- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ić rzepę, dostałam więcej pieniędzy do mojej skarbonki. Rzepę plewią wszyscy - wszystkie dzieci w Bullerbyn. Właściwie Lasse, Bosse i ja powinniśmy plewić zagony należące do Zagrody Środkowej, Britta i Anna te, które należą do Zagrody Północnej, a Olle te, które należą do Południowej. My jednak pomagaliśmy sobie na wszystkich zagonach. Płacono nam za każdy opielony rządek - czterdzieści öre za długi i dwadzieścia öre za najkrótszy. Mieliśmy na sobie fartuchy z worków, żeby nas kolana nie bolały. Britta, Anna i ja miałyśmy chusteczki na głowach i wyglądałyśmy jak małe gosposie - tak powiedziała mama. Zabraliśmy z sobą blaszany dzbanek pełen soku, w razie gdyby nam się zachciało pić. Zachciało nam się pić dosłownie zaraz, więc wzięliśmy długie źdźbła słomy, położyliśmy się dookoła dzbanka i piliśmy. Bardzo przyjemnie było pić sok przez słomki, więc piliśmy i pili, aż w pewnej chwili okazało się, że soku już nie ma. Wtedy Lasse wziął dzbanek i pobiegł do źródła tuż obok, na pastwisku, i przyniósł nam wody, więc potem piliśmy wodę. Było to równie wesołe, lecz nie tak smaczne. W końcu Olle wyciągnął się jak długi na ziemi i powiedział: - Słyszycie, jak we mnie bulgocze? Miał pełno wody w żołądku. Wszyscy po kolei podchodzili do niego i słuchali, jak przy każdym ruchu woda w nim bulgocze. Podczas pielenia grządek gawędziliśmy cały czas i opowiadaliśmy sobie bajki. Lasse próbował straszyć nas historią o duchach, ale historie o duchach wcale nie są straszne, gdy słońce świeci. Wówczas Lasse zaproponował, żebyśmy urządzili konkurs, kto najlepiej umie kląć. Na to jednak nie zgodziły się Britta i Anna, a i ja także, bo pani w szkole mówiła, że tylko głupi ludzie klną. Lasse próbował kląć po cichutku, sam dla siebie, ale widocznie mu nie szło, bo wkrótce przestał. Najweselej było plewić pierwszego dnia. Potem stało się to już trochę nudne, lecz mimo to musieliśmy plewić dalej, bo wszystkie zagony trzeba było oczyścić z chwastów. Pewnego dnia, zaledwie zabraliśmy się do roboty, Lasse powiedział do Ollego: - Petruska saldo bumbum. A Olle odpowiedział: - Kolifink, kolifink. A Bosse: - Mojsi dojsi filibom ararat. Zapytałyśmy ich, co to ma znaczyć, a Lasse odpowiedział, że jest to specjalny język, który tylko chłopcy rozumieją. Dla dziewczynek jest za trudny. - Cha, cha! - śmiałyśmy się. - Sami tego nie rozumiecie! - Oczywiście, że rozumiemy - zaprzeczył Lasse. - To, co powiedziałem na początku, znaczy: ,,Dziś jest ładna pogoda", na co Olle odpowiedział: ,,Aha! rzeczywiście!", a potem Bosse dodał: ,,Co za szczęście, że dziewczynki tego nie rozumieją". Mówili potem w tym swoim języku przez dłuższy czas, aż wreszcie Britta powiedziała, że my też mamy swój specjalny język, który tylko dziewczynki rozumieją, i zaczęłyśmy mówić tym językiem. Całe przedpołudnie plewiliśmy, rozmawiając swymi specjalnymi językami. Co prawda nie widziałam między nimi jakiejś różnicy, lecz Lasse powiedział, że nasz język brzmi głupio. Język chłopców jest o wiele lepszy, gdyż jest zbliżony do rosyjskiego - twierdził Lasse. - Kolifink, kolifink - powiedział znów Olle. Tylko tyle nauczyłyśmy się z języka chłopców, że wiedziałyśmy, iż oznacza to: ,,oczywiście, oczywiście". Od tego też czasu Britta, Anna i ja nigdy nie nazywamy Ollego inaczej jak ,,Olle Kolifink". Pewnego popołudnia, właśnie gdy przerwaliśmy plewienie i usiedliśmy na stosie kamieni, by zjeść podwieczorek składający się z kanapki i kakao, niebo zrobiło się zupełnie ciemne i zaczęła się straszna burza. Grad padał tak gęsty, że utworzyły się prawdziwe zaspy, zupełnie jak w zimie. Zaczęliśmy czym prędzej uciekać. Byliśmy boso i okropnie marzły nam nogi. - Biegnijmy do Kristin, do Zagajnika! - krzyknął Lasse. Prawie zawsze robimy tak, jak chce Lasse, więc i teraz też tak zrobiliśmy. Kristin mieszkała opodal w małym czerwonym domku. Pobiegliśmy więc do niej; na szczęście Kristin była w domu. Kristin jest bardzo stara i wygląda mniej więcej tak, jak przeważnie wyglądają babcie. I jest taka dobra. Często chodzę do niej. - O moi kochani, najmilsi! - zawołała, załamując ręce. A potem zaraz dodała: - Ojej, jej! Biedne dzieciaki! Rozpaliła duży ogień na kominku, mogliśmy więc zdjąć nasze przemoczone ubrania i ogrzać nogi przy ogniu. Potem upiekła nam wafli w szczypcach. Szczypce te trzymała nad ogniem. Ugotowała nam też kawy w imbryku, który stał na trójnogu w samym środku ogniska. Kristin ma trzy koty i jeden z nich miał właśnie kocięta. Leżały w koszyku, miauczały i były takie śliczne! Było ich cztery, a Kristin powiedziała nam, że zmuszona jest oddać wszystkie, prócz jednego, gdyż inaczej miałaby dom pełen kotów, przy czym dla niej samej nie starczyłoby
książka
Wydawnictwo Nasza Księgarnia |
Data wydania 2011 |
Oprawa twarda |
Ilość stron 376 |
Szczegóły | |
Dział: | Książki |
Wydawnictwo: | Nasza Księgarnia |
Oprawa: | twarda |
Okładka: | twarda |
Rok publikacji: | 2011 |
Wymiary: | 125x185 |
Ilość stron: | 376 |
ISBN: | 978-83-10-12063-2 |
Wprowadzono: | 22.04.2011 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.