Sześćdziesiąt lat temu, wszyscy mieszkańcy małego miasteczka, Silvertjärn, znikają w niewyjaśnionych okolicznościach. Nikt nie wie, co tam się wydarzyło. Na miejscu zostały znalezione brutalnie okaleczone zwłoki kobiety oraz żywy noworodek. Alice, młoda dokumentalistka, zafascynowana opowieściami babci o Silvertjärn, postanawia odkryć prawdę. Z kilkuosobową ekipą wyrusza do opuszczonej osady, z zamiarem nakręcenia filmu dokumentalnego. Na miejscu okazuje się, że nie są sami. Ktoś próbuje pokrzyżować im wszystkie plany. Przeszłość wraca, niosąc tragiczne w skutkach konsekwencje.
Retrospekcja, o której często wspominam, pisząc recenzję, to element, który uwielbiam, o ile jest dobrze zastosowany, bo niesie ze sobą ogromną ciekawość, co wydarzyło się kilkadziesiąt lat temu i jaki ma to wpływ na teraźniejszość, jak to możliwe, że nie został żaden ślad po mieszkańcach osady, jakim cudem zniknęli wszyscy z dnia na dzień, w głowie pojawia się mnóstwo pytań i to jest fajne. Dwie historie, opowiedziane z perspektywy różnych stref czasowych, zgrabnie splatające się na końcu to coś, co zawsze mnie ekscytowało. Dlatego "Osada" przypadła mi do gustu. Mnóstwo tajemnic z przeszłości i przerażających wydarzeń, odkrywanych krok po kroku utrzymuje napięcie przez całą powieść.
Fabuła powieści nie jest oryginalna. Z pewnością idealnie nadałaby się na film. Grupa przyjaciół, opuszczone miejsce, chęć rozwikłania zagadki. To wszystko stwarza niepokój i uczucie rozgorączkowania. Opisy mocno pobudzają wyobraźnię i budują dziwnie czarujący obraz. Klimat jest mroczny, głównie za sprawą miejsca akcji, ponurej, szarej, deszczowej scenerii. To największy atut powieści, który mnie zauroczył i który sprawił, że książkę oceniam dobrze. Autorka wzbudziła ogromną ciekawość, zahipnotyzowała mnie tajemnicą sprzed lat, dlatego mocno wczułam się w powieść i ciężko było mi ją odłożyć, nie poznawszy kolejnych rozdziałów.
Portret bohaterów nie był przedstawiony tak, jakbym tego oczekiwała. Nie zżyłam się z nimi. Najbardziej interesowało mnie zakończenie historii i to ono sprawiło, że tak szybko przeczytałam tę powieść. Owszem, były postacie wyróżniające się, chociażby Tone, która cierpiała na pewną chorobę, czy Emma, mająca w przeszłości przykre zatargi z Alice, w książce jest też trochę prywatnych spraw postaci, ale żaden bohater nie wzbudził mojej sympatii na tyle, bym mogła go zachwalać, czy pamiętać dłużej po odłożeniu lektury.
Podsumowując, publikacja nie jest wybitna ani wyróżniająca się, niemniej uważam, że warto ją poznać dla samego klimatu, dla fajnie zbudowanej scenerii, dla delikatnego dreszczyku wywołanego przez opuszczone, ponure miejsce, owiane tajemnicą, no i najważniejsze, kogo by nie zaciekawiła odpowiedź na pytanie, jak to możliwe, że wszyscy mieszkańcy miasteczka zniknęli jakby za pstryknięciem palca.