- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.kwiczała na całe gardło. Na podwórzu zebrali się wszyscy, od starego Snowa, naszego woźnicy, po stajennego Princea. Tomfry chciał uwinąć się raz-dwa, bo nasza pani nie cierpiała hałasu na podwórzu. Hałas znajdował się na jej liście niewolniczych grzechów, którą znaliśmy na pamięć. Numer jeden: kradzież. Numer dwa: nieposłuszeństwo. Numer trzy: lenistwo. Numer cztery: hałas. Niewolnik miał być jak Duch Święty -- nikt go nie widział, nikt go nie słyszał, ale zawsze krążył w pobliżu, gotowy do wykonania polecenia. Pani zawołała do Tomfryego, żeby uciszył tę świnię. Dama nie powinna wiedzieć, skąd pochodzi jej bekon. Słysząc to, rzuciłam do Cioteczki, że pani nawet nie wie, którą stroną bekon wchodzi, a którą wychodzi. Cioteczka trzepnęła mnie w kark. Wzięłam długi kij, nazywany przez nas kijanką, wyłowiłam pościel z kotła i rozwiesiłam na żerdzi, na której Cioteczka suszyła zioła. Nie wolno było prać w stajni, bo konie były zbyt cenne, żeby narażać ich oczy na działanie ługu. Co innego niewolnicy. Centymetr po centymetrze trzepałam prześcieradła i koce kijanką. Mówiliśmy na to ,,młócenie brudu". Kiedy uporałam się z praniem, zostałam bez zajęcia i mogłam nacieszyć się grzechem numer trzy. Poszłam ścieżką, którą wydeptałam w ziemi, krążąc nią po dziesięć, dwanaście razy dziennie. Zaczynała się na tyłach głównego budynku, wiodła przez podwórko, obok kuchni i pralni, a kończyła się przy rozłożystym drzewie. Niektóre jego gałęzie były szersze ode mnie i każda z nich wiła się jak wstążki w pudełku. Złe duchy przemieszczają się po liniach prostych, a na naszym drzewie ze świecą szukać miejsca, które nie byłoby wykrzywione. My, niewolnicy, zbieraliśmy się w jego cieniu, kiedy upał bardzo dokuczał. Mauma zawsze mi powtarzała, żebym nie zrywała z niego oplątwy, bo to ona zatrzymuje słońce i niepożądane spojrzenia. Minęłam stajnię i powozownię. Ścieżka prowadziła przez cały znany mi świat. Wtedy jeszcze nie widziałam stojącego w domu wirującego Szłam dalej, marząc o tym, żeby ten dzień wreszcie dobiegł końca, abyśmy mogły razem z maumą pójść do naszego pokoju. Znajdował się nad powozownią i nie miał okna, a zalatujący ze stajni i obory smród czasami był tak silny, jakby nasze sienniki były wypchane obornikiem zamiast słomą. Pozostali niewolnicy spali w pokojach blisko kuchni na podwórzu. Wiatr się wzmógł. Nasłuchiwałam trzepotu żagli w zatoce po drugiej stronie drogi. Znałam to miejsce z zapachu niesionego przez bryzę, ale nigdy go nie widziałam. Żagle wydawały dźwięk podobny do trzaskającego bata. Słysząc go, zawsze nadstawialiśmy uszu, żeby sprawdzić, czy to jakiemuś niewolnikowi wymierzano chłostę na podwórku sąsiada, czy też statki szykują się do wyjścia w morze. Wszystko się wreszcie wyjaśniało, gdy do pierwszego odgłosu po chwili dołączały krzyki. Słońce zniknęło, zostawiając zmarszczkę pośród chmur, jak na tkaninie, z której odpadł guzik. Zabrałam ze sobą kijankę i teraz bez żadnego powodu dźgnęłam nią rosnący w warzywniku kabaczek. A potem cisnęłam nim o mur, aż pękł z głośnym trzaskiem. Wtedy zapadła głucha cisza. Od strony tylnych drzwi dobiegł głos naszej pani: -- Cioteczko, w tej chwili przyprowadź do mnie Hetty. Święcie przekonana, że pani rozzłościła się z powodu kabaczka, poszłam do domu, w myślach dodając sobie otuchy. Sara Grimké Moje jedenaste urodziny zaczęły się od wyprowadzki z dziecięcego pokoju, którą zarządziła matka. Od roku marzyłam o ucieczce od porcelanowych lalek, bączków i maleńkich serwisów do herbaty rozsianych po całej podłodze, od niewielkich łóżeczek ustawionych jedno obok drugiego, od wszędobylskiego przesytu i bałaganu, jaki tam panował. Lecz teraz, gdy ten upragniony dzień w końcu nadszedł, stanęłam jak wryta na progu nowego pokoju. Był spowity cieniem, przepełniony zapachem mojego brata -- dymem i wyprawioną skórą. Zdobiony falbanami z czerwonego aksamitu dębowy baldachim wznosił się wysoko nad łóżkiem, tak że można było odnieść wrażenie, jakby bliżej mu było do sufitu niż do podłogi. Nie mogłam się ruszyć, tak bardzo przerażała mnie myśl o zamieszkaniu w tym miejscu. Zaczerpnęłam powietrza i rzuciłam się przez próg. Właśnie w taki prosty sposób pokonywałam przeszkody, jakie piętrzyła przede mną młodość. Wszyscy uważali mnie za dzielną dziewczynkę, w rzeczywistości nie byłam jednak tak nieustraszona, jak im się wydawało. Miałam temperament żółwia. Napotykając na swojej drodze jakiekolwiek zagrożenie, pragnęłam tylko umrzeć albo się ukryć. Dlatego wymyśliłam sobie hasło: ,,Skoro już musisz popełniać błędy, rób to z odwagą". Od pewnego czasu pomagało mi ono stawiać czoło całemu światu. Tamtego ranka znad Atlantyk
ebook
Wydawnictwo Literackie |
Data wydania 2014 |
Zabezpieczenie Znak wodny |
Produkt cyfrowy |
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Wydawnictwo: | Literackie |
Rok publikacji: | 2014 |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.