W romansie nic nie jest nowe. Bo wszystko już kiedyś, gdzieś było. Chodzi tylko o uczucia. - te słowa mówiła jedna z bohaterek pewnej powieści, którą niedawno czytałam, ale rzeczywiście idealnie oddają ideę pisania romansów. Penelope Ward jest jedną z tych autorek, których książki wybieram bardzo często. Zarówno te pisane w duecie z Vi Keeland, jak i przez nią samą są doskonałym przykładem na to, że każdy temat może być ciekawy i nowy. Wystarczy go tylko ciekawie okręcić w inny papierek, a właściwie innych bohaterów i sytuacje, które przeżywają. A ,,Gentleman numer dziewięć" jest tego doskonałym przykładem.
Channing poszukuje mieszkania na okres swojej pracy w innym mieście. Szczęśliwie dziewczyna, z którą kiedyś się przyjaźnił postanawia podnająć mu pokój. Amber po ponad dziesięcioletnim związku z byłym chłopakiem ma złamane serce, ale zaczyna jej brakować seksu, więc postanawia skorzystać z usług panów do towarzystwa i wybiera gentleman o numerze dziewięć. Channing widząc jej list do mężczyzny z ekskluzywnego klubu postanawia podszyć się za mężczyznę, do którego pisała przyjaciółka. Nie spodziewa się jednak, że konsekwencje jego czynu będą bardzo duże.
(...)
Penelope Ward pisze lekko i nawet nie spostrzegłam się, kiedy przeczytałam tę powieść.Historia Amber i Channinga jest naprawdę ciekawa i jako romans jest naprawdę poprawna. W końcu mamy tutaj ciekawą fabułę, a sam punkt zaczepienia również jest bardzo interesujący. Jednak miałam wrażenie, że autorka za szybko postanowiła rozwiązać główny temat całej powieści, czyli sprawę z ,,gentlemanem". Jak dla mnie, mogła to pociągnąć jeszcze bardziej, i z tego zrobić główny problem całej powieści. Mimo wszystko jest to chyba jedna z tych grzeczniejszych pozycji, jakie wyszły spod pióra Ward. Warto jednak po raz kolejny pochwalić autorkę za to, że nie boi się poruszać trudnych tematów. W tej pozycji zwraca uwagę na ludzi z autyzmem i ich opiekunów, a także na to, że opieka nad takimi ludźmi wymaga sporo pracy. Poza tym, życiowi bohaterowie sprawiają, że lepiej jest nam się w całą tę historię wbić. Niestety, powieść ma też parę minusów, a przede wszystkim to, że prawie niczym nie zaskakuje. Po prostu czytamy ją, ale nie czujemy, że jest to coś, czego byśmy się nie spodziewali.
,,Gentleman numer dziewięć" to piękna opowieść o miłości dójki ludzi. Ward pisze niezwykle lekko, książkę czyta się szybko. Mimo wszystko nie była to historia, która zapadnie mi w pamięci. Główni bohaterowie są uroczy (Channing na pewno skradnie serce nie jednej czytelniczce) i chociaż autorka mnie nie zawiodła, bo przy wielu scenach się uśmiechnęłam, a sama powieść jest naprawdę lekka myślę, że dało się z tej historii wykrzesać jeszcze więcej. Ja jednak z pewnością będę czekała na inne powieści autorki.