- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ozmowy z najbliższymi. Czasem gadał sam ze sobą. Zawsze jednak gdy wracał, te nawyki mijały. Jakby w mózgu przestawiała się jakaś wajcha, dostosowująca pracę umysłu, a w konsekwencji język i zachowania do nowych okoliczności. Te podświadome sterowniki inteligencji objawiały się już wcześniej. Uświadomił to sobie jeszcze jako nastolatek. Innym językiem rozmawiał z ojcem, innym z ciotką, przy której nie pozwalał sobie na żadne wulgaryzmy. Ale kiedy szedł na trening, wkraczał do szatni i spotykał kumpli, natychmiast zaczynał kląć jak szewc. Gdy tylko kończył ćwiczenia i opuszczał salę treningową, znów przeskakiwał w tryb ,,kulturalny nastolatek". Swoją drogą, to ciekawe określenie - kląć jak szewc. We wsi mieli szewca, jednonogiego, łysego Jana Walusiewicza, i z jego ust nie usłyszał Kajetan ani jednego ciężkiego wyrazu. Nawet gdy jegrzy spalili oborę, nie przeklinał ich. Ani potem, gdy zabili jego jedynego syna. Po prostu powiesił się w swoim domu, pachnącym zawsze ciężką, zmieszaną wonią potu, skóry i kleju. Grzeczny i cichy, jak za życia. Teraz, po przekroczeniu granicznej rzeki, Kajetan wracał do świata szewca Jana Walusiewicza. I innych, których wciąż doskonale pamiętał, a którzy od dawna już nie żyli. Zaklęcia fruwały w powietrzu niczym wielobarwne jesienne liście podniesione gwałtownym podmuchem wiatru. Utrapienie wszystkich dozorców, radość przedszkolaków, inspiracja sentymentalnych poetów. Szczęśliwie tym razem na ulicy nie było żadnego dziecka ani dozorcy, o poecie nawet nie wspominając. Czasy nie sprzyjały nastrojowym wierszom. Pecha miał za to gołąb, którego huk eksplozji przeraził i ogłuszył na tyle, że ptak stracił swą zwykłą, rzadko zresztą temu gatunkowi przypisywaną lotniczą sprawność. Gołąb poderwał się z ulicy, poszybował w górę, ale nie zdołał ominąć jednego z zaklęć. Gdy musnął skrzydłem żółty kwadracik papieru, rozległ się głośny chrobot, jakby kawał blachy przeszorował po betonowej ścianie. Zaklęcie spłonęło, a ptak zamienił się w potwora. Jego skrzydła gwałtownie się wydłużyły, łepek rozdwoił, potem poczworzył, a pazurki błysnęły, przekształcając się w diamentowe szpony. Były gołąb uderzył nowymi skrzydłami, a potem zanurkował gwałtownie, mknąc wprost ku Robertowi. Wybrał już nawet cel ataku. Lewe oko człowieka. Oko to Robert uważał za bardzo pożyteczne i kiedy w ułamku sekundy uświadomił sobie, że może stracić je bezpowrotnie przez głupiego przeczarowanego gołębia, zrobiło mu się bardzo smutno. Gołębi nie lubił, bo zanieczyszczały balkony i tak jak szczury roznosiły różne zsyłane przez barlogi zarazy. Ale dotąd traktował je jedynie jako uciążliwe, choć mało interesujące szkodniki. Do teraz. Sytuacja nie wyglądała za dobrze. Zamachowcy idealnie wybrali miejsce ataku. Przelotówka przez Kawęczyn wiodła środkiem miasteczka, pomiędzy równymi liniami trzypiętrowych kamienic, których partery zajmowały sklepy i warsztaty rzemieślników. Ulica nie była szeroka, po jednym paśmie ruchu w każdym kierunku, po obu stronach wąskie chodniki. Eksplozja, która rozpruła wojskowy furgon, wytłukła też szyby we wszystkich okolicznych oknach, zasypując szewskie i krawieckie wystawy warstwą szkła, tynku i drewnianych szczap. Słupy latarń powyginały się ku ścianom domów tak, że z oddali wyglądały jak ramiona jakiegoś gigantycznego Sziwy. Ciężarówka stała w poprzek ulicy, nieco skosem, skutecznie jednak blokując możliwość przejazdu ariergardującemu ją motocyklowi. Żołnierze zatrzymali więc pojazd i teraz pruli z garłaczy do unoszących się w powietrzu zaklęć. Każda z lepkich karteczek, która opadłaby na budynek, ulicę albo - co gorsza - na człowieka, psa czy zwykłą muchę, mogłaby się zaktywizować i przemienić zaatakowany obiekt w coś groźnego. A w najlepszym przypadku - niegroźnego, ale wymagającego potem sporego wysiłku wojskowych czarodziejów, by przywrócić temu czemuś pierwotny kształt i funkcję. Motocykl poprzedzający ciężarówkę wyleciał w powietrze razem z nią. Na szczęście obu żołnierzom nic się nie stało. Kryli się teraz za wrakiem swego pojazdu. Jeden wzywał przez radio pomoc, drugi ostrzeliwał kartki z zaklęciami. Najgorzej wyglądał kierowca furgonu. Wytoczył się z szoferki zalany krwią, z bezwładną ręką, wyraźnie ogłuszony. Gdy zeskoczył na ulicę, zaklął, lewa noga ugięła się pod nim, przykląkł na asfalcie. To chyba go otrzeźwiło, bo widząc, że jeden z motocyklistów rusza mu na pomoc, machnął odpędzająco zdrową ręką. Ruch jego ramienia znaczyła w powietrzu - niczym kreska tuszu na komiksowym obrazku - smuga kropelek krwi. Pojękując z bólu, sięgnął do wiszącego na piersi płaskiego futerału, wyjął z niego okrągły metalowy amulet. Wymruczał formuły zaklęć, wrzucił krą
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | fantastyka, fantastyka naukowa, post-apokalipsa |
Wydawnictwo: | Fabryka Słów |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 14.05.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.