- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ależącą do kamienicy. Bałyśmy się karabinów i żołnierzy, zwłaszcza drugiego za okienkiem o zatrzaśniętej twarzy. Lecz gdy procedura powtarzała się coraz częściej, do strachu przyłączyła się zabawa. Przemykając koło nich trudno było nie zachichotać, mając świadomość, że się jest po drugiej stronie granicy, z uczuciem, że jeszcze raz się udało. Strażnik stojący w bramie (przecież nie zawsze ten sam?!) był bardziej podatny na moralne przekupstwo - nie śmiał się odezwać, ale na twarzy malowała mu się życzliwość czy zawstydzenie. Musiał być bardzo młody, miał miękką twarz i początki rudawego zarostu. Więc byliśmy strzeżeni? Przed kimś, kto wedrze się z ulicy? Przed nami samymi, wnioskując ze srogości tego za okienkiem? Wojskowe powitanie żołnierze zachowywali dla wyższych szarży, co rzadko zdarzało mi się widzieć. Podrywali się wtedy, jeden prostował się, drugi wstawał, i salutowali. Były to czasy, gdy przez bramę przejeżdżały samochody i młodszy nachylał się do kierowcy ni to służbiście, ni to przypochlebnie. To wspomnienie przywołuje we mnie refleksję, że przez ten cały okres i długo później my wszyscy - ludzie z kamienicy, dorośli i dzieci, obstawa i goście - zachowywaliśmy się tak, jakbyśmy nie byli pewni naszej roli. Czuło się nienaturalność i skrytość przy spotkaniu, to znaczy mijaniu się ze współmieszkańcami w bramie albo na podwórku. Kim byliśmy? Grupą wybranych, którzy chcą zapomnieć o swojej kondycji i udają, że są tacy jak wszyscy? Wyspa kwartału wynosiła nas, bo mieściły się na niej same ważne gmachy: ministerstwa, Rada Państwa, ambasady, biblioteka wojskowa (z której wyrzucili mnie po kilku latach, bo wreszcie zapytali, czy jestem córką ); dęby, które dla mnie były oczywistym znakiem wyróżnienia. Czy mieszkańcy naszej kamienicy uważali się za część tej ludności, która zajmowała pozostały obszar miasta, ulice i domy bez charakteru? Nie wiem nawet, czy - zamknięci w samochodach z kierowcą, odwiedzający specjalne sklepy - znali innych mieszkańców miasta, z innych ulic, z autobusów, ze sklepów. I jak na nich patrzyli? Przy mijaniu się w bramie kobiety z naszej kamienicy miały słodycz na twarzach i w głosach, ale nie przystawały ani na moment. Mężczyźni raczej twardzi i burkliwi, zawsze w pośpiechu, nawet do dzieci zwracali się przez ,,wy". To nas bawiło i zachwycało, ponieważ wyodrębniało i przypominało filmy oglądane w klubie. Obiecaliśmy sobie przy pierwszej okazji odezwać się w ten sposób do obcych. Co sprawiło, że nigdy tego nie zrobiłam? Może brak odwagi wobec czegoś absolutnie niestosownego. Poza kamienicą i kinem ten zwrot wydawał się obraźliwy, jak gdyby staroświeckie ,,pan" było dla ludzi skarbem, którego pilnowali. A może intuicja, że kinowe ,,wy" pasuje tylko do tej kamienicy, że jest jedną z oznak naszego wyniesienia? Poczucie, że i ja jestem nim objęta, chociaż w szkole i na ulicy skromnie mówię ,,proszę pana". Samochodów na podwórku było niewiele, ale ciągle zajeżdżały i wyjeżdżały, w przerwach szoferzy udawali, że sprawdzają motor czy podwozie. Ci byli jeszcze bardziej milkliwi niż ich pasażerowie. Nie wiem, czemu zapamiętałam wyłącznie zmięte, krostowate twarze i ten wyraz niewygody, która niezauważalnie deformuje twarz. Dziś myślę, że byli to ludzie prości, których zmiana sytuacji życiowej wprawiła zarazem w zadowolenie (pensja, ułatwienia) i zażenowanie. Zadowolenie z czasem przestało być widoczne, zapewne zgubiło się w rutynie i niełatwej służbie. W dodatku musieli wiedzieć, że są obserwowani, a ich życie nie ma dla zwierzchników żadnych tajemnic, nagie jak na patelni. W miarę upływu czasu znikały z podwórka samochody, a z kamienicy wysokie szarże; pozostała drobnica. A jeszcze później znów pojawiły się samochody, ale już bez wyczekujących szoferów, prywatne. Brat przypomniał mi wiele lat później, że jako małego chłopca spotkała go w bramie niepojęta i straszna przygoda. Wjeżdżał służbowy samochód, tylko z szoferem. Brat przemykał bokiem, pod ścianą, i naraz szofer skręcił ku niemu jakby z zamiarem potrącenia, przewrócenia. Musiało to się dziać przed rokiem 1953, kiedy od paru lat nasz Ojciec znajdował się pod obstrzałem władz. Chłopczyk był zręczniejszy, usunął się i bok samochodu walnął w O co tu chodziło? Wątpliwa zabawa, odruch szaleństwa, sugestia szefa czy też pomysł kierowcy, który identyfikował dziecko jako syna wroga ustroju? Inna przygoda ze służbowym wozem (język epoki) spotkała go w okresie licealnym, czyli w latach 1960-1964. Kiedy pewnego dnia wychodził ze szkoły (imienia Batorego), z zaparkowanego samochodu wysiadł facet i, powołując się na nazwiska jego przyjaciół, zaproponował podwiezienie. Brat szybko stwierdził, że nie jadą w żadnym sensownym kierunku, tymczasem
ebook
Wydawnictwo Sic! |
Data wydania 2013 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Sic! |
Rok publikacji: | 2013 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.