- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.o serca - odparła dziewczyna jeszcze łamiącym się głosem i ponownie jej oczy spotkały się z oczami Janka. Tymczasem z gościńca dochodziły żałosne jęki. To druga kobieta wyciągnięta spod kolaski jęczała z bólu. Dziewczyna usłyszawszy te jęki, zawołała: - O Boże, co się stało z ciocią! - I podbiegła do leżącej na trawie swojej towarzyszki. - Ciociu Filu, co się cioci stało? - pytała zaniepokojona, klękając nad nią. - Oj, Bisiu - wyszeptała ciocia Fila - rękę mam złamaną, a tobie, gołąbeczko, nic się nie stało? - Nic, ciociu - odparła Bisia. - Jak ci pomóc? - Nie wiem, chyba umrę tu na drodze - zajęczała pani Fila. - Jesteśmy na wasze usługi - zawołali obaj bracia - co mamy czynić? - Myślę - rzekła dziewczyna - że najlepiej by było, gdybyście mogli nas zawieźć do domu, do Stryja, to półtorej mili stąd. Ja jestem Beata Komorowska, a ojciec mój jest starostą stryjeckim. - Ależ owszem - zawołali bracia - chętnie usłużymy jejmościankom - Tak, byle jak najprędzej do domu - wołała ciocia Fila - chcę umrzeć w domu! Młodzieńcy raźnie się zakrzątnęli. Ostrożnie wsadzili ciocię do swojej bryczki, Andrzej usiadł na koźle, by powozić bryką zamiast furmana, który pozostał na straży przy koniach pana starosty i rozbitej kolasce. Janek stanął na stopniu bryki, gotów w każdej chwili do usłużenia niewiastom. Ciocia Fila jęczała z bólu przy każdym wstrząsie. Beata podtrzymywała ją i uspokajała. Janek stojąc na stopniu bryczki obok Beaty, co jakiś czas obejmował wzrokiem twarz pięknej panny, jej twarz wydawała mu się ideałem kobiecego piękna, ucieleśnieniem jego marzeń. Beata była zajęta ciocią, ale rejestrowała spojrzenia Janka, choć sama starała się na niego nie patrzeć. Czuła wyraźnie, że jest obiektem zainteresowania tego dzielnego i przystojnego młodzieńca, po części wprawiało to ją w zmieszanie graniczące z lekkim oburzeniem, a po części była dumna, że ten młody człowiek jest nią tak oczarowany. Jadąc z konieczności noga za nogą, dojechali do dworu pana starosty Komorowskiego już dobrze po południu. Bryczka zajechała przed ganek. Z domu wyszedł szlachcic z podgoloną czupryną, zwany przez domowników żartobliwie marszałkiem dworu. Pan Szaflarski w rzeczywistości był rezydentem u pana starosty i jego totumfackim. Spostrzegłszy brykę, a obok niej nieznanych mu młodzieńców, podszedł do nich i ceremonialnie się kłaniając, zapytał: - Hm, hm, panie dzieju, kogo mam powitać? Ale za chwilę spostrzegł w bryczce Beatę i ciocię Filę i nie czekając już na odpowiedź, krzyknął głośno: - Na miły Bóg, co się stało? Czy nie wypadek jaki? - Ach - zajęczała ciocia Fila - konie nas poniosły, poturbowana jestem śmiertelnie, rękę mam złamaną. Ichmościom tym podziękujcie, że nas wyratowali, inaczej byłoby już po nas! Usłyszawszy te głośne narzekania, wybiegł na dziedziniec pan starosta, potem pani starościna, a za nią cały fraucymer z piskiem i wrzaskiem. Pan starosta podbiegł do Beaty i obejmując ją i tuląc do siebie, pytał: - Czy naprawdę nic ci się nie stało, Bisiu? - Nic, tatku - odparła Beata - tylko ciocia Fila ma złamaną rękę. - To tylko dzięki tym panom - i wskazała na Andrzeja i Janka, którzy stali onieśmieleni nieco z boku - uszłyśmy cało z tego wypadku! I zaczęła opowiadać, jak to konie poniosły kolaskę, jak furman Fedko spadł z kozła, jak one strasznie krzyczały, jak je panowie ratowali. Pan starosta aż się za głowę łapał, słuchając tego opowiadania, wreszcie zwróciwszy się do młodzieńców, rękę do nich wyciągnął: - Serdecznie wam dziękuję za uratowanie życia mojej córki. Nigdy w życiu wam tej przysługi nie zapomnę. A można wiedzieć, z kim mam honor? Młodzieńcy mocno zakłopotani uścisnęli podaną im rękę i Andrzej pokonawszy onieśmielenie, powiedział: - Jesteśmy, jaśnie wielmożny panie starosto, Andrzej i Jan Winniccy z Turad. Wracamy z konwiktu ojców jezuitów ze Lwowa do domu, a naszym ojcem jest miecznik Winnicki z Turad. - Co? - zawołał uradowany pan starosta - synowie Winnickiego? Przecież znam doskonale pana miecznika. Razem na Wołoszczyźnie wojowaliśmy. Ale już z piętnaście lat go nie widziałem. Bardzo jestem rad, że synom mojego starego przyjaciela zawdzięczam życie mojej córki. Ależ wejdźcie do domu, zapraszam was w moje niskie progi, rozgośćcie się i czujcie się jak u siebie! Do młodzieńców podeszła pani starościna. - Ach, moi kochani - rzekła - nie wiem doprawdy, jak wam dziękować za uratowanie naszej Beatki. Proszę, chodźcie, zaraz siadamy do stołu, na pewno jesteście głodni. Poprowadzono młodzieńców do jadalni. Pan starosta posadził ich koło siebie i wypytywać zaczął o zdrowie pana miecznika, o postępy w szkole i dalsze szczegóły dotyczące ratowania córki. Po przełamaniu pierwszych lod
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, powieść historyczna |
Wydawnictwo: | My Book |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 15.06.2012 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.