- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ą. Ten prosty cel pozwolił chłopcom uwolnić się od ciężaru życiowych dylematów i powrócić do stanu właściwej im spontaniczności. Na wszelki wypadek nie włączyli swoich komórek, których zakaz używania obowiązywał w szkole. Nie chcieli bowiem, aby nagły telefon od rodziców pokrzyżował im plany. Decyzja o pójściu na skarpę mogłaby wydać się dziwna komuś, kto by wiedział, że wspomniana skarpa znajduje się po przeciwnej stronie doliny i aby się do niej dostać, trzeba przeciąć w poprzek miasto i wdrapać się na przeciwległe wzgórze. To co najmniej godzina drogi w jedną stronę. Ale chłopcy, gdy chcieli dać upust swojej energii lub mieli coś do przemyślenia, właśnie tam się udawali. Tym bardziej dzisiaj, gdy obydwa te powody kierowały ich zachowaniem. Zamiast więc skręcić w lewo, w stronę swoich domów, zwrócili się w całkiem przeciwnym kierunku. Szli szybko, bo w dół doliny nogi ich same niosły. Kiedy dochodzili do rzeki, drogę przeciął im bezdomny Edek, mężczyzna w nieokreślonym wieku, dobrze znany mieszkańcom miasta, ponieważ w przeciwieństwie do innych ludzi pozbawionych stałego dachu nad głową, którzy - umiłowawszy włóczęgę - pojawiali się w mieście tylko od czasu do czasu, ten był z miastem związany na stałe. Można go było spotkać codziennie, gdy penetrował śmietniki, wystawał pod siedzibą Komitetu Pomocy Społecznej i Caritasu, wędrował gdzieś, w sobie tylko wiadomym celu, lub - w zależności od pogody - spał na ławce w parku albo na dworcu. Teraz szedł pstrokato ubrany, w czerwonej narciarskiej czapce z pomponem, w starej, granatowej kurtce, zbyt małej dla niego, w zielonych spodniach od dresu, wpuszczonych w długie skarpety wystające z brudnych, rozchodzonych adidasów. Na plecy miał zarzuconą nieodłączną ciemną torbę z brezentu, której kolor pod grubą warstwą brudu pozostawał nieodgadniony. - Dzień dobry, Edek - rzucił szyderczo Marek. Edek nie spojrzał na chłopców, skulił się nieco i przyspieszył kroku. - Daj mu spokój, po co go zaczepiasz? - skarcił go Kuba. - Jestem grzeczny. Co w tym złego? - Marek uśmiechnął się drwiąco. Chłopcy weszli na most. Tu obowiązkowo zatrzymali się na dłużej. Wisząc na balustradzie, wpatrywali się jakiś czas w nurt rzeki, którą płynęły wiosenne śmieci uwolnione spod lodu. Potem poszukali kamyków i bombardowali nimi upatrzone cele na wodzie. Za każdym razem, gdy udało im się trafić, wydawali głośne okrzyki tryumfu. Po przejściu na drugą stronę rzeki szli pewien czas wąskimi uliczkami przedmieścia, wśród ogrodów i coraz rzadszej zabudowy, aż poczuli, że idzie im się coraz trudniej, bo droga się wznosi. Ulica zamieniła się w ścieżkę, którą wchodzili coraz wyżej na zbocze wzgórza zamykającego dolinę od zachodu. Miasto pozostało za nimi w tyle. Jakiś czas wspinali się, a potem ścieżka rozwidlała się: jedna odnoga prowadziła na grzbiet wzgórza rzadko porośniętego karłowatymi sosnami, a druga wiodła w poprzek zbocza. Marek i Kuba poszli tą drugą, między brunatnymi kępami krzaków, przecinając pole i łąkę, które o tej porze roku niewiele się od siebie różniły odmianami szarości. W pewnym miejscu wąska ścieżka rozrastała się w półkolistą, kilkunastometrową przestrzeń, która wyglądała tak, jakby ktoś przylepił do zbocza wzgórza gigantyczną gumę do żucia. To była właśnie owa skarpa, do której zmierzali chłopcy. Jej krawędź opadała stromo do zbocza, ale nie była zbyt wysoka. Chłopcy lubili skakać z tej krawędzi i nabrawszy w ten sposób rozpędu, gnać potem na złamanie karku w dół, do miasta. Teraz przysiedli jak zwykle na skraju skarpy i spojrzeli na swoje miasto. Ujrzeli znajomy widok: zamek na przeciwległym wzgórzu, zarys ulic z przesuwającymi się samochodami, które z tej odległości wyglądały jak zabawki, pociąg ruszający ze stacji. Nieco w lewo, już trochę wyżej, na przeciwstoku, zobaczyli swoją szkołę, skąd niedawno wyszli. Nie mogli zobaczyć swoich domów, które zasłaniały drzewa i inne budynki. Całkiem w lewo, tam, gdzie miasto już się kończyło, a dolina przechodziła w rozległą równinę, widać było cmentarz - rozległą kępę drzew gęsto przetykaną szarością pomników. Nierozbudzona po zimie przyroda, pochmurne niebo i ogólny nastrój sprawiały, że widok miasta nie był dla chłopców zbyt porywający. Marek powiódł wzrokiem po okolicy i z westchnieniem mruknął: - Straszna dziura to nasze miasto. - To prawda. Nic się tu ciekawego nie dzieje, jest tak zwyczajnie. A na świecie, gdzieś daleko stąd, jest tyle tajemnic: ukryty w dżungli skarb Inków, potwór w szkockim jeziorze, yeti w - Kuba mówił to z goryczą. Marek spojrzał na niego z nagłym błyskiem w oczach: - Nasze miasto jest małe, rzeka płytka, a wzgórza niewysokie, żaden potwór albo yeti by się tu nie ukrył, ale tajemn
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | dla dzieci i młodzieży, literatura przygodowa |
Wydawnictwo: | My Book |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 12.06.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.