- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ołę. - Tylko ja z najbliższej rodziny poszedłem do kołchozu - mówi Mirczew. - Chciałem spróbować innego życia, bo to z niedźwiedziami już znałem. Wielu niedźwiedników poszło, jak ja, do pracy w kołchozie. Ale przecież wychowałem się przy meczkach. Znałem wszystkie piosenki, wszystkie sztuczki, wszystkie historie. Dwa niedźwiedzie mojego ojca sam wykarmiłem butelką ze smoczkiem. Jak mi się syn urodził, to razem się chowali. Nieraz się pomyliłem i mały pił z butelki niedźwiedzia, a niedźwiedź z jego. Więc jak zwolnili mnie z kołchozu, wiedziałem jedno: jeśli chcę dalej żyć, muszę jak najszybciej znaleźć niedźwiedzia. Bez niedźwiedzia nie przeżyję roku. Jak znalazłem? Czekaj, zapalę jeszcze jednego papierosa i wszystko ci opowiem. 3. Po niedźwiedzia pojechałem do rezerwatu Kormisorz. To znany teren łowiecki; podobno Breżniew darował naszym komunistom miliard lewów długu, żeby tylko brali go tam na polowania. Tak mi mówił jeden facet, który w Kormisorzu pracował czterdzieści lat, ale czy to prawda - nie wiem. Najpierw musiałem jechać do Sofii, do ministerstwa odpowiedzialnego za lasy, bo miałem tam kolegę ze szkoły. Dzięki niemu dostałem talon na niedźwiedzia, do zrealizowania w Kormisorzu, więc prosto z Sofii pojechałem do rezerwatu. Znali mnie tam ze słyszenia, bo mój brat Stefan kiedyś do nich przyjeżdżał z innymi niedźwiednikami, a on był w tamtych latach prawdziwą gwiazdą. Występował w bardzo drogiej restauracji nad Morzem Czarnym, gdzie bywali nawet członkowie kierownictwa partii komunistycznej. Kilka razy telewizja go pokazywała. Dużo ludzi w całej Bułgarii go kojarzyło. Stefan swojego niedźwiedzia miał z ogrodu zoologicznego z Sofii. Jeden pijany żołnierz włamał się tam na wybieg dla niedźwiedzi, matka miała akurat małe, więc rzuciła się na niego i ubiła na miejscu. Musieli ją uśpić, tak robią w zoo, jeśli zwierzę zabije człowieka. Stefan skądś się o tym dowiedział i pojechał kupić jedno z niedźwiedziątek. W restauracji najpierw występowały dziewczyny, które tańczą na węglach, potem on. Zaczynał od zapasów z niedźwiedziem, a na koniec - niedźwiedź masował plecy dyrektora restauracji. Potem do brata ustawiała się długa kolejka ludzi, żeby ich też niedźwiedź wymasował. Zarabiał na tym piękne pieniądze. Oczywiście musiał się dzielić z dyrektorem, ale wystarczało dla nich obu. Pojechałem więc do Kormisorza, gajowy kazał przekazać pozdrowienia dla brata, a potem wyprowadzili tę małą. Miała kilka miesięcy. Takie są najlepsze, bo jeszcze nie są zbyt przyzwyczajone do matki; jeszcze da sobie zmienić opiekuna i nie będzie grymasić. Starszy niedźwiedź, jak go zabrać od matki, potrafi się zagłodzić. Patrzy się na mnie. Ja się patrzę na nią. Myślę: - Przyjdzie do mnie czy nie przyjdzie? Kucnąłem. Wyciągnąłem rękę. Wołam: - No, chodź, maleńka, chodź. Ona nic. Tylko patrzy na mnie, a oczy ma jak dwa węgle. Zakochałbyś się w tych oczach, mówię ci. Wyjąłem z kieszeni chleba, położyłem do klatki i czekam, czy wejdzie. Znów się na mnie popatrzyła. Zawahała się chwilę, ale weszła. Pomyślałem sobie: - To już jesteś moja. Na dobre i na złe. Bo dobrze wiedziałem, że niedźwiedź z człowiekiem i trzydzieści lat może żyć. To przecież pół życia! Zapłaciłem za nią trzy i pół tysiąca lewów, ale nie żałowałem nawet jednej stotinki. Od razu mi weszła do serca. Te pieniądze to była moja odprawa z kołchozu i jeszcze trochę pożyczone. Moskwicz można było wtedy kupić za mniej więcej cztery tysiące. Ale na moskwicza pieniędzy już mi nie starczyło. Część drogi jechałem więc z małą autobusem i już wtedy było mi przyjemnie, bo wszystkie dzieci interesowały się moim niedźwiedziem i chciały go głaskać. Pomyślałem, że to dobry znak. I że naprawdę fajny niedźwiedź mi się trafił, przyjazny, budzący sympatię. I już wtedy pomyślałem: - Będziesz miała na imię Walentina. Ty jesteś piękną niedźwiedzicą, a to jest piękne imię, w sam raz dla ciebie. I tak już zostało. Walentina, w skrócie Wela. Potem musieliśmy zmienić autobus na pociąg i Wela jechała w przedziale bagażowym. Konduktor nie chciał za nią biletu, prosił tylko, żebym mu pozwolił ją pogłaskać. Oczywiście, że pozwoliłem. Ale i tak się uparłem, że za bilet zapłacę. Taki już jestem - jak coś się należy, to trzeba płacić i już. Zawsze kupowałem Weli bilet jak za dorosłego człowieka, bez żadnych zniżek za głaskanie. Raz tylko konduktor się uparł. Powiedział, że ktoś bliski z rodziny jest w szpitalu i on traktuje tego niedźwiedzia jako dobry znak, na szczęście dla tej osoby. Widziałem, że to jest dla niego ważne, więc jeden jedyny raz pieniędzy nie wziąłem. 4. Największy problem miałem z moją żoną. Bo ja do Kormisorza pojechałem w tajemnicy prz
ebook
Wydawnictwo Agora |
Data wydania 2018 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Agora |
Rok publikacji: | 2018 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.