- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.e przynajmniej część z nas dojdzie. - Czy warto? Za parę miesięcy wojna się skoń Niech tylko Anglia i Francja uderzą na linię Zygfryda! - Brednie! Chociaż nie byłem w wojsku i bezprawnie noszę odznaki kapitańskie, jestem zupełnie pewny, że ta wojna będzie znacznie dłużej trwała niż pierwsza światowa. A jeżeli Związek Radziecki i Ameryka nie przystąpią do koalicji, to może trwać nawet dziesięć lat i ludzie w Polsce przeżyją rzeczy, o jakich się nikomu nie śniło. Dlatego radzę ci szczerze: chodź z nami. Ja na pewno nie jestem gorszym dowódcą niż całe setki tych wymuskanych oficerków, których widziałeś wiejących samochodami lubelską szosą, a ty, jako mój adiutant, również nie będziesz od nich gorszy. O weryfikację i tym podobne głupstwa będziemy martwili się we Francji. Oczywiście, o ile przedtem Hitler nie zmiażdży jej jak Polski. Henio Makarek długo jeszcze opowiadał podobne - jak wówczas sądziłem - głupstwa. Powiedziałem mu wtedy parę słów do słuchu. Śmiał się ze mnie. Rozstaliśmy się bardzo chłodno. Tyle że zgodziłem się wziąć od niego list do matki i siostry, z którymi razem mieszkał w Warszawie przy ulicy Siennej. Dwóch z moich przygodnych towarzyszy postanowiło przyłączyć się do oddziału ,,kapitana" Makarka. Pozostali dwaj i ja daliśmy mu słowo honoru, że nie powiemy nikomu o wojsku spotkanym w zagajniku. Zresztą słowa dotrzymaliśmy. Dotarliśmy wówczas do Rzakty, gdzie udzielił nam gościny tamtejszy gospodarz, Augustyniak. Po dwóch dniach przekonaliśmy się, że przynajmniej pod jednym względem Henio miał rację. Niepodobieństwem było dotrzeć do oblężonej Warszawy. Nawet zbliżenie się do szosy lubelskiej groziło jeśli nie strzałami ze strony stale patrolujących drogę motocyklistów hitlerowskich, to złapaniem i odstawieniem do obozu w Mińsku Mazowieckim; tutaj kierowano wszystkich zatrzymanych uchodźców bez względu na to, czy mieli mundur, czy też byli w cywilnych ubraniach. Chcąc nie chcąc, musieliśmy cofnąć się z powrotem do Rzakty i aż do kapitulacji Warszawy korzystać z gościnności miłego pana Augustyniaka. Dopiero po upadku stolicy dotarłem do swoich najbliższych, pozostawionych w oblężonym mieście. Niestety, nie mogłem spełnić ostatniego polecenia Makarka i oddać listu jego matce i siostrze. Zamiast domu na Siennej zastałem tylko niewielką kupkę gruzu kryjącą wspólny grób tych, którzy zginęli, gdy jedna z niemieckich bomb, rzucona na Festung Warschau, zamieniła w ruinę ten niewielki dwupiętrowy dom. Gdzieś w początkach listopada Radio Londyn podało, że granicę słowacko-węgierską przekroczył z bronią w ręku spory oddział wojska polskiego. Oddział przebił się przez całą Słowację, a przejście do granicy węgierskiej otworzył sobie po dwudniowej bitwie z Gwardią Hlinki i wojskami niemieckimi. Jak podawało Radio Londyn, była to ostatnia grupa wojska polskiego, która złożyła broń. Dowódcą bohaterskiego oddziału był major Makarek. Znowu przed moimi oczyma przesuwały się różne obrazy - strzępy długiego filmu z okupacji i życia w hitlerowskiej Warszawie. Pamięć przyniosła jeszcze jedno wspomnienie. Jakaś gazetka, nie pamiętam dzisiaj jej tytułu, donosiła o zuchwałym wyczynie garstki Polaków w Petainowskiej Francji. Porwali oni z małego portu francuskiego łódź pościgową i zmyliwszy patrolującą przy brzegach flotę admirała Darlana i okręty włoskie, zdołali dotrzeć na Maltę. Organizatorem tej imprezy i dowódcą porwanej łodzi pościgowej był, jak podawała gazetka, polski marynarz, komandor-porucznik Henryk Makarek. Ludzkie drogi dziwnie się nieraz ze sobą splatają. Gdyby nie to, że mój naczelny usłyszał przypadkiem coś o ,,zbrodni Vasco da Gama", gdyby nie to, że postanowił mnie wysłać do Szczecina i gdyby nie te trzy czy cztery zjazdy, które zajęły wszystkie szczecińskie hotele, nie byłbym spotkał przyjaciela ze szkolnych lat. Zresztą jemu Szczecin mógł się mniej podobać i mógł w tym mieście zatrzymać się krócej. I może nigdy byśmy się nie spotkali. Może tylko kiedyś, wspominając dawne lata, przypomniałbym sobie, że miałem przyjaciela Henryka Makarka, który przesłużywszy jedynie pięć miesięcy w podchorążówce kawalerii w Grudziądzu, potrafił awansować najpierw na kapitana, a potem na majora piechoty, aby z kolei przedzierzgnąć się w komandora marynarki Ale okazało się, że awansował jeszcze znacznie wyżej. Wrócił do kraju jako mister Henry MacAreck, milioner amerykański. I oto nie mogę zasnąć w pokoju hotelu szczecińskiego. W pokoju, który otrzymałem tylko dzięki protekcji mister MacArecka. A nie mogę zasnąć, bo wypiłem za dużo kawy i różnych mocnych trunków jako gość tegoż milionera. Na pobliskiej wieży starego ratusza zegar bił już dwa uderzenia, gdy wreszcie zapadłem w dobroczynny sen. ROZDZIAŁ II
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Kategoria: | kryminał, książki na jesienne wieczory, sensacja |
Wydawnictwo: | LTW |
Oprawa: | miękka |
Okładka: | miękka |
Liczba stron: | 240 |
ISBN: | 978-83-7565-243-7 |
Wprowadzono: | 01.11.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.