Incesticide - Nirvana CD

Nirvana. Czy już nie istnieje? Czy rzeczywiście nie istnieje? Zapytaj o to fanów śp. Kurta Cobaina. Dla nich zaspół ten istnieć będzie wiecznie - w sercach, w duszach - zaklęty w płytach takich jak Intesticide. Nirvana. Cóż to takiego? To stan świadomości wyrwanej z ziemskiego fałszu i cierpienia. To właśnie oferował nam Kurt Cobain ze swoimi muzycznymi kompanami - rozdarcie na ćwierć fałszu, puszczenie w niepamięć cierpienia, oddanie się w ręce muzycznego majstersztyku. Bo takowym właśnie jest Intesticide, cała Intesticide, bez najmniejszego wyjątku. Tak, nie wskażę wam plusów i minusów tej płyty. Dlaczego? Bo w jej brzmieniach nie odczuwam minusów, nie dostrzegam wad, niedociągnięć... A plusy? Wymienianie plusów to jakby wyróżnienie czegoś konkretnego, a tego z Nirvaną i Intesticide zrobić się nie da. Bo to produkt dopracowany w każdym możliwym szczególe. I niech mnie nikt nie naciska, bym wymienił swojego faworyta z niniejszego albumu. Co Ci po tym, że wymienię Son of a Gun, Aero Zeppelin czy Stain? I tak musisz odsłuchać cały album. I tak w jego brzmieniach musisz odszukać siebie. I tak dostrzeżesz coś zupełnie innego niż ja. To jest właśnie piękne, że każdy może widzieć, czy raczej słyszeć w Intesticide coś innego. A jak Cię nakieruję, to będziesz się na tym skupiał. A nie chcę tego. Z całą pewnością nie tego oczekiwała Nirvana - by działać w z góry ustalonym kierunku. Wyswobodź się ze schematycznego myślenia! Bądź samodzielny! Przesłuchaj Intesticide i znajdź w nim odzwierciedlenie swojej duszy. Zinterpretuj tę płytę po swojemu. To możliwe. Bo to jedno z największych arcydzień XX wieku.