- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ią. Sześciu - to już kolejka do kibla i ledwo można było się ruszyć w celi. W dziesięciu pozostawało siedzenie i leżenie na kojach, a rano mocne zwieracze i dużo cierpliwości. Posiłki, spacer, łaźnia następowały po sobie w równych odstępach czasu i były jakby zewnętrznym życiem narzuconym przez regulamin. Oprócz tych stałych norm, istniały wewnętrzne zasady ustalane przez więźniów, zmieniające się często w zależności od tego, kto akurat miał najwięcej szlugów i herbaty. Kto miał ten towar mógł niejedno. Raz w miesiącu dawali talon na paczkę żywnościową. Nie wszyscy wysyłali. Jak ktoś miał rodzinę w porządku, to podżarł smalcu ze skwarkami, przegryzając cebulą. Trzy kilogramy domowej michy - to już coś. Przy dobrym gospodarowaniu starczało na dwa tygodnie. Ja miałem szczęście. Matka przysyłała w każdy miesiąc. Odbieranie paczki to tak, jakby człowiek na wolności szedł do kościoła. Wychodziłem na korytarz, podpisywałem książkę odbiorów, wtedy klawisz rozpruwał pakę i sprawdzał czy nie ma nic trefnego. Patrzyłem na domowe rarytasy niemal jak na księdza, który podnosił monstrancję podczas mszy w niedzielę: wtedy cała reszta nie istniała. Za czystość i porządek pod celą dostaliśmy mały bilard. Mieliśmy książki, szachy i warcaby, ale coś ekstra cieszyło. Po za tym, kiedy szedłem z Kogutem po nagrodę, udało nam się zebrać z popielniczek kilka niedopałków. Nie opowiadałem o tym nikomu. Później dowiedziałem się, że ,,ludzie w porządku" nie mogą palić z niewiadomego źródła. Wtedy nie miałem pojęcia, że w więzieniu istnieje podział na ludzi w porządku czyli grypsujących i frajerów. Nikt mi o tym nie powiedział. Zresztą nie miało to znaczenia. Chciało mi się jarać i pewnie gdybym wiedział, zabrał bym niedopałki i wypalił je. Zasady zasadami, a nałóg domagał się swego. Śledztwo zakończyło się po czterech miesiącach. Podpisałem jakieś papiery i lada tydzień mogłem spodziewać się rozprawy. Wyroku się nie bałem, ale na myśl, że na sali w sądzie zobaczę rodziców i znajomych, i będę musiał w ich obecności opowiadać od początku o swoim wyczynie, robiło mi się słabo. No bo jak tu zeznawać o takiej głupocie. Przed rozprawą zachorowałem na anginę. Było to tak poważnie, że wylądowałem na pierwszym pawilonie, na szpitalce. Ale co tam choroba. Znalazłem się w luksusie, o którym nawet nie marzyłem. Łóżko pojedyncze, bez pięter. Nie trzeba było włazić pod sufit i wdychać smrodu papierosów i skarpet. Kołdra w czyściutkiej powłoczce, wielka poducha, słowem żyć nie umierać. O bólu gardła szybko zapomniałem, nie mogłem jednak spać. Męczyły mnie koszmary i wciąż drapałem się po głowie. Niczego mi właściwie nie brakowało, nawet żarcie było inne, a białe pieczywo po ciągłym przeżuwaniu czarnego chleba tak smakowało, jak golonka z piwem na wolności. Przepisali mi jakieś lekarstwa i zastrzyki z penicyliny. Waldek, złodziej z drugiego łóżka, zapytał, czy przypadkiem nie mam wszy. Zdziwiłem się. Zaprzeczyłem, ale zgodziłem się, by sanitariusz sprawdził mi głowę. Waldek nie mylił się. Na trzy dni przed rozprawą ogolili mi głowę na zero. Wyglądałem teraz jak prawdziwy przestępca. Ale, co dobrze wygląda w jednym miejscu, w drugim jest niestosowne. Przekonałem się o tym już w sądzie. Ludzie patrzyli na mnie nie tak, jak zazwyczaj, lecz tak, jakby się mnie bali. Mama była przerażona. Czekanie na sprawę przez kilka miesięcy odbierało pewnie parę lat życia. Byli i tacy, którzy zanim usłyszeli wyrok, musieli odsiedzieć w śledztwie rok albo i więcej. Jak tak dobrze się przysłuchałem, o czym najczęściej rozmawiamy pod celą, to aż złapałem się za głowę. Ile dostanę? A może wyjdę z zawiasami? I tak w kółko. Każdy się śmiał, ale w sobie pewnie martwił się, aż mu kichy skręcało. Czasem przychodziło mi do głowy, czy takie siedzenie do sprawy z wciąż szarpanymi nerwami nie jest gorszą karą, niż sam wyrok. Do sądów na rozprawy, na inny śledczak, albo na karniak z wyrokiem jechało się zawsze tak samo: w wielkiej budzie blaszanej, którą złodzieje nazywali ,,lodówa". Nie był to najwygodniejszy transport, ale kto zwracał na takie drobnostki uwagę? Podczas przejazdu ze śledczaka do sądów, złodzieje bardziej myśleli o tym, z jakim bagażem wrócą, a nie o tym, czy jest im ciasno, albo że brak powietrza. Dzień rozprawy to istna kołomyja. Od samego rana nerwówka, poganianie, bez śniadania, szybko i jeszcze raz szybko. Klawisze musieli nas dowieźć jak najwcześniej i nawet gdy człowiek szykował się na rozprawę w południe, zabierał się z tymi, którzy mieli być sądzeni z samego rana. Najpierw kocioł w lodówie, potem wyładunek na tyłach sądu, gdzie do każdego z osobna podchodził gliniarz, zakuwał złodziejowi ręce i prowadził na sieczk
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, inne |
Wydawnictwo: | E-bookowo |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Wprowadzono: | 23.12.2010 |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.