystko. Czy w tym wypadku było tak samo

Fabuła toczy się jednostajnym rytmem, autorka karmi nas plastycznymi, barwnymi opisami i pozwala na pełne wyobrażenie sobie każdej sceny. Przy końcowych stronach książki troszkę się wynudziłam i już nie czytałam jej z taką zachłannością, jak na początku. Jednak nie uważam tego za ogromny mankament, dlatego też oceniam książkę na mocną ósemkę.

"Z dala od świateł" to historia o muzyce, poszukaniu siebie, miłości, błędach, trudnych decyzjach, niekończącej się walce o własne szczęście, stracie i przewrotności ludzkiego losu. Porusza różnorodną tematykę, która skłania do refleksji i czyni tę historię autentyczną. Polecam fanom autorki, a także tym, którzy lubią powieści z muzyką w tle!