- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.bawiłem się w dzieciństwie w leniwe bożonarodzeniowe popołudnia w Villefranche-sur-Saône. Dzisiaj nocujemy tak blisko azbestoroślowego zagajnika jak to możliwe. Tuk nauczył mnie rozstawiać pierścień odgromników. Mamrotał przy tym nieustannie złowieszcze przestrogi i przepatrywał niebo w poszukiwaniu chmur. Mimo wszystko zamierzam smacznie spać. Dzień 84 Czwarta Przenajsłodsza Matko Boża! Od trzech godzin tkwimy w samym środku końca świata. Eksplozje zaczęły się niedługo po północy. Z początku były to zwyczajne uderzenia piorunów, toteż wbrew zdrowemu rozsądkowi wysunęliśmy z Tukiem głowy z namiotu, żeby podziwiać fajerwerki. Jestem przyzwyczajony do burz monsunowych szalejących na Pacem w miesiącu mateuszowym, więc przez pierwszą godzinę pokazu nie widziałem w nim nic niezwykłego - co najwyżej widok odległych tesli, w które nieomylnie trafiały kolejne błyskawice, odrobinę mnie niepokoił. Wkrótce jednak leśne olbrzymy rozpłomieniły się i same zaczęły pluć nagromadzoną energią, a wtedy - gdy mimo ogłuszającego zgiełku byłem bliski zapadnięcia w sen - rozpętał się prawdziwy Armagedon. W ciągu pierwszego dziesięciosekundowego spazmu energetycznego tesle wyzwoliły co najmniej sto łuków elektrycznych. Odległy od nas o trzydzieści kroków prometeusz eksplodował i płonące żagwie posypały się na ziemię z wysokości pięćdziesięciu metrów. Odgromniki wokół naszego małego obozowiska jarzyły się i z sykiem odpierały kolejne śmiercionośne biało-błękitne wyładowania. Tuk coś krzyczał, ale ludzki głos ginął w tej powodzi światła i dźwięku. Niedaleko miejsca, w którym zostawiliśmy nasze juczne hybrydy, feniksy stanęły w ogniu; jedno z przerażonych zwierząt - mimo że spętane i z zawiązanymi oczami - zerwało się z uwięzi, przeskoczyło ponad kręgiem odgromnikó i w tej samej chwili zostało trafione tuzinem wyładowań z najbliższej tesli. Mógłbym przysiąc, że przez ułamek sekundy widziałem jego szkielet przeświecający przez palone żywcem ciało, zanim hybryda wierzgnęła w przedśmiertnym spazmie, wyskoczyła w powietrze i zwyczajnie przestała istnieć. Od trzech godzin jesteśmy świadkami końca świata. Dwa odgromniki się przewróciły, na szczęście osiem pozostałych działa bez zarzutu. Kulimy się z Tukiem w rozpalonej pieczarze naszego namiotu. Maski osmotyczne odfiltrowują z przegrzanego, zadymionego powietrza dość tlenu, żebyśmy mieli czym oddychać. Zawdzięczamy życie rzadkiemu poszyciu i przemyślności Tuka, która kazała mu rozbić namiot z dala od innych celów, za to w zbawiennym sąsiedztwie azbestorośli. Tylko osiem prętów z metalicznych włókien oddziela nas od wieczności. - Dobrze się trzymają! - wołam do Tuka, przekrzykując syk, trzask, łoskot i grzmot burzy. - Postojo jeszcze godzinę, góra dwie - odburkuje. - Ale jak szczelo, umrzemy. Kiwam głową i przez szczelinę w masce popijam letnią wodę. Jeżeli dożyję rana, po kres moich dni będę dziękował Bogu, który w swej łaskawości pozwolił mi zobaczyć ten widok. Dzień 87 Wczoraj w południe wynurzyliśmy się z dymiącego lasu ognistego na jego północno-wschodnim skraju. Niemal od razu rozbiliśmy obóz na brzegu niewielkiego strumienia i przespaliśmy osiemnaście godzin bez przerwy. Nadrabialiśmy w ten sposób trzy bezsenne noce i dwa wyczerpujące dni, kiedy to bez wytchnienia przemierzaliśmy koszmarną krainę ognia i popiołu. Kiedy zbliżaliśmy się do poszarpanej grani wyznaczającej granicę lasu, wszędzie widzieliśmy kiełkujące z nasion i szyszek świeże pędy ognistych roślin, które zginęły w szalejącej tu przez ostatnie dwie noce pożodze. Pięć odgromników nadal funkcjonowało, chociaż nie mieliśmy ochoty sprawdzać, czy wytrzymają kolejną noc. Ocalała z pierwszej burzy juczna hybryda padła w tej samej chwili, gdy zdjęliśmy ciężki bagaż z jej grzbietu. Dzisiaj o świecie obudził mnie szmer płynącej wody. Przeszedłem z biegiem strumienia kilometr na północny wschód, przyzywany coraz bardziej basowym bulgotaniem, aż w pewnym momencie zniknął mi z oczu, jakby zapadł się pod ziemię. Rozpadlina! Niemal zapomniałem o celu naszej wędrówki. Dziś rano brnąłem przez mgłę, skakałem po mokrych kamieniach na brzegu coraz szerszego strumienia, aż w końcu wskoczyłem na ostatni głaz, zamachałem ramionami, złapałem równowagę... i spojrzałem w dół wodospadu, który z wysokości blisko trzech tysięcy metrów spadał ku omglonym skałom i rzece. Rozpadlina nie została wyrzeźbiona w płaskowyżu jak legendarny Wielki Kanion na Starej Ziemi czy Pęknięcie Świata na Hebronie. Mimo tętniących życiem oceanów i kontynentów, na pozór podobnych do swoich ziemskich odpowiedników, Hyperion nie jest aktywny tektonicznie; kompletnym brakiem dryftu kontynentalnego przypomina raczej Marsa, Lususa lub Armaghast i podobn
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Mag |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Rok publikacji: | 2015 |
Wymiary: | 160x235 |
Liczba stron: | 520 |
ISBN: | 978-83-7480-557-5 |
Wprowadzono: | 08.09.2015 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.