"Człowiek w czerni uciekał przez pustynię, a rewolwerowiec podążał w ślad za nim" - oto pierwsze zdanie pierwszej części "Mrocznej Wieży", siedmiotomowej sagi opowiadającej dzieje Rolanda Deschaina, rewolwerowca z Gilead, zmierzającego ku poznaniu tajemnicy ukrytej w tytułowej Wieży.
Czym jest owa Wieża i co znajduje się na jej szczycie? Kim jest Roland? I kim jest tak fanatycznie przez niego ścigany człowiek w czerni? Stephen King nie byłby sobą, gdyby już w pierwszej części pozwolił swoim czytelnikom poznać odpowiedzi na te pytania. Przez całe trzysta stron "Rolanda" głód wiedzy o dziwnym świecie, którego mistycznym centrum jest właśnie Wieża, prześladować Was będzie okrutnie. Stephen King nic nie mówi wprost i nic nie tłumaczy do końca (uwielbiam to!). Pojawiające się w treści książki strzępki informacji jedynie z grubsza i jakby za mgłą rysują przed czytelnikiem obraz fabularnego, fantastycznego świata, którego poznanie i zrozumienie po lekturze pierwszej części jest po prostu niemożliwe. Bo "Roland" to mieszanka fantasy, westernu, horroru, sensacji, mistycyzmu, filozofii i kto tam wie czego jeszcze... Dzień czasem trwa zaledwie sekundę, a czasem dwa tygodnie; przeszłość jest przyszłością, lub na odwrót, teraźniejszość w ogóle nie wiadomo czy jest, a rzeczywistość to pojęcie skrajnie względne, jak zresztą wszystko, co spotyka Rolanda w trakcie pościgu za człowiekiem w czerni.
"Roland" to niby tylko samotna wędrówka przez pustynię - gorącą, suchą i jałową; pustynię, na której główny bohater spotyka zaledwie kilku ludzi. Cóż może być w tym ciekawego? W tę pozbawioną życia pustynię Stephen King wtopił cały swój literacki kunszt, który w połączeniu z fantastycznym sposobem kreacji tajemniczego świata i mistrzostwem budowania złożonej fabuły, sprawia, że leniwy pościg za człowiekiem w czerni staje się niezwykle intrygującym przeżyciem. Z odmętów przeszłości rewolwerowca, z trudnych, często zdaje się niedokończonych dialogów i wreszcie z przemowy samego człowieka w czerni Mroczna Wieża wyłania się jako egzystencjalne serce wszystkich światów. Czemu akurat Roland musi ją odnaleźć? I po co? Czy Wieża to górujące nad wszystkim, ukryte w innym wymiarze drzewo poznania dobra i zła? Oczywiście pierwszy tom cyklu, podobnie jak ja, zakończycie całkowicie odarci z odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Zostanie Wam jedynie w pełni uzasadniona ciekawość co do dalszych losów Rolanda i jego poszukiwań.
Dla mnie ta książka to dzieło prawie najwyższych lotów. Ten styl, te niedopowiedzenia, ta wszędobylska tajemniczość, ta fantazja, wyobraźnia i przede wszystkim to, jak King nieubłaganie potrafi wciągnąć czytelnika w fabularny wir. Uwielbiam to!
"Mroczna Wieża" to siedem wielkich kroków do poznania wielkiej tajemnicy. Pierwszy z nich już postawiłem. I było naprawdę warto. Najwyższy czas na kolejny.
Opinia bierze udział w konkursie