- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.głową potakująco. Jakby to było ważne w tej chwili, ile jest kwiatów. Ale rozumiem Baśkę. Jak tylko dostałam telegram o śmierci ojca, zadzwoniłam do Stefka. Dobrze zgadłam, że mama będzie u niego. Opowiadała mi bezładnie o chorobie ojca, o lekarzach, lekarstwach, o szpitalu. Że to wszystko tak nagle. Że się nie spodziewała. Że jej dziadek chorował latami i wszyscy zdążyli sobie poszyć żałobę, nawet za bardzo nie odczuli wydatków, kupowali raz to raz owo, a tu wszystko naraz i Stefek się tak uparł, żeby wszystkie koszta brać na siebie. A przecież tylko patrzeć jak Justysia będzie zdawać maturę i Adaś pójdzie do liceum. Mamie nigdy nie przyszłoby do głowy, żeby mnie naciągać. Naprawdę się martwiła, że tak to spadło na Stefka. Romek był od kilku miesięcy bezrobotny. Marek sam utrzymywał rodzinę, a mieli już czwórkę dzieci. - Nie płacz, mamo, niech ci Baśka zrobi herbaty, a mnie daj Stefka do telefonu - powiedziałam. - Co ty, Jolka - domyśliła się mama - przecież ja nie w tym sensie. - Mamo, proś Stefka - przynaglałam. - Tę rozmowę możemy sobie darować. - No przecież! Telefon też kosztuje. A taka podróż! Bo przecież przyjedziesz - upewniała się mama i już wołała Stefka. Stefek próbował się z początku wykręcać. Usłyszałam jak Baśka woła z gniewem: - Bierz jak ci dają! Potem już spokojnie ustaliliśmy co, i jak. Spoglądałam na Stefka. Jest blady. Widać, że naprawdę cierpi. No tak. Ulubieniec. Rekompensata. Pierworodny. Ja się w tym rachunku nie liczyłam. Dlaczego jest mi tak zimno? Żebym tylko nie zaczęła szczękać zębami. Wchodzi ksiądz. Rozpoczyna się ceremonia. Wstaję machinalnie. Czuje się jak manekin. Nic do mnie nie dociera. Naśladuję innych. Mam nadzieję, że uda mi się nie zbłaźnić. Za plecami słyszę szepty i pokasływania. Jakieś dziecko zaczyna płakać, ktoś wyprowadza je na zewnątrz. Jakiś małolat zachichotał i umilkł prędko gniewnie uciszony. Czuję jak kłębi mi się w głowie. Żadne tam myśli. Chaotyczne, bezkierunkowe kłębowisko. Pierwotna materia. Stres. Co? Już wychodzimy? Kuzyni wynoszą trumnę na ramionach. Cmentarz jest tuż obok. Jeszcze się nie zdążył zapełnić. Osiedle nie jest takie stare. Młode małżeństwa, które się tu kiedyś sprowadziły, dopiero zaczynają się wykruszać. Mama dostaje spazmów na widok wykopanego dołu. Stefek obejmuje ją mocno. Adaś płacze z głową ukrytą na piersiach Baśki. Justysia jest wyraźnie zażenowana tą demonstracją uczuć. Marek i Urszulka zajęci są pilnowaniem swojej czwórki. Bliźniaki robią wszystko, żeby wpaść do dołu. Romek stoi z tyłu. Robi wrażenie znudzonego. Dobrze, że miał chociaż tyle rozumu, żeby nie przyprowadzać na pogrzeb swojej kolejnej damy. Pierwsze garście ziemi spadają na trumnę. - Franiu, Franiu! - krzyczy mama. - Żyli jak pies z kotem, a teraz takie cyrki - dochodzi mnie z tyłu szept. Oglądam się. Kamienne twarze. Ludzie. Jak zimno, jak cholernie zimno. Rozdział 3 Wchodzimy do knajpy. To ja uparłam się, żeby stypę urządzić w lokalu. Żeby mama nie zamęczyła się przygotowaniem. Robi mi się trochę cieplej, ale nie zdejmuję jeszcze kurtki. Przy drzwiach prowadzących na salę certolenia. - Ależ proszę! - Ja za tobą! - Panie mają pierwszeństwo! - Według starszeństwa i pokrewieństwa! To ciężko dowcipny kuzyn z Wrocławia. Zamykam się w toalecie. Najchętniej poszłabym do domu. Marzę o gorącej kąpieli. Nie mam ochoty na wysłuchiwanie rodzinnych banałów. Chcę zostać sama ze sobą. Pomyśleć. Jakby nie było, zakończył się pewien etap mojego życia. Ale cóż, nie mogę odwrócić się na pięcie. Mama czeka. Reszta jest milczeniem. Baśka kiwa na mnie od stołu. Mam miejsce między nią a Markiem. Stefek siedzi obok mamy, a raczej siedziałby, gdyby mama gdzieś nie zniknęła. - Jest w kuchni. Strasznie się niepokoi czy sałatka się udała - objaśnia Baśka. - Kroiła wczoraj do północy. Nie pozwoliła sobie pomóc. A znowu od świtu martwiła się czy nie dodała za dużo cebuli. Czy będzie dobrze smakować jak się przegryzie. Kiwam głową. Zaczynam rozumieć. Sałatka. Ucieczka. Chwila zapomnienia. Wszystkie te, z pozoru bezsensowne czynności, pozwalają przetrwać pierwsze, najgorsze chwile. Inaczej to już tylko usiąść i wyć nad grobem jak pies. Rozglądam się z większą życzliwością po rodzinie. Kuzyni spoglądają tęsknie na butelki z żytnią. Kobiety milczą wpatrzone w swoje czarne spódnice. Dla dzieciaków przygotowano osobny stół. Na razie siedzą dość spokojnie, ale widać, że rozpiera je energia. Bliźniaki Marka popatrują ukradkiem na rodziców zwijając samolociki z serwetek. Jeszcze nie śmieją puścić ich w ruch. Czekają, żeby dorośli zajęli się sobą. Wiedzą, że jak impreza wreszcie się rozkręci, to hulaj dusza na całego. Przeżyło się już w końcu ja
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść społeczno-obyczajowa |
Wydawnictwo: | Psychoskok |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 23.01.2013 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.