- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.zasymilowanych, że utraciły metrykę jednorodnego, stricte narodowego pochodzenia. Każdy przecież jakieś ma, a że ten czy ów był przy okazji Belgiem, mogło być równie dobrze dziełem przypadku, niekoniecznie efektem pielęgnacji narodowych genów. I wreszcie Belgia, a zwłaszcza Bruksela, kojarzy się z NATO i Europą, a raczej ,,Europą". W zależności bowiem od nastawienia, politycznych sympatii, otwarcia lub zamknięcia na europejskie sprawy, czyli od pro- lub antyeuropejskiej postawy, Brukselę jako ,,stolicę Europy" po prostu się lubi lub nie. Widzi się w niej centrum nowego imperium, którego jesteśmy ubezwłasnowolnionymi poddanymi, albo ośrodek koniecznych wspólnych wysiłków podejmowanych po to, aby zachować pokój, dobrobyt i zapewnić sobie rozwój. Kiedy lecimy do niej chętnie, bo czujemy się związani z ideą europejską, niestraszne nam lotnisko w Zaventem z jego długimi, męczącymi przejściami, a od zamachu terrorystycznego jeszcze z uciążliwymi szykanami, kontrolami i stałą obecnością uzbrojonych żołnierzy. Kiedy idea wspólnej Europy rozczarowała nas tak bardzo, że już tylko budzi niechęć i obawy, Zaventem to zgroza i męczarnia, Bruksela - ostatnie miasto, w którym chcielibyśmy zamieszkać, pytanie, kim naprawdę jest Belg i czy on w ogóle istnieje, kompletnie nas nie interesuje i dziękujemy Bogu, że znów wylądowaliśmy w Warszawie. Belgia rzeczywiście zdaje się nie istnieć w ogóle. To jest jej największy paradoks, którego doświadcza każdy, kto choćby przelotnie bywa w tym kraju. Od razu na lotnisku w Zaventem, jedenaście kilometrów od centrum Brukseli, ze zdziwieniem stwierdzamy, że wszystko wokół opisane jest w języku niderlandzkim (flamandzkim według miejscowych), chociaż jeszcze ze szkolnej ławki kojarzymy Belgię głównie z francuskim. Co zresztą za chwilę, zaledwie taksówka minie niewidzialną granicę strefy francuskojęzycznej na Boulevard de Woluwe w Brukseli, pięć kilometrów od lotniska, w pełni nam się potwierdzi. Tutaj napisów w niderlandzkim szukalibyśmy na próżno. Jeszcze trochę dalej napisy będą podwójne. I w końcu na gmachach urzędów państwowych i publicznych pojawią się informacje trójjęzyczne: do niderlandzkiego i francuskiego dołączy niemiecki. Trzy języki, trzy kultury, trzy mentalności i tożsamości. I gdzie w tym miejsce na jedną Belgię? Właśnie w języku przecież, jak twierdził niemiecki teolog i filozof historii Johann Gottfried Herder, wyraża się najpełniej niepowtarzalny charakter narodu. Tak, to prawda, ale w Belgii nie do końca. Ta bowiem, ze swoją poruszającą historią, zagmatwanymi dziejami prowincji i własnego stawania się, nie wykazuje tożsamości czytelnej, jednorodnej językowo, a więc i narodowo, tak jak chociażby Polska lub Francja. Na te typowo belgijskie klisze nakłada się jeszcze to wszystko, co wnosi wiele milionów gości odwiedzających ten kraj co roku służbowo, w tym zwłaszcza odczucia i refleksje setek tysięcy międzynarodowych urzędników, lobbystów, parlamentarzystów, pracowników kontraktowych, dziennikarzy, dla których Bruksela, a więc i Belgia, na kilka lat życia stają się drugim domem. I każdy, poznając ją w jakimś odpowiednim dla siebie sensie i wymiarze, wyrabia sobie własną opinię. Zdecydowana większość, choć lubi ponarzekać, powytykać wady, powraca tu z sympatią i nostalgią. A kiedy już znowu siedzi się przy piwie gdzieś na starym mieście, lepiej nie pamiętać chwil, które napsuły nieco krwi w przeszłości. W gruncie rzeczy bowiem na Belgię nie warto się obrażać. Za mała na nasze fobie, jest mimo wszystko wystarczająco duża na to, aby mogła być także wobec nas wyrozumiała. Nic więc dziwnego, że obraz Belgii, gdyby ktoś starał się odtworzyć go z odczuć ludzi o tak bardzo różnych temperamentach i odmiennych doświadczeniach, przypominałby mozaikę w wielu kolorach. A w niej i ładnych, i brzydkich najpewniej byłoby wiele. I wszystkie prawdziwe, bo własne. I tak pytanie: w Belgii, czyli gdzie?, znajduje najprostszą i szczerą odpowiedź, kiedy każdy ma rację w tym, jak ją opisuje, i wie o niej coś, czego nie doświadczył inny. No i jeszcze przeżył to coś, co tylko tutaj jest tak silne: poczucie, że nic nie jest dane raz na zawsze, że wszystko może się zmienić i nie warto płakać za tym, co minie. Belgia nie jest krajem wspomnień, z którymi można by się obnosić. To kraj dla żywych. Wiedział to już Brel, a my nie mamy powodu, aby mu nie wierzyć. Ogarnąć Belgię na mapie jednym spojrzeniem - żaden problem. Ogarnąć ją sercem - do tego potrzebna jest cierpliwość i zrozumienie. * * * koniec darmowego fragmentu zapraszamy do zakupu pełnej wersji Sport i Turystyka - MUZA SA ul. Sienna 73 00-833 Warszawa tel. +4822 6211775 e-mail: Dział zamówień: +4822 6286360 Księgarnia internetowa: Wersja elektroniczna: MAGRAF , Bydgoszcz
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | literatura faktu, publicystyka |
Wydawnictwo: | Muza |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Rok publikacji: | 2019 |
Wymiary: | 135x200 |
Liczba stron: | 448 |
ISBN: | 9788328712720 |
Wprowadzono: | 25.09.2019 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.