- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.lata w podziemiach kolejki na stacji Maelbeek nic, ale to nic, nie przypominało twarzy, nazwisk, postaci ofiar, ich bólu, dramatu i śmierci. Stacja została odbudowana, umyta, pomalowana, pociągi pędzą jeden za drugim. Ślady tragedii zniknęły, zmyte wodą, płynami, mopem. I oto dwudziestego pierwszego marca 2018 roku, po dwóch latach, na ścianie wejścia do stacji Maelbeek przy rue de la Loi, tam, gdzie lekarze rozkładali nosze i aparaturę, gdzie wynoszono rannych, poturbowanych, nieprzytomnych, administracja metra zawiesiła czerwoną tablicę, która natychmiast rzucała się w oczy. Typową aluminiową tablicę informacyjną, jakich w metrze setki, przymocowano w rogu pomalowanej na ten sam czerwony kolor ściany. Trudno było koło niej przejść obojętnie, a minąć ją musiał każdy, kto wchodził do metra. Zatrzymywała wszystkie spojrzenia. Białe litery na czerwonym tle, szesnaście imion wypisanych parami. Tylko imion. Imion śmiertelnych ofiar zamachu na stacji Maelbeek. Aline - David. Gilles - Janina. Johan - Lauriane. Léopold - Loubna. Marie - Mélanie. Olivier - Patrizia. My - Raghavendra. Sabrina - Yves. W rocznicę zamachu, dwudziestego drugiego marca, na stacji nie ogłaszano żadnych komunikatów. Zamiast nich odczytywano krótki tekst w językach ofiar i ich szesnaście imion. Tydzień później tablicę zdjęto, ale odtąd, być może, nikt już ich nie zapomni. Te dwa lata ciszy to był czas potrzebny, aby zrozumieć, aby dać szansę życiu, które ma pierwszeństwo i większe prawa od śmierci. Można było nazwiska ofiar wykuć w marmurze, wytopić w brązie, można było ofiarom postawić na Grande Place spiżowy pomnik, nazwać jedną z alej aleją Ofiar Zamachów Marcowych. Można było zrobić wiele innych rzeczy. Wybrano wariant najprostszy i przez to najbardziej czytelny. Imiona pasażerów metra na zawsze zatrzymanych, eksplozją bomby, na tej stacji. To ich stacja. Taka forma pamięci Brelowi z pewnością przypadłaby do gustu. Przeczy wszak wszystkiemu, co krytykował w swoich balladach. Stanowi dowód, że jego amour compliqué przynosi owoce. Dowód, że nadal jest słuchany. W Belgii. W Belgii, czyli gdzie? W linii prostej od Warszawy - tysiąc trzysta kilometrów na zachód. Na obszarze trzydziestu tysięcy pięciuset dwudziestu ośmiu kilometrów kwadratowych, mniejszym od województwa mazowieckiego, leży jedno z najmniejszych i zarazem najgęściej zasiedlonych (dziewięćdziesiąt osiem procent tej powierzchni jest zajęte przez ludzkie siedziby), wysoko rozwiniętych państw europejskich. Jedenaście milionów trzysta tysięcy jego mieszkańców wypracowuje równy polskiemu produkt krajowy brutto w wysokości pół biliona dolarów rocznie (czterdzieści pięć tysięcy dolarów na jednego mieszkańca, 2017). Państwo małe w porównaniu z innymi, ale wielkie duchem, co widać po aż trzech oficjalnych nazwach: Koninkrijk België, Royaume de Belgique, Königreich Belgien. Oficjalnie nie ma hymnu, chociaż coś tam jednak podczas uroczystości jest grane i bardzo rzadko śpiewane, ponieważ nikt, praktycznie rzecz biorąc, nie zna tekstu. Od Polski do Belgii to tylko rzut kamieniem. Z rzucaniem jednak lepiej być ostrożnym, żeby kamień nie przeleciał nad tym skrawkiem ziemi i nie wpadł do kanału La Manche. Tak właśnie, nieuważnie, jakby nie istniała, zdarza się traktować Belgię sąsiadom: Niemcom, przede wszystkim Francji, często Holendrom (chociaż Koninkrijk der Nederlanden jest tylko trochę większe) i Brytyjczykom z drugiej strony wody. Ci, kiedy spoglądają w kierunku kontynentu, zatrzymują oko dopiero na Paryżu albo Kolonii. Belgia? Za blisko i za mała. Coś w tym jest, przynajmniej w sensie geograficznym, bo polityczno-społecznym już nie. Tam bowiem rozpościera się kraina sprzeczności, indywidualizmu, samodefiniującej się wolności i przede wszystkim surrealizmu - w głowach i codziennym życiu. Ceci nest pas une pipe, ,,To nie jest fajka", napisał René Magritte na swoim przedstawiającym fajkę obrazie. Ceci nest pas la Belgique, mówią Belgowie i ci, którzy się za takowych uważają, kiedy rano wyglądają przez okno i sprawdzają, czy to, co widzą, jest jeszcze realne, czy już nie. Choć to w sumie nieważne, w obu przypadkach będą szczęśliwi. Belgijski relatywizm radzi sobie z każdym problemem. Nawet z zanikiem państwa. Zdecydowana większość jego mieszkańców i tak od dawna była zdania, że któregoś dnia ich państwo całkiem zniknie. Ot, tak po prostu, samo z siebie, bez ich udziału. I wcale nie będą za nim tęsknić. Nie jest im zwyczajnie do niczego potrzebne, swoją życiową satysfakcję osiągają poza nim, często nawet wbrew niemu. Równie dobrze, może nawet lepiej, poradziliby sobie bez niego. Według nich państwo jest czymś wybitnie umownym, dziś jest, jutro może go nie być. Jeszcze istnieje, ponieważ do tej pory nikt nie zaproponował czegoś innego. Lepszego cz
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura faktu i reportaż |
Wydawnictwo: | Muza |
Rok publikacji: | 2019 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.