- Książki Książki
- Podręczniki Podręczniki
- Ebooki Ebooki
- Audiobooki Audiobooki
- Gry / Zabawki Gry / Zabawki
- Drogeria Drogeria
- Muzyka Muzyka
- Filmy Filmy
- Art. pap i szkolne Art. pap i szkolne
O Akcji
Akcja Podziel się książką skupia się zarówno na najmłodszych, jak i tych najstarszych czytelnikach. W jej ramach możesz przekazać książkę oznaczoną ikoną prezentu na rzecz partnerów akcji, którymi zostali Fundacja Dr Clown oraz Centrum Zdrowego i Aktywnego Seniora. Akcja potrwa przez cały okres Świąt Bożego Narodzenia, aż do końca lutego 2023.ym razie Mateusz W. Zimny pewnego razu wypełniając obowiązek małżeński, i to - po hipochondrycznym napadzie jego żony - bo na cóż, na Boga kadź z kiszoną kapustą na tarasie w kwietniu, - ruszył by ją wyrzucić. Nie żonę - kadź. Ponieważ była za ciężka, postanowił najpierw odlać wodę do sedesu. Ale do diabła, taki był z niego leń, że zaczął też wrzucać tam zgniłe śmierdzące głowy 1. Gdy skończył, zatarł ręce i poszedł spać. Ze snu o potopie wyrwał go wrzask żony, która stała po kolana w wodzie. Uspokajał ją, że to pewnie jakiś przeciekający kran i nie pozwalał jej wychodzić z pokoju. Gdy próbował, siadając na sedesie, powstrzymać wylewanie się ścieków kanalizacyjnych, słyszał solo żony w duecie na zmianę: żona - dziecko. Woda dotarła już do wszystkich pomieszczeń, a on zastanawiał się jak to wszystko wyjaśnić żonie, i wtem ona otworzyła drzwi, ścięła go przewiercającym, pytającym wzrokiem, a on, teraz już stojąc na sedesie, wzruszył ramionami i powiedział: niezrozumiałe, całkiem niezrozumiałe. Żona (w rękawiczkach na rękach) trzymała wysoko podniesiony liść kapusty. Trzy dni robotnicy kopali w ich łazience. Przez ten czas żona z dzieckiem była u rodziców, a Mateusz W. Zimny, patrząc na dziurę w łazience, wpadł na jeszcze jeden genialny pomysł. Żonie powiedział, że robotnicy nie dokończyli pracy i że on ją dokończy. Każdego wieczoru ukradkiem wynosił kosze ziemi, którą wrzucał pod kwiaty. Kwiaty dzięki nawozom rosły nadspodziewanie szybko i kwitły nadzwyczaj ładnie. Gdy już nie miał co robić z ziemią, wrzucał ją do kadzi na kapustę. Tak powstała "ziemianka". I Mateusz W. Zimny schodził do niej pod pozorem, że idzie coś tam naprawić, gdy tylko był jakiś problem z żoną albo z dzieckiem. Gdy tylko dziecko się zesrało i musiałby myć mu pupę i prać obsrane pieluszki, gdy żona wysyłała go na zakupy albo chciała grać w "młynek" (tej gry nie cierpiał, bo przypominała mu o ofasolaniu się), wtedy on schodził na dół. Rozciągnięty w fotelu, odpoczywał. Jedyne co musiał, to uderzyć od czasu do czasu młotkiem po rurach, aby w ten sposób zrobić wrażenie, że coś tam majstruje na dole. Gdy tylko słyszał głos żony odkrzykiwał: ,,Nie słyszę, nie słyszę! Woda szumi." Żona oczywiście pytała, cóż on tam na dole naprawia, skoro nie potrafi nawet żarówki wymienić, ale nie sprzeciwiała się. W końcu zachowywał się wobec niej maksymalnie poprawnie. Kiedy tylko przychodził do niej jebaka, on się wycofywał. Raz nawet, gdy ze strachu, że złapie ją skurcz waginalny, właśnie złapał ją skurcz waginalny, na pomoc przybył jej Mateusz W. Zimny i pomógł rozdzielić sczepionych kochanków. Nawet go śmieszyło, gdy patrzył jak chodzą, niczym bliźniacy syjamscy. Zauważył, że żona ma kochanka, gdy po jego pierwszej wizycie zobaczył badania krwi, moczu, wody i innych płynów, HIV, HCV i pozostałe testy. Tak samo i jego przed każdym współżyciem, zmuszała, by jej to wszystko przynosił. Ale tego już nie ma. Mateusz W. Zimny nie tylko leniuchował w ziemiance. Pracował nad drugim tomem pewnego wielkiego projektu. Nikt, nawet on, nie mógłby z całą pewnością powiedzieć, o jakim projekcie mowa, ale on w pocie czoła pilnie nad nim pracował. Nikt nie będzie mu więcej mówił, że jest bezużyteczny, głupawy leser - ani żona, ani teściowa, ani handlarka jaj, która kilka dni temu warknęła: ,,Kretyn!", gdy przypadkiem zawadził o jej stragan. A przecież wszystkie pozbierał, nawet kupił wszystkie całe jaja, które jeszcze zostały, więc miała pracę z głowy i mogła już iść do domu. A zatem, nikt nie będzie mu więcej mówił, że jest szmatą, pantoflarzem, popychadłem, chociaż on sam dobrze wie, że dziecko nie jest jego, bo nie można urodzić dziecka po pięciu miesiącach. Dziecko to nie kociak. Już dawno przestał zwracać uwagę na docinki na ulicy, że na przykład, jego żona jebie się jak króliczka. Jeśli o niego chodzi, to go nie dotyczy. Zresztą, on wie, że jego żona jebie się jak króliczka, nie trzeba go o tym informować. Ale jego nikt nie może nazwać pasożytem, bo on się już tak nie czuje. Usiadł przy stole, chwycił długopis, poprawił oświetlenie elektryczne, podparł się pod brodę i czekał. Nic genialnego nie przychodziło mu do głowy. Naprężył się, ale znowu pustka. Sfrustrowany zaczął uderzać się dłońmi po głowie. Czasami przy tym przesadzał. Oszołomiony opuścił głowę na pustą kartkę papieru. Mateusz W. Zimny obudził się przed wszystkimi, rzucił pomiętą kartkę papieru, która służyła mu jako poduszka, wspiął się do łazienki, umył się, dwa - trzy razy pierdnął, i gdy przeglądał się w lustrze - zamyślił się. Zresztą łazienka służyła mu też jako ,,świątynia dumania". Najlepsze pomysły właśnie tam przychodziły mu do gł
Szczegóły | |
Dział: | Ebooki pdf, epub, mobi, mp3 |
Kategoria: | literatura piękna, opowiadania |
Wydawnictwo: | E-bookowo |
Rok publikacji: | 2009 |
Język: | polski |
Zabezpieczenia i kompatybilność produktu (szczegóły w dziale POMOC): | *Produkt jest zabezpieczony przed nielegalnym kopiowaniem (Znak wodny) |
Zaloguj się i napisz recenzję - co tydzień do wygrania kod wart 50 zł, darmowa dostawa i punkty Klienta.