Było coś nikczemnego w Beau, co mnie do niego przyciągało. Co ze mną było nie tak? Dlaczego chciałam tak bardzo grzeszyć?
Aston jest zmęczona, będąc dobrą, imponującą swoim rodzicom córką i grając idealną dziewczynę Sawyera Vincenta. Sawyer jest idealny, jest zawsze czarujący, ale kiedy wyjeżdża z miasta na lato, jego kuzyn Beau wpada Ashton w oko. Beau jest najseksowniejszym facetem, którego kiedykolwiek widziała i nawet pomimo tego, że jest niebezpieczny, pociąga on Ashton.
Beau kocha swojego kuzyna jak własnego brata, więc ostatnią rzeczą, jaką chciałby zrobić, jest podrywanie jego dziewczyny. Ashton jest mu oczywiście zakazana. Dlatego stara się jak najbardziej utrzymać między nimi dystans, nawet mimo tego, że kochał ją od zