- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.c tęgim kijem. Wkrótce mieszanie stało się ciężką pracą, bo mikstura w cebrzyku zamieniała się stopniowo w ciemną, coraz gęściejszą maź. W dodatku cuchnęła jak coś martwego od tygodni - i nie dziwota, główny składnik proszku stanowiła mączka kostna. W efekcie powstawał bardzo mocny klej. Im dłużej kopacz go mieszał, tym bardziej dyszał i się pocił. Stracharz zawsze sam mieszał klej i mnie także kazał pilnie ćwiczyć, teraz jednak mieliśmy mało czasu, a kopacz dysponował niezbędnymi mięśniami. Wiedząc to, niepytany wziął się do roboty. Kiedy klej był gotowy, zacząłem dodawać do niego opiłki żelaza i sól ze znacznie mniejszych worków, które przyniosłem ze sobą. Mieszałem powoli, tak by dokładnie rozprowadzić je w miksturze. Żelazo jest niebezpieczne dla bogina, bo potrafi wysączyć z niego siłę, natomiast sól go parzy. Gdy bogin raz znajdzie się w dole, już w nim pozostanie, bo spodnią część kamienia i ściany wykopu pokrywa gruba warstwa mikstury. Przez to stwór musi stać się mały i zostać tam na zawsze. Oczywiście pozostaje jeszcze problem zwabienia bogina do dołu. Na razie jednak nie myślałem o tym. W końcu obaj zrobiliśmy, co trzeba. Klej był gotowy. * * * Ponieważ pomocnik kopacza jeszcze nie skończył, nie miałem nic do roboty. Mogłem tylko czekać na medyka na wąskiej, krętej dróżce, prowadzącej do Horshaw. Deszcz przestał padać, powietrze trwało w bezruchu. Był późny wrzesień i pogoda zaczynała się już pogarszać. Wkrótce czekał nas nie tylko deszcz, dochodzące z zachodu pierwsze pomruki burzy zaniepokoiły mnie na dobre. Po jakichś dwudziestu minutach usłyszałem odległy tętent kopyt. Zza zakrętu wyłonił się doktor, pędzący, jakby ścigały go wszystkie ogary piekieł. Galopował ku mnie, a płaszcz łopotał mu za plecami. Trzymałem w ręce laskę stracharza, toteż nie musiałem się przedstawiać, a poza tym doktor jechał tak szybko, że przez dobrą chwilę nie mógł złapać tchu. Pozdrowiłem go zatem skinieniem dłoni, a on pozostawił spienionego konia, skubiącego długą trawę przed kościołem i ruszył za mną do bocznych drzwi. Otworzyłem je przed nim na znak szacunku, przepuszczając go pierwszego. Tato nauczył mnie okazywać szacunek wszystkim, bo dzięki temu oni także będą mnie szanować. Nie znałem tego doktora, lecz stracharz upierał się przy nim, więc wiedziałem, że musi być dobry. Nazywał się Sherdley, w ręku trzymał czarną, skórzaną torbę. Sprawiała wrażenie niemal równie ciężkiej, jak torba stracharza, którą przyniosłem z Chipenden i zostawiłem w stodole. Postawił ją na ziemi jakieś sześć stóp od pacjenta i nie zwracając uwagi na gospodynię, wciąż szlochającą cicho, zaczął go badać. Stanąłem tuż za nim, nieco z boku, by jak najlepiej wszystko widzieć. Doktor ostrożnie podciągnął czarną sutannę księdza, odsłaniając nogi. Prawa była chuda, biała i niemal bezwłosa. Lecz lewa, ta, którą złapał bogin, napuchła i poczerwieniała. Wyraźnie widziałem spęczniałe fioletowe żyły, stopniowo ciemniejące, im bliżej szerokiej szczeliny w podłodze. Doktor pokręcił głową i powoli wypuścił powietrze. Potem przemówił do gospodyni tak cicho, że ledwie go usłyszałem. - Trzeba ją będzie odciąć. To jego jedyna szansa. Na te słowa po policzkach kobiety znów popłynęły łzy. Doktor spojrzał na mnie, wskazując ręką drzwi. Gdy znaleźliśmy się na dworze, oparł się o mur i westchnął. - Ile jeszcze czasu potrzebujesz? - spytał. - Mniej niż godzinę, doktorze - odparłem. - Ale to zależy od kamieniarza. Osobiście przywiezie mi kamień. - Jeśli to potrwa dłużej, stracimy go. Po prawdzie i tak ma niewielkie szanse. Nie mogę nawet podać mu niczego na ból, bo jego ciało nie zniesie dwóch dawek, a będę musiał znieczulić go przed samą amputacją. Nawet wtedy wstrząs może go zabić. A fakt, iż natychmiast po zabiegu trzeba go przenieść, jeszcze pogarsza sprawę. Wzruszyłem ramionami. Wolałem o tym nie myśleć. - Wiesz dokładnie, co trzeba zrobić? - Doktor uważnie patrzył mi w oczy. - Pan Gregory wszystko mi wyjaśnił - starałem się mówić pewnym siebie tonem. W istocie stracharz dokładnie tłumaczył mi co i jak ze dwadzieścia razy. Potem kazał mi wszystko powtarzać, raz po raz, aż w końcu upewnił się, że pamiętam każdy szczegół. - Jakieś piętnaście lat temu mieliśmy do czynienia z podobnym przypadkiem - oznajmił medyk. - Robiliśmy, co w naszej mocy, ale tamten człowiek i tak umarł, a był młodym farmerem, silnym jak pies rzeźnika, zdrowym i rześkim. Trzymajmy kciuki. Czasami starsi okazują się znacznie twardsi niż podejrzewamy. Po tych słowach zapadła długa cisza. W końcu przerwałem ją, by zadać pytanie, które nie dawało mi spokoju. - Wie pan zatem, że będę potrzebował trochę jego krwi? - Nie ucz ojca
ebook
Wydawnictwo Jaguar |
Data wydania 2015 |
z serii Kroniki Wardstone |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Jaguar |
Rok publikacji: | 2015 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.