SPRAWDŹ STATUS ZAMÓWIENIA
POMOC I KONTAKT
Ulubione
Kategorie

Dzień cudu

O Akcji

Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.
Dowiedz się więcej
  • Promocja
    image-promocja

książka

Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data wydania 2016
Oprawa miękka
Liczba stron 464

Opis produktu:

Czasem trzeba prawie umrzeć, by zacząć żyć na nowo.

Pewnej nocy los na drodze Piotra stawia Hankę. Piotr ratuje jej życie i czuje się za nią odpowiedzialny. Hanka początkowo jest nieufna, powoli otwiera się przed nim.
Skrajnie różni, a potrzebni sobie. Ona z bagażem trudnych doświadczeń i piętnem śmierci, on niedoceniony z porażającą niemocą twórczą. Zawierają układ. On jej pomoże wymyślić sposób, by mogła odejść na swoich warunkach, a w zamian zyska temat na książkę. Hanka sporządza listę marzeń, które chciałaby zrealizować przed śmiercią.
Każdy dzień z Piotrem to dla Hanki dzień cudu.

Wioletta Sawicka urodziła się i mieszka na Warmii. Z wykształcenia pedagog, z pasji dziennikarka radiowa, prasowa i telewizyjna. Zawodowo realizuje się w pisaniu reportaży i przeprowadzaniu wywiadów z ciekawymi ludźmi. O sobie wie jedno - że składa się z samych sprzeczności. Prywatnie szczęśliwa żona wciąż tego samego męża, matka bardzo dorosłego syna oraz dorastającej córki. Pasjami lubi czytać książki. Najlepiej kilka naraz. Autorka powieści `Wyjdziesz za mnie, kotku?`, `Będzie dobrze, kotku`i `Jeśli się odnajdziemy, kotku`.
S
Szczegóły
Dział: Książki
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Oprawa: miękka
Rok publikacji: 2016
Wymiary: 125x195
Liczba stron: 464
ISBN: 978-83-8069-420-0
Wprowadzono: 04.08.2016

RECENZJE - książki - Dzień cudu - Wioletta Sawicka

Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.

4.6/5 ( 10 ocen )
  • 5
    8
  • 4
    0
  • 3
    2
  • 2
    0
  • 1
    0

Wpisz swoje imię lub nick:
Oceń produkt:
Napisz oryginalną recenzję:

Izabela

ilość recenzji:1037

brak oceny 5-10-2016 11:16

"Od dziś będziemy mieszkać tam we trójkę. Mój mąż, ja i rak. Rak należy tylko do mnie. Mój mąż jeszcze nie wie, że ma konkurenta."

Czytając opis "Dnia cudu" ani chwili nie zastanawiałam się nad tym, aby sięgnąć po tę powieść. Gdybym tego nie zrobiła, nie wiedziałabym jak wiele tracę.

Gdy w wieku zaledwie dwudziestu pięciu lat nasze życie się kończy, chciałoby się krzyczeć. No bo jak to? To już? Przecież mając tyle lat, człowiek nawet na dobre nie zacznie żyć. Nierzadko wiemy kim jesteśmy, co chcemy w życiu osiągnąć... Gdy Hanka dowiaduje się, że ma nieuleczalny nowotwór pnia mózgu, jej całe życie wywraca się do góry nogami. W jednej chwili cały jej świat przewartościowuje się. Dzieje się to za sprawą jej najbliższych, ale i samej siebie. Zamyka się w sobie, odgradza od innych murem nie do przebicia. A jakby tego było mało, mamy tu do czynienia z bolesną przeszłością Hanki związaną z wielokrotnymi bolesnymi zawodami i rozczarowaniami doznanymi ze strony jej najbliższych, od których nie zaznała miłości. Kolejny raz widzimy, jak ogromne znaczenie na przyszłość ma to, co dzieje się w dzieciństwie.

