- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.m ojciec Joseph - przedstawił się, widząc moją lekko zaskoczoną minę. Odruchowo spojrzałem na zegarek. Dochodziła godzina siedemnasta. - Witam. Jestem Paweł. Proszę, niech ojciec wejdzie do środka - wykonałem zapraszający gest. - Mów mi Joseph. Wszyscy tak mnie nazywają. - Oczywiście. To moja żona, Magda - dokonałem dalszej prezentacji. - Pewnie się dziwicie, że tak wyglądam. Pracuję w Kongo już dwadzieścia dwa lata. Porzuciłem wszelkie konwenanse. Mojego Boga mam w sercu. Nie muszę umartwiać się dodatkowo, nosząc długie ubrania. A tak ? propos, poczęstujecie mnie szklanką wody? Jechałem do was prawie cały dzień. - Naturalnie, proszę - Magda otworzyła butelkę wody mineralnej. - Tak. Bąbelki. Cywilizacja - powiedział po kilku łykach Joseph - trochę brakowało mi tego. Nagle w oknie pokazała się czarna twarz człowieka, który krzyknął coś w niezrozumiałym języku. Zerwałem się na równe nogi i zasłoniłem żonę. - Spokojnie, to tylko Mobasa. Mój uczeń i przewodnik. Zna około dwudziestu dialektów suahili. Będzie bardzo pomocny w naszej wyprawie. A więc jutro o piątej rano wyruszamy. - Tak wcześnie? - z nieudawanym zaskoczeniem zapytała Magda. - Czeka nas cały dzień drogi. I tak macie szczęście, bo większą część trasy pokonamy łodzią. Musimy dotrzeć do Bantu przed nocą. W ciemności żeglowanie na rzece jest niebezpieczne. - Czy ojciec, to znaczy, Joseph, myślisz, że czarownik Bantu nam pomoże? - zapytałem szczerze. Po kilku minutach ciszy otrzymałem odpowiedź. - Nie pochwalam tego, co chcecie zrobić. Jestem katolickim duchownym, a Kościół nie uznaje zabobonów. Ale znam ludzi Bantu od lat i widziałem rzeczy, których nawet dzisiaj nie potrafię wytłumaczyć. Pomogę wam. Ścieżki Pana są niezbadane. - A więc jest nadzieja? - cicho odezwała się Magda. - Spakujcie swoje rzeczy. Jutro Mobasa zabierze je do samochodu. Wyruszamy o piątej rano. Kiwnięcie naszych głów przypieczętowało zawartą umowę. * Czerwony kurz zdawał się wszechobecny. Jedyną ochroną przed nim była podwójnie złożona chusta naciągnięta na nos i usta. Wysłużony jeep z wyraźnym wysiłkiem pokonywał kolejne połacie buszu. Jedynym urozmaiceniem krajobrazu były pojawiające się i znikające stada antylop, które towarzyszyły nam od początku drogi. Siedziałem z Magdą w tyle samochodu, otoczony stosem tobołków. Joseph w milczeniu kurczowo trzymał kierownicę, od czasu do czasu ruszając gałką zmiany biegów. Natomiast Mobasa rozglądał się gorączkowo, co chwila przykładając lornetkę do oczu. - Simba! Simba! - zawołał nagle nasz czarny przyjaciel, wskazując palcem przed siebie. - Co on powiedział? - spytała Magda. - Że pod drzewem leży lew. To w języku suahili - beznamiętnie wyjaśnił duchowny. - Za godzinę dojedziemy do rzeki. Tam przesiądziemy się na łódź. - Tak. Woda. Nareszcie się wykąpię i zmyję z siebie ten kurz - podekscytowała się moja żona. - Nie radzę - ciągnął Joseph. - W rzece są aligatory, węże i mnóstwo innego plugastwa. Dalsza część drogi przebiegła nam w zupełnej ciszy. Widok zielono-niebieskiej rzeki znacznie poprawił nam humor. Wysiadłem z samochodu i podszedłem do brzegu. Wpatrywałem się w leniwie przelewające się masy wody, znikające za horyzontem. Nieliczna roślinność tuliła się do życiodajnej cieczy, czerpiąc z niej siły potrzebne do przetrwania w tak suchym klimacie. Spojrzałem za siebie. Joseph razem z Mobasą właśnie kończyli podłączać samochodowy kompresor do niewielkiego pakunku, który po chwili przemienił się w duży gumowy ponton. Po kilkunastu minutach cała nasza czwórka siedziała w nowym środku transportu, a niewielki silniczek spalinowy popychał nas w górę rzeki. Słońce było już w zenicie. Nieliczne drzewa rzucały niewielki cień. Monotonia krajobrazu zaczęła działać na mnie usypiająco. Ułożyłem się wygodnie. Nawet nie wiem, kiedy zamknąłem Gwałtowne szarpanie wyrwało mnie z letargu. Gdy się ocknąłem, zobaczyłem twarz mojej żony w czerwono-szarej poświacie. Zapadał już zmrok. - Paweł. Obudź się. Już jesteśmy na miejscu. Słyszysz? Podniosłem głowę. Kilkanaście prawie nagich postaci przyglądało nam się ciekawie. Ich twarze były pomalowane na biało, a na ciałach można było dostrzec dziwne wzory. Mobasa starał się wykorzystywać do porozumienia się z tubylcami swoje zdolności lingwistyczne, pomagając sobie nerwową gestykulacją. Po kilku minutach takiej konwersacji podszedł do nas i powiedział łamaną polszczyzną: - Oni przyjaciel. My przyjaciel. Wódz prosi. Jedzenie - poklepał się po brzuchu. - Widać szef wioski zaprasza nas na kolację - wyjaśnił milczący dotąd Joseph. - Powiedz mu, że przyjmujemy zaproszenie. Mamy dla nich podarunki. - Bantu lubić podarunki - błysnął białymi zębami nasz tłumacz i zaczął rozpakowywać torby po
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | My Book |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 29.06.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.