Trzeba mieć niebywały talent, by historię opartą na faktach, zmienić w ciekawą powieść, którą będzie się czytało z zapartym tchem. Takie powieści wstrząsają mną najbardziej, gdyż wiem, że opisane w niej zdarzenia miały faktycznie miejsce i dotyczą ludzi z krwi i kości, którym przyszło się zmierzyć z okrucieństwem wojny.
Hedy, austriacka Żydówka, dwa lata wcześniej uciekła z Wiednia przed anszlusem. Znalazła schronienie na brytyjskiej wyspie Jersey, ale gdy miała nadzieję na normalne życie, ponownie znalazła się w sytuacji bez wyjścia, bo Wyspy Normandzkie stały się terytorium okupowanym przez Niemców. Hedy wie, że to tylko kwestia czasu, gdy faszyści odkryją jej pochodzenie i podzieli los swoich austriackich pobratymców. Rozpoczyna desperacką walkę o przeżycie i pomimo ogromnego strachu i wyrzutów sumienia, by mieć z czego żyć, decyduje się na pracę tłumacza u Niemców, oraz angażuje się w nielegalną działalność. Poznaje niemieckiego oficera, w którym wbrew rozsądkowi i swoim poglądom się zakochuje. Wkrótce ta zakazana znajomość ratuje ją z opresji, bo tylko szybka reakcja Kurta zapobiega jej zdemaskowaniu, a jego samego naraża na dwutygodniowe więzienie. Losy tej dwójki zostają połączone nierozerwalnie, teraz to od niego będzie zależał los dziewczyny.
Anton, przyjaciel Hedy nawiązuje bliskie relacje z miejscową dziewczyną Dorotheą, które nie znajdują akceptacji jej bliskich, poczytując znajomość dziewczyny z Austriakiem, za zdradę. Definitywnie skreślają ją ze swego życia i odtąd Dorothea nie może już liczyć na ich pomoc. Wkrótce chłopak zostanie zmuszony do służby w niemieckim wojsku i w akcie desperacji, tuż przed swoim wyjazdem na front, poślubia ukochaną. Odtąd dwie najważniejsze kobiety w życiu Antona, są zdane tylko na siebie i niemieckiego oficera. Hedy nie pała zbytnią sympatią do Dorothei, ale czas pokaże, że nie mogła znaleźć lepszej i bardziej oddanej przyjaciółki. Kobiety będą dla siebie ogromnym wsparciem w trudnych chwilach. Obie wykażą się niezwykłym hartem ducha i niesamowitą odwagą.
Okazuje się, że człowiek jest w stanie sporo znieść, by przeżyć. Jestem pełna podziwu dla ludzi, którzy przymierali głodem, a mimo to nie stracili poczucia godności i wiary w to, że uda się im przeżyć. Nie zaprzestali snucia marzeń o przyszłości, pomimo ze każdy dzień mógł być tym ostatnim, bo te marzenia to wszystko, co im zostało, pozwalają jakoś przetrwać. Ciągły lęk przed dekonspiracją, nieustanny głód, nieustawiczny strach, to teraz codzienność Hedy, która w obliczu zagrożenia, okaże się silną i zdeterminowaną kobietą w walce o siebie i swoich przyjaciół. Tak samo postępuje Dorothea, kiedy trzeba ukrywa Hady nie zastanawiając się nad konsekwencjami, podejmuje w jednej chwili jedyną słuszną decyzję, jaką dyktuje jej serce. Dodatkowo w tym koszmarze znajdzie się miejsce na miłość, która powinna być zakazana, przychodzi nieproszona, ale pomaga przetrwać najgorsze chwile.
Wojna, wyzwala w niektórych ludziach najgorsze instynkty, zwłaszcza w takich, w których drzemie utajone zło. Sfrustrowanych i niedowartościowanych, którzy potrafią szpiegować i donosić nawet na własnych kolegów, a potem gdy nadchodzi czas rozliczeń, ukrywają się w przebraniu cywilnym, w stodole podając się za miejscowych. Ich butność i przekonanie, że są rasą panów, zmienia się w zwykłe tchórzostwo. Są też tacy, jak Kurt, którzy brzydzą się tym, co robią jego koledzy, potrafią pomagać, narażając przy tym swoje życie.
Podczas całej lektury towarzyszył mi uzasadniony lęk o los bohaterów. Tak łatwo przecież mogli zginąć, umrzeć z głodu. Podziwiałam ich niezwykłą determinację w walce o przeżycie, że nie poddawali się rozpaczy, pomimo że byli zdani tylko na siebie. Brytyjczycy postanowili bowiem nie pomagać swoim rodakom, argumentując taką decyzję obawą, żeby z tej pomocy mogliby skorzystać Niemcy. Racje żywnościowe mieszkańców wyspy są wciąż zmniejszane, głodowe wręcz, jednakże miałam nadzieję podobnie jak oni na szczęśliwy finał.
Wspaniale opisana historia, która pochłania bez reszty, kradnie serce i wzrusza. To przejmująca opowieść o odwadze i sile. Miłości, przyjaźni, braterstwie, ale przede wszystkim o człowieczeństwie. To nie narodowość określa, jakimi jesteśmy ludźmi. Bez względu na okoliczności nigdy nie powinniśmy zatracić swoich wartości i zawsze umieć stanąć po właściwej stronie.
Takie historie jak ?Miłość na wojennej wyspie? powracają wiarę w człowieka, że istnieje bezinteresowna przyjaźń, prawdziwa miłość, dla której nie ma granic i to, że w razie potrzeby, ktoś wyciągnie do nas pomocną dłoń i okaże dobre serce.
Opinia bierze udział w konkursie