Życie często przypomina szaloną kolejkę górską, fundując nam pełne szczęścia wzloty i niezwykle bolesne upadki. U niektórych te okresy nie są równoważne, bywa, że w smutku, ciemności i na samym dnie spędzają naprawdę wiele czasu. I gdy uśmiecha się do nich los, gdy w końcu zaczyna im dopisywać szczęście, a wszystko układa się tak, jak powinno, gdzieś z tyłu głowy czują obawę, że zaraz to stracą. Czy słusznie?
Porter i Charlotte zapowiadali się na wspaniałą parę. Uzupełniali się wzajemnie, stanowili wsparcie w trudniejszych momentach, wyglądali na absolutnie dopasowanych pod każdym względem. Jedna niewinna chwila zmieniła wszystko, a przeszłość uderzyła z całą mocą, choć nie mieli pojęcia, że i ona ich łączy. Teraz niejako zamienili się miejscami- to Charlotte jest pełna szczęścia, jej marzenia w końcu się spełniły, a Porter znalazł się na skraju rozpaczy. Tylko czy naprawdę tych dwoje jest w stanie się rozdzielić? Czy Charlotte jest w stanie czerpać z tego, co oddał jej los, gdy jej ukochany cierpi? A może Porter od początku grał i w pełni zasłużył na to, co go spotkało?
"Kiedy słońce nie zachodzi" to idealne dopełnienie dylogii "The Darkest Sunrise". Na niespełna trzystu stronach Autorka zawarła tak ogromną ilość emocji, że aż trudno to opisać. Zresztą, już sam prolog wręcz obezwładnia, a kolejne strony także dość długo nie przynoszą ukojenia. To historia o miłości, lecz przede wszystkim miłości do dziecka- niewinnego, chorego, które padło ofiarą zbyt wielu przykrych sytuacji i błędów dorosłych. Dopiero na kolejnym, dużo dalszym planie, jest w mojej ocenie miejsce na miłość głównych bohaterów. Lecz dzięki temu właśnie ten cykl jest wyjątkowy. Mnóstwo tu bólu i to wręcz namacalnego, goryczy zmieszanej ze słodkością oraz walki z niesprawiedliwością losu. Autorka za pomocą tej historii porusza ponadto ważny temat dotyczący rodzicielstwa i więzów krwi, który naprawdę daje do myślenia. I choć na pierwszy rzut oka opowieść znajdująca się w tej książce jest zupełną fikcją literacką, to jednak kwestie opieki nad dzieckiem już nią nie są, a tego typu sprawy niosą cierpienie najczęściej tych niewinnych, czyli najmłodszych- co świetnie zostało ukazane w książce. Jeśli macie ochotę na refleksję, trudy życia, zakręty losu i romans w tle, okraszone świetną narracją, to gorąco polecam tę dylogię.
Opinia bierze udział w konkursie