Od Elizabeth ORoark przeczytałam pięć książek, "Diabeł w Garniturze" jest ostatnim poznanym dziełem, ale z pewnością nie zwieńczy to mojej przygody z twórczością autorki. Wręcz przeciwnie, rozpaliło we mnie jeszcze większą chęć na dzieła pisarki.
Gemma zajmuje się prawem rodzinnym, walczy o posadę Partnerki w kancelarii Fields, bierze pro bono sprawy za plecami pracodawców i drze koty z Benem Tatem: współpracownikiem i jej wrogiem numer jeden. Nowa sprawa, przy której musi pracować z mężczyzną otwiera dla niej drzwi nie tylko do potencjalnego awansu, ale i do serca mężczyzny. Czy obydwoje darzyli się taką nienawiścią, jaką ona sobie wyobrażała?
Oh, Elizabeth, zgniotłaś moje serce niczym kartkę papieru. Zazwyczaj zakochuję się w mężczyznach, ale w "Diable w garniturze" chyba bardziej urzekła mnie postać Gemmy. Tak bardzo chciała obdarzyć kogoś zaufaniem, kochać: było to po niej widać, wierzcie mi. Jej mózg myślał jedno, ciało robiło całkiem co innego, a serce było poharatane, nie tylko przez ojca, który mogę rzec zniszczył jej dzieciństwo, ale i przez byłego partnera, który dobry dla niej nie był. Niestety, na młodej dziewczynie wszystko się odbijało, i teraz, mając 29 lat nie potrafi kogoś wpuścić do swojego życia. Próbuje na odległość pomóc swojej mamie, nieustannie martwi się o nią. Kobieta jest niesamowicie samotna, do czasu, aż do gry wkracza Ben. Kolejne ciasteczko wykreowane przez autorkę. Mężczyzna tak wyidealizowany, że aż niemożliwym jest, by istniał naprawdę, ale jako postać książkowa obstawiam, że rozkocha w sobie niejedną z nas. Niesamowicie cieszę się, że właśnie ktoś taki jak on trafił do kancelarii i upatrzył sobie właśnie Gemmę. Choć w tej książce chyba tylko raz pod koniec pada poważniejsze wyznanie i więcej tutaj dogryzania niż miłości, to muszę przyznać, że to naprawdę wspaniała historia miłosna pokazująca, że czasem nasze marzenia nijak mają się do rzeczywistości, a przyszłość która ma nadejść będzie całkiem odmienna, ale okaże się być tą idealną. Po lekturze tej części zapragnęłam na nowo wrócić do pierwszej z serii "Nie taki diabeł straszny" bo ona jako jedyna nie skradła mojego serca. Może zbyt krytycznie do niej podeszłam?
Jedno jest pewne: Historia Gemmy i Bena zasługuje na to, by poświęcić jej swój czas.
Opinia bierze udział w konkursie