- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.sji miasta, dokonywanej przez firmy deweloperskie; łatwo tu uzyskać zezwolenie, a wiosenne rozlewiska rzadko zmieniają się w powódź, najwyżej raz na dwa, trzy lata. Wzdłuż wałów i ścieżek ciągną się rowy melioracyjne porośnięte trzciną, w rowach tych leżą sobie spokojnie stare pralki, dziurawe gumowce, stłuczone kafelki, a nawet blaszane beczki, z których bardzo powoli cieknie coś maziowatego. W takich rowach leżą również trupy. Ekipa Wątroby podjechała, kołysząc się majestatycznie na wykrotach drogi dojazdowej. Techników i dzielnicowego dostrzegli już z daleka - teren był płaski i bezdrzewny. Gdy Wątroba wychynął na powietrze, podszedł do niego bardzo przestraszony dzielnicowy. - Panie komisarzu, dzielnicowy Dobrowolski melduje się. - Proszę o krótki raport. - Piąta pięćdziesiąt, zgłoszenie na komendę, miejscowy, codziennie chodzi tędy z pieskiem, ratler, lekko podpalany, na trzęsących się nóż Wątroba otaksował dzielnicowego wzrokiem, w oku błysnęło zaciekawienie. - A z rodowodem? - zapytał. - Tak, to znaczy, nie wiem, ale wygląda Ratler rzecz - Hm, nie wie pan. To co pan wie? Może by tak coś o denacie? - O Aha, o tym tam. Piąta pięćdziesiąt, zgłoszenie na komendę, przez miejscowego, znalazł go, jak szedł - No dobra. I kiedy już zgłosił, to co dalej? - Dalej wezwaliśmy pogotowie i ekipę śledczą - z wyraźną ulgą kończył Dobrowolski. Wątroba zanotował sobie w pamięci, żeby dzielnicowego przedstawić do odznaczenia i podszedł do techników kręcących się przy zwłokach. - Kiedy go tu wrzucili, nie żył od dobrych kilku godzin. Rana zadana jakimś dużym ostrym narzędziem. Wątroba spojrzał na obiekt: wąsate, śniade oblicze, tors opięty różową koszulą, na szyi medalik, pewnie z Matką Boską, na ramieniu tatuaż, jakiś znak czy godło. Technicy robili zdjęcia. Wątroba poprosił o zbliżenie twarzy. Za chwilę technik wcisnął mu do ręki kartkę papieru z obliczem leżącego. - Tak szybko? - zdziwił się komisarz. - Przenośne drukarki, idziemy z duchem czasu. - Ale mordujemy po staremu. - Wątroba wskazał brodą w stronę wąsatego denata. - Coś on brudny, ten nasz kolega, nie mówię o kolorze skóry, jakiś taki przyprószony pyłem. Technik spojrzał do rowu. - No fakt. Może go wieźli na węglu. Wątroba uzbrojony w fotkę, adres zamieszkania świadka oraz Chwiejczaka udał się na zwiad po okolicznych domach. Znalazca trupa, gruby właściciel hurtowni artykułów gospodarstwa domowego, nic nie wiedział oprócz tego, że natknął się pechowo na ciało. Tym bardziej pechowo, że dzielnicowy poprosił go o zostanie w domu do południa w celu złożenia wyjaśnień. - A tam, panie, magazynierzy pewnie piją piwo i w karty grają. Bez nadzoru, panie, jak dziadowski bicz rozpuszczeni. Klienci już dzwonili - skarżył się gruby hurtownik. Inni wypytywani, zgodnie z oczekiwaniami potwierdzonymi wieloletnim doświadczeniem, nic nie widzieli ani nie słyszeli. Odnotowali co prawda dwa przypadki rozpoznania twarzy, ale po dokładniejszych wyjaśnieniach okazało się, że jeden z respondentów wziął ofiarę za Saddama Husajna. Drugi rozpoznał go, podał dokładne dane: imię, nazwisko i adres zamieszkania; ale całe podniecenie wywołane sukcesem akcji ucięła wracająca z zakupów żona świadka, która wyjaśniła Wątrobie, że to dane szwagra, na którym małżonek mści się za jakieś złośliwości na chrzcinach. Wątroba wyszedł, zostawiając za sobą huragan małżeńskich wymówek i gróźb karalnych. Zamordowany wyraźnie był elementem obcym na tym terenie. - No, panowie, trzeba coś skołować, bo dzionek w pełni, a my nic - opisał sytuację Stalowy. Koledzy mruknęli coś jakby ,,mhm" i zamilkli. Życie osiedlowe wrzało wokół, babcie chodziły na zakupy, młode matki spacerowały z dziećmi, dzieci z młodymi matkami, śmietniki były opróżniane przez pracowników służb miejskich, psy szczekały, a warzywniak zachęcał do konsumpcji ogórków, pomidorów, bananów, jabłek i żurku śląskiego. W tak pięknych okolicznościach przyrody ekipa Stalowego Kazka gorączkowo się namyślała, co by tu wypić. Po drugiej stronie podwórza pojawił się Zenobiusz Kisiel, emerytowany ślusarz, będący według własnej oceny wzorem prawości i cnót wszelakich. Już z daleka zauważył Stalowego z ekipą i chciał ich ominąć. Kiedy indziej pewnie by mu dali spokój, ale dziś pragnienie było silniejsze, więc Stalowy zaczął go przywoływać werbalnie i ruchowo: - Eee! Chodź no tu, panie Kisiel! Kisiel niechętnie, z ociąganiem, ale podszedł do ławeczkowej trójcy. - Dzień dobry, panie Opałek, i panom też dzień dobry. - A dobry, dobry. Może coś skręcimy, panie Kisiel? Nudno. - Nudno, jak się nic nie robi. A co chcecie skręcać? - No jakąś imprezkę, towarzysko się rozwijać trzeba, nie stać w miejscu, przeć do przodu, tarane
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | RW2010 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 05.10.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.