Pamiętam doskonale, kiedy zwróciłam swoją uwagę na książkę Jamesa Islingtona pod tytułem ?Cień Utraconego Świata?, okładka sprawiła, że nie mogłam oderwać od niej wzroku. Kiedy nasyciłam nią oczy zajęłam się czytaniem opisu i to było to. Wiedziałam, że coś tak dobrego nie może się okazać niewypałem. Uwielbiam fantastykę, ciekawią mnie bohaterowie, zmagania, z którymi będą musieli się zmierzyć. Nie mogłam, więc przejść obok książki i autora obojętnie, o nie. Po lekturze wiedziałam, że ten czas nie był stracony, nieco niecierpliwe wypatrywałam drugiego tomu Trylogii Licaniusa. ?Echo przyszłych wypadków? było tym, czego potrzebowałam. O czym opowiada książka?
W ?Echu przyszłych wypadków? ponownie spotykamy się z bohaterami: Davianem, Wirr, Caedanem i Ashą. Musze Wam zaznaczyć, że fabuła nie jest tylko wciągająca, ale także w pewnym stopniu skomplikowana, postaram się przybliżyć Wam ją odrobinę, abyście nabrali apetytu na więcej. Bohaterowie starają się ze wszystkich sił powstrzymać zło, które konsekwentnie zbliża się wielkimi krokami. Po trudach walki, którą przyszło im stoczyć z armią Ślepców przyszedł czas na to, aby stanąć na nogi, wygoić wszystkie rany i zacząć działać. Każde z nich na swój własny sposób stara się postępować słusznie. Caedan chce odzyskać swoją przeszłość, utrata jej mocno mu ciążyła, nie wiedział, kim jest, nawet we własnym odczuciu był obcy. Czy faktycznie warto gnać za przeszłością, kiedy przyszłość jest pod wielkim znakiem zapytania? Są takie tajemnice, które nie powinny zostać odkryte, czy ta jest jedną z nich? Davian wyrusza do Tol Shen, musi zrobić wszystko, co w jego mocy, aby Brama nie upadła. Nie należy to do łatwych, zwłaszcza, kiedy Rada Starszych zajmuje się czymś innym, prowadząc wewnętrzne gierki. Asha stara się uzyskać cenne informacje na temat tajemniczych Cieni, czy jej się powiedzie? Czy te informacje okażą się przydatne? Czy ten świat upadnie?
?Echo przyszłych wypadków? jest bardzo złożoną powieścią, ale jest to jeden z wielu jej pozytywów. Autor bardzo wysoko postawił sobie poprzeczkę pierwszym tomem trylogii, w moim odczuciu była to niesamowita książka i miałam niewielkie obawy, że nie będę potrafiła się wciągnąć. James Islington sprawił, że wspomnienia zaczęły do mnie wracać, a reszta po prostu jakoś poszła. ?Cień Utraconego Świata? był zaledwie pierwszym kawałkiem niesamowicie udanego wypieku, którego chciałam konsumować bez końca. Z perspektywy ?Echa przyszłych wypadków? wiem, że to był niesamowity wstęp, którego teraz czytelnicy otrzymali rozwinięcie. Autor utrafił obudzić w czytelniku tyle emocji, które czasem mnie przytłaczały, wciskałam się w fotel zniecierpliwiona kolejnych kroków bohaterów. Chciałam dowiedzieć się, co dalej się wydarzy, za stronę, dwie im bliżej byłam końca, tym bardziej karciłam się, że powinnam zwolnić i nieco dłużej pozostać w tym świecie. James Islington dał czytelnikom dokładnie to, czego oczekiwali i potrzebowali od epickiej książki. Mamy niesamowitą fabułę, nowe i niezmierzone światy, potężną magię, dobrze rozrysowanych bohaterów, którym kibicujemy, przygodę, walkę o wszystko.