"Aż do śmierci" to książka, w której przedstawiono historię ośmiu kobiet, wobec których partner stosował wieloletnią przemoc psychiczną i fizyczną. Siedem z nich zabiło swoich oprawców. Wszystkie odbywają karę więzienną.
Książka podzielona jest na części. Pierwsza z nich to opowieści osadzonych. Rozmowy na temat bólu i upokorzenia, jakie znosiły latami. Codzienność polegająca na biciu, poniżaniu, zastraszaniu. Opowieści tego, czego doświadczyły przed morderstwem, opis dnia zabójstwa oraz sposobu, w jaki zostało popełnione, a także proces sądowy, czyli moment skazania. Ponadto autorka zawiera krótkie dane statystyczne dotyczące przemocy domowej w Polsce oraz porusza temat dzieciństwa osadzonych, które często było niełatwe. Drugą częścią publikacji jest rozmowa Darii z m.in. młodszym psychologiem Aresztu Śledczego oraz psychologiem więziennym na temat osób, które doświadczają przemocy, które trafiły do więzienia. Specjaliści opowiadają o zachowaniu takich osób, o tym, jak wygląda praca z osobą skrzywdzoną bądź taką, która skrzywdziła i wreszcie o tym, gdzie ofiary powinny szukać pomocy, co robić, gdy ktoś się nad nimi znęca.
Dużym i jedynym minusem, który rzuca się w oczy już od pierwszych stron, jest konstrukcja publikacji. Autorka w każdym podrozdziale miesza historie kobiet i wychodzi z tego poplątanie z pomieszaniem. Opowieści nie są poukładane i przez to ciężko się skupić na treści, ciężko oddzielić jedną od drugiej, co rzutuje na odbiór książki.
Tematyka jest bardzo trudna. W momencie, kiedy czytałam o ogromie cierpienia, jakie znosiły te kobiety, miałam w głowie milion pytań, emocje się we mnie gotowały! Wielokrotnie przeszło mi przez myśl, że dobrze zrobiły... Dla niektórych może być to oburzające, ale ta poniewierka, choć to zbyt małe słowo, którą fundowali partnerzy - sadyści, była tak straszna, odrażająca i wyniszczająca, że w końcu musiało dojść do tragedii. Człowiek nie ma prawa odbierać życia drugiemu człowiekowi, ale ma prawo się bronić, dlatego ta publikacja i te historie budzą dużą kontrowersję.
Byłam wstrząśnięta brakiem reakcji państwa... policji! Nie mogłam uwierzyć w to, że nikt wcześniej nie zareagował. Kobiety wielokrotnie wspominają o sińcach, bliznach, złamaniach, otwartych, krwawiących ranach... A przecież obok mieszkali sąsiedzi, widziały to sprzedawczynie w sklepie, każda z ofiar miała jakąś rodzinę... Nikt się tym nie zainteresował. Ludzie woleli się odwrócić, nie wtrącać. Dom dla tych kobiet oznaczał piekło.
Bardzo ciężko rozmawiać o tej książce. Osobiście mam mieszane uczucia wobec niej. Nikogo nie oceniam, ale gdybym musiała stanąć po czyjejś stronie, opowiedziałabym się za kobietami. W głowie mi się nie mieści, że te kobiety miały na tyle siły, żeby znosić upodlenie tyle lat. Ciągła kontrola, obelgi, gwałty, zmuszanie do prostytucji... W końcu nastąpił wybuch. Ofiary katów stały się katami. Nawet po przeczytaniu lektury, w głowie kłębi się mnóstwo pytań, na które trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Czy można usprawiedliwić zabójstwo? Czy naprawdę nie dało się zapobiec sytuacji, w jakiej znalazły się kobiety? Czy może same nie miały dość siły, żeby o siebie zawalczyć?
Jak sama autorka powiedziała, niech ta lektura będzie przestrogą. Nikt nie powinien zamykać oczu na ludzką krzywdę. Nie wolno nam milczeć. Trzeba reagować. Trzeba również uświadamiać ludzi, dlatego mocno zachęcam do książki.
Opinia bierze udział w konkursie