Gra zwróciła moją uwagę kiedy zobaczyłem ją na półce u szwagierki ? lubię ten odcień błękitu i to dlatego, zresztą grzbiet opakowania też wydawał mi się jakiś taki znajomy. Kiedy ją rozpakowaliśmy na ostatnich urodzinach, to już cała rodzina się nią zainteresowała, ze względu na piszczałkę. Wszystkie mamy i babcie obecne na imprezie zaczęły nazywać ją ?pierdzioszkiem?, bo jej odgłos kojarzy się z jednym?, ale cicho-sza, bo to Taboo!
Produkt ten jest bardzo popularny i niedrogi, dostać go możemy w większości sklepów z grami i zabawkami, często okazyjnie na promocjach. Na pudełku standardowo zawyżono wiek uczestników ? niby 13+. Sprawdzi się na wszystkich dziecięcych spędach, ponieważ uczestniczy w niej od 4 osób wzwyż (gra zespołowa, drużynowa), zatem przypuszczalnie nawet cała klasa podstawowa naszego szkraba może się nieźle bawić, oczywiście jeśli sąsiedzi nie będą interweniować. Przyznamy, że mogliby, bo na pewno będzie wtedy głośno, bardzo wesoło i zabawnie, no i wiadomo ? gwarnie.
W pudełku znajdziemy klepsydrę, która przyspieszy wszystkie ślamazary i tłuki, kostkę z symbolami, pierdzącą piszczałkę, pudełko do trzymania kart z hasłami, których jest rozpisanych aż 1000 na 250 blankietach! Na ściankach kostki znajdują się: ludek ? tylko jeden gracz z waszej grupy odpowiada w tej turze, zegar x2 ? podwójny czas na odgadnięcie, dwa ludki ? wyścig drużyn, która pierwsza odgadnie dane hasło, kolumna ? siedzimy nieruchomo, nawet hasła zmienia za nas druga osoba, T ? Taboo, czyli zasady bez zmian.
Cała zabawa polega na opisywaniu wylosowanych haseł, ale bez użycia kluczowych słów, z których zazwyczaj korzysta się do ich identyfikacji. Próby naprowadzenia graczy na określone hasło wychodzą wtedy naprawdę pokracznie i dlatego śmiesznie, a gracze wielokrotnie są zaskoczeni, jak bardzo brakuje im tych konkretnych, zakazanych wyrazów-podpowiedzi. W momencie kiedy użyjemy naszego tabu, gracz z przeciwnej drużyny siedzący obok korzysta z pierdzioszka i trąbi ile gazy mocy dały. Czas gra nam ostro na nerwach, a my jesteśmy zagubieni i czujemy się jakby wyrwano nam język z gęby, bo zazwyczaj używamy typowych skrótów myślowych, a kiedy ich brakuje, trzeba bardzo kluczyć i kombinować.
Rozgrywka to trochę takie przeciwieństwo kalambury ? nie gestykulujemy, nie naśladujemy głosów oraz nie pokazujemy niczego na częściach ciała (chyba, że po imprezie jak już zostaniemy we dwoje). Używamy tylko wszystkich dozwolonych słów i nie wolno nam omijać zasad korzystając z liczby mnogiej, czy typowych skrótów jak TV dla telewizji.
Taboo uczy nas elokwencji, opowiadania w zakręcony sposób o rzeczach prostych, poszukiwania nowych form wyrazu. Podczas zabawy ćwiczymy artykułowanie się, otwieramy się na ludzi, stajemy się bardziej swobodni ? świetna gra do przełamywania pierwszych lodów.
http://mlodygiercownik.pl/2016/05/19/recenzja-gry-taboo/