"Są słowa, które ranią, ale są też takie, których brak boli najbardziej. Ja nigdy nie usłyszałam tego ani od matki, ani od ojca. Nie było ich na to stać. Na to jedno, jedyne słowo. Przez to jestem kaleką."

Dużo zmienia się w życiu naszej bohaterki, gdy sporządza listę marzeń oraz podpisuje pewien pakt z czterdziestoletnim byłym policjantem Piotrem. Ale czy uda się go zrealizować? Tego oczywiście nie zdradzę. Powiem tylko tyle, że sprawy mocno się skomplikują.

"Razem ze mną biegnie mój rak. Jesteśmy już złączeni ze sobą aż do śmierci, stanowimy jedność jak jin i jang, awers i rewers tej samej monety. Ja nie mogę istnieć bez niego, on żywi się mną... Będę tańczyć chocholi taniec w rytm jego muzyki."

Autorka w sugestywny sposób przedstawiła nam poszczególne etapy po diagnozie choroby, jakie musi przejść Hanka. Tu każda sekunda, słowo, gest, mają zwielokrotnione znaczenie.

Obserwujemy żal, rozpacz, niezrozumienie. A w tle tego wszystkiego pojawia się również subtelny wątek miłosny.

"Mój rak miał mnie. Kochał mnie tak samo mocno, jak ja go nienawidziłam."

Zakończenie mocno mnie zaskoczyło. Spodziewałam się zupełnie innego, ale to chyba dobrze, bo to niesie w sobie przesłanie, że tak naprawdę nic nas nie ogranicza jeśli chodzi o marzenia. Marzmy i spełniajmy nasze marzenia, bo tylko od nas samych zależy czy będziemy szczęśliwi. Wykorzystujmy każdą chwilę najmocniej jak się da, nie trwońmy niepotrzebnie życia na głupoty, szkoda czasu.

"Za bardzo bałam się przeszkód, by wcześniej je uwolnić. Teraz raptem wszystko się przewartościowało. Przekonałam się, że nie wolno stawiać granic swoim marzeniom. Powinny zawsze je przekraczać. Gdyby to ode mnie zależało, do siedmiu grzechów głównych dopisałabym ósmy, grzech zaniechania. Jest dużo bardziej niewybaczalny niż cała reszta. Gdyby życie było spowiednikiem, nie dostałabym rozgrzeszenia. Za dużo przepuściłam między palcami i prawie wszystko mi umknęło."

Narracja z punktu widzenia dwójki głównych bohaterów - Piotra i Hanki - jest bardzo dobrym i trafnym zabiegiem. Lubię mieć wgląd w myśli, uczucia i życie danego bohatera, i tym samym lepiej zrozumieć co nim kieruje w danej sytuacji. Język jest prosty, plastyczny. Wszystko jest po coś, ma swoje znaczenie, nic nie jest naciągnięte czy przekombinowane.

Pokochałam Hanię i Piotra - no bo jak nie można? Niby historia choroby jakich wiele, ale dla mnie to coś więcej. Zakończenie tej historii rozwaliło mnie totalnie. Płakałam, płakałam, płakałam... Dawno książka nie wywołała we mnie aż takich emocji.

Powieść mądra, wyjątkowa, wzruszająca, smutna, melancholijna, przygnębiająca o przyjaźni, miłości, dojrzewaniu do przemiany i pogodzeniu się z tym, co nieuchronne. Przepełniona wielkim bólem i cierpieniem, gdzie pojawia się patologia, odrzucenie, poczucie osamotnienia, depresja. Wioletta Sawicka oczarowała mnie swoim ciepłym, płynącym z serca słowem. Dajcie się skusić, a na pewno nie pożałujecie.

sza-terazczytam.blogspot.com

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Synthia

ilość recenzji:3

brak oceny 23-03-2017 09:34

Powieść z cyklu kobiecych, która ujęła mnie lekkością, ale przy okazji polało się też wieeele łez. Nie tylko tych wzruszenia i smutku, ale również łez radości. Jednym słowem zauroczyła mnie. Nie tylko książka, ale również główny bohater i Jego rodzice. Fantastyczna opowieść wyzwalająca ogrom emocji i poruszająca swoim optymizmem. Świetna narracja pokazująca punkt widzenia dwóch różnych osób i doskonałe poczucie humoru to ogromne walory tej książki. Historia może prosta, ale w swej prostocie naprawdę urokliwa. Polecam

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

KanapaLiteracka

ilość recenzji:38

brak oceny 21-09-2016 11:16

Wioletta Sawicka jest autorką uwielbianej przeze mnie Kociej Trylogii. Sięgając po Dzień cudu byłam przekonana, że dostanę coś w zbliżonym klimacie, tyle, że skumulowanego do jednej części. Niepomna poważnej tematyki szykowałam się na dobrą rozrywkę (bo przecież Jojo Moyes pokazała, że to możliwe). Jakież było moje zdziwienie, kiedy odkryłam, że zarys fabularny i klimat powieści nie mają nic wspólnego ze wspomnianymi Kotkami. Pani Wiola w swojej czwartej książce odsłoniła zupełnie nową, zaskakującą stronę swojej twórczości.

Posługując się intuicją powinniśmy podejrzewać, że Hanka po usłyszeniu diagnozy wypełznie spod szarej kołderki, jaką otulone jest jej życie i w końcu spróbuje żyć pełną piersią. Niestety staje się zupełnie odwrotnie. I bardzo dobrze, bo poleciałoby to po schemacie. Bohaterka jeszcze bardziej zamyka się w sobie zawiedziona tym, jak niesprawiedliwie potoczyły się jej losy. I właściwie nie mogłam się z nią nie zgodzić. Szeroko rozwinięta retrospekcja we wspomnieniach dziewczyny doskonale zobrazowała nam z czego wyszła i w co wdepnęła. Przysłowiowe ?z deszczu pod rynnę?? Być może.

Narracja w pierwszej osobie płynie z dwóch źródeł. Z perspektywy Hani i Piotra. W początkowej części książki autorka szybko ratuje nas z ciężkiej atmosfery, jaką jest zasłyszana diagnoza Hanki. Przenosimy się do mieszkania Piotra, gdzie słyszymy zdanie: Nie cierpię, jak panoszy się po moim mieszkaniu i mówi do mnie ?Piotruś?. Mało nie rozpłakałam się ze śmiechu. Zdrabnianie męskich imion zawsze działało na mnie jak płachta na byka, więc trafiony zatopiony! Na późniejszym etapie narratorzy naprzemiennie prowadzą nas przez fabułę odkrywając przed czytelnikiem swoje myśli i uczucia, a skrzętnie ukrywając je przed sobą nawzajem.
Książka jest przesycona polskim klimatem i jest nieprawdopodobnie realistyczna. Budowa dialogów, nowinki z kraju i ze świata, typy osobowości postaci, ich wady i to w jaki sposób potrafią wykorzystywać swoje atuty. Wszystko to buduje bardzo ciekawy klimat. W świecie, który nas otacza poznajemy historię nowo poznanych osób. Odnosi się wrażenie, że w rzeczywistości, którą bardzo dobrze znamy, pośród przechodniów na ulicach w każdej chwili mogą nas minąć Hania z Piotrem prowadząc swoją niebezpieczną grę. Dlaczego niebezpieczną? Bo muszą zagrać samymi emocjami, a stawką jest życie i szczęście.

Choć fascynującym było posłuchać (przeczytać) co nieco o pracy bestselleryka, to moją uwagę najbardziej przyciągnął młodzieżowy slang. Ogólnie książka jest napisana, jeśli chodzi o stylistykę, pierwszorzędnie, niezwykle starannie i kwieciście, ale ten żargon podbił moje serce. Niby taki niedbały i niechlujny, ale w rzeczywistości przekazuje całkiem poprawną, merytoryczną i zaskakująco głęboką treść.

Obleci. Jest kasa, ful wypas, tylko ludzi brak ? zaśmiał się sarkastycznie. ? Przeciąg hula na marmurach.
Szczerze bałam się, że książka wyszła w złym momencie. W chwili, kiedy szum po Zanim się pojawiłeś jeszcze nie przebrzmiał, a tematyka eutanazji kojarzy się opacznie z romantycznymi uniesieniami. Bałam się, że czytelnicy będą oczekiwali podobnych zagrań, że posądzą książkę o naśladownictwo. Od chwili przeczytania pierwszego rozdziału mój strach uleciał. To tak indywidualna i dobra historia, że? zasługuje na hollywoodzką produkcję? Nie! Będę bardzo mocno trzymała kciuki, żeby żadna produkcja jej nie zniszczyła.

Książka jest bardzo romantyczna, choć romantyzmem z konieczności zawoalowanym, pełnym niepewności i panicznie łaknącym wznioślejszych uczuć. Jest również całkiem zabawna i wzruszająca, ale przede wszystkim mądra mądrością płynącą z doświadczenia. Słowem ? bardzo dobra pozycja.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?

Books Hunter

ilość recenzji:1

brak oceny 24-08-2016 09:32

"Dzień cudu", to już moje czwarte spotkanie z twórczością autorki. Cykl "Wyjdziesz za mnie, Kotku" przypadł mi do gustu. Przeczytałam całą trylogię i pewnie jeszcze kiedyś do niej wrócę. Zastanawiałam się, jaka będzie najnowsza powieść Wioletty Sawickiej i powiem Wam, że byłam zaskoczona! Może temu, że (wiem powtarzam się) ostatnio nie mam w zwyczaju czytać opisów książek. Zdarza mi się to, ale rzadko. I dlatego treść "Dzień cudu" mnie zaskoczyła, ale pozytywnie, ponieważ to zupełnie coś innego. Coś kompletnie różniącego się od romantycznej historii z poprzedniej trylogii autorki. I jestem bardzo na tak, ponieważ lubię poznawać twórczość autora w różnych odsłonach.

Narracja z punktu widzenia dwójki głównych bohaterów - Piotra i Hanki - jest jak najbardziej w punkt. Zawsze powtarzam, że lubię taki zabieg stylistyczny, dzięki niemu mamy wgląd w myśli i życie danego bohatera książki. Poznajemy Hankę, jej smutną przeszłość, szarą teraźniejszość i czarną dziurę przyszłości. Poznajemy Piotra, jego całkiem przyjemną przeszłość, bujną i zawirowaną teraźniejszość oraz przyszłość, której nie da się skonkretyzować. Dwa światy zderzają się ze sobą. Hanka poznaje Piotra i od tej pory wszystko się zmienia. Jednak nie myślcie, że kiedy oni się ze sobą poznają, to następuje wielki bum miłosny. Nie. Po przemyśleniach Hanki spodziewałam się tego, co nastąpi, więc tutaj zaskoczenia nie było, ale kilka razy autorce udało się mnie zbić z tropu. Jednak często powieść była przewidywalna, chociaż nie jest to jakoś szczególnie negatywne.

Jeśli chodzi o postaci... Sama nie wiem, może się trochę czepiam, ale sądzę, że ich kreacja mogłaby być konkretniejsza. Żałuję, że nie udało mi się z nimi zżyć. Owszem w pewnych momentach było mi smutno z powodu Hani czy też, było mi żal Piotra. Ale z drugiej strony, postaci są takie lekko mdławe. Piotra widzę bardziej takiego twardego i nieustępliwego, zaś Hanie bardziej kruchą i mniej taką twardą, chociaż w zasadzie z drugiej strony to, że jest odważna i sobie jakoś radzi w zaistniałej sytuacji jest dobre. Jednak miałam wrażenie, że Hania jest wykreowana na taką zakompleksioną i szarą myszkę, a jej zachowanie różni się od jej wizerunku, i trochę się to gryzie. Takie moje spostrzeżenie odnośnie bohaterów, które nie musi akurat Wam przeszkadzać.

Sądziłam, że "Dzień cudu" wzruszy mnie, złapie mocniej za serce, wzbudzi więcej emocji. Książkę czytało się naprawdę dobrze, autorka ma bardzo fajny styl, ale zabrakło mi tego, żeby ta powieść wywołała we mnie większe emocje, a szkoda...

Ogólnie rzecz biorąc, "Dzień cudu" jest dobrą książką, która porusza ciężkie i życiowe tematy, a bohaterowie są bardzo prawdziwi. Podobała mi się, ale zabrakło tego "czegoś". Niniejsza powieść jest kierowana w stronę kobiet, więc młodzieży ją raczej odradzam. Aczkolwiek, jest godna polecenia wszystkim chętnym, więc... Czytajcie.

sol-shadowhunter.blogspot.com

Czy recenzja była pomocna?

Robert Woźniak

ilość recenzji:997

brak oceny 7-08-2016 09:05

Polska literatura ma to do siebie, że większość, tworzona jest, na przysłowiowym kolanie, a co za tym idzie, dla mnie, jako czytelnika, nie ma to żadnego sensu, więc sięgam rzadko, albo wcale, książek jest tyle, że zawsze znajdę coś na co warto stracić czas, albo nawet, nauczyć się czegoś.Wyjątki od reguły, to zupełnie inna para kaloszy, zdarzają się i takie.

"Dzień cudu", opowiada historię pewnej pary, która poznaje się w nietypowych okolicznościach i od tej pory, każdy dzień jest tym najważniejszym.Szczególnie, że choroba, która, nie zna ilości, postanawia wmieszać się w całą tą sprawę.Rozpoczyna się walka, nie tylko o godną śmierć, ale i o jak największy przydział szczęścia, zanim nie będzie za późno.

To tyle, względem fabuły.Oczywiście, w książce, jest tego o wiele więcej, ale to nie gimnazjum, żebym streszczał całą powieść, co do słowa.Przede wszystkim, przedstawiona jest tu, nierówna walka, z okropną chorobą, jaką jest rak.To bezlitosna bestia, która atakuje znienacka, potrafi się nawet zakamuflować, żeby uderzyć znowu, gdy się tego najmniej spodziewamy.Oczywiście rodzące się uczucie, w tej beznadziejnej sytuacji, to taki promyk słońca, na zachmurzonym niebie.Kobieca literatura, ktoś powie, jakże ja nie lubię takiej segregacji rasowej...

Książkę otrzymałem, dzięki uprzejmości Wydawnictwa Prószyński i s-ka.

Czy recenzja była pomocna?

Bookendorfina

ilość recenzji:1534

brak oceny 3-08-2016 08:20

"Razem ze mną biegnie mój rak. Jesteśmy już złączeni ze sobą aż do śmierci, stanowimy jedność jak jin i jang, awers i rewers tej samej monety. Ja nie mogę istnieć bez niego, on żywi się mną... Będę tańczyć chocholi taniec w rytm jego muzyki."

Zastanawiałam się, czy sięgnąć po ten tytuł, decyzja padła na tak, i teraz wiem, jak wiele bym straciła, gdybym się na niego nie zdecydowała. Pięknie napisana powieść, bardzo przyjemna narracja, czaruje słowem, działa na emocje, wzrusza, pobudza wyobraźnię, nie można oderwać się od przedstawianej historii. Opowieść, która wymyka się z ram książki do świata realnego, i odwrotnie, jakże wiele podobnych scenariuszy życia maluje przeznaczenie. Bolesnych strat szczęścia, które jeszcze nie nadeszło, nie zdążyło lub pojawiło się zbyt późno, za mało, nie w porę. Bardzo przejmujący odcień życia, gorzki smak zawiedzenia i porażki, rozpaczliwe trwanie w nadziei i zachłanne przywoływanie optymistycznych myśli. Liczenie na nadzwyczajny uśmiech losu, wyławianie radości z maleńkich cudów dnia codziennego, intensywne przeżywanie ulotnych chwil i ciepłych promieni uczuć okazywanych przez najbliższych.

Dwudziestopięcioletnia mocno zakompleksiona Hanka, której życie nie rozpieszczało oferując niezbyt szczęśliwe dzieciństwo i mało kolorową młodość, dowiaduje się, że ma nieuleczalny nowotwór pnia mózgu. W jednej chwili cały świat kobiety zawirował, obrócił i przewartościował się. Dużo za sprawą najbliższych, jak i samej siebie, zamyka się w sobie, odgradza od innych, pamiętając o wielokrotnych bolesnych zawodach i rozczarowaniach doznanych z ich strony. Zdaje sobie sprawę, że kiedy tylko pojawiają się problemy czy kłopoty, zawsze prezentuje postawę uciekiniera. Jak będzie tym razem, czy również zdecyduje się na szybką ucieczkę, a może jednak podejmie wyzwanie w miarę własnych możliwości i szans? Dlaczego właśnie teraz spotyka na swej drodze czterdziestoletniego Piotra, byłego policjanta, obecnie pisarza powieści kryminalnych? Jaką umowę zdecyduje się z nim podpisać, jak zmieni ona ich obojga, stracą czy zyskają na niej?

Przenika nas przyjemny dreszcz intensywnej satysfakcji czytelniczej, kiedy zarówno fabuła, jak i narracja, doskonale wpasowują się w oczekiwania, potrzeby i nastrój czytelnika, może nawet nawiązują do doświadczeń życiowych, towarzyszących im obaw, lęków, ale również ufności i wiary. Mocno zagłębiamy się w losy głównej bohaterki, sugestywnie odbieramy kolejne etapy godzenia się z nieuchronnością śmierci, bezwzględnością nieuleczalnej choroby, ograbiającej człowieka z lat możliwego szczęścia, miłości i pogody ducha. Każda sekunda, minuta, słowo, gest, dotyk, wyraz akceptacji, liczą się ze zwielokrotnioną siłą, przynoszą magiczne ukojenie i nadają mocy do walki, choćby o jeszcze jeden dzień, tydzień, w gorących pragnieniach miesiąc i nową porę roku.

Snując przypuszczenia i zakładając prawdopodobny ciąg wydarzeń, spodziewałam się pewnego zakończenia książki, już je sobie ułożyłam w głowie i w sercu. Jednak autorka zaskoczyła mnie, podsuwając zupełnie inną propozycję, może faktycznie bardziej właściwą i odpowiednią, bo niosącą w sobie przesłanie, że tak naprawdę nic nas nie ogranicza w marzeniach. Spełniajmy je radośnie, nie zaniedbujmy, nie pozostawiajmy na później, bo przecież nie mamy żadnej gwarancji, że owo później nastąpi, że można będzie wynegocjować więcej czasu. Czując, że zapętliliśmy się w życiu, przeciwstawiajmy się jego nudności, mierności i nijakości, poprzez odważne decyzje i działania, wprowadzajmy konieczne zmiany, nadajmy dniom kolorytu, optymizmu i nadziei. Nie wszystko co przeszłe jest złe, dokonajmy selekcji i wybierzmy to, co najlepsze dla nas. Na tym zbudujmy bazę w walce o lepsze jutro, poczucie czerpania z życia garściami, znalezienia prawdziwego siebie i spasowanego do oczekiwań miejsca na ziemi.

Opinia bierze udział w konkursie

Czy recenzja była pomocna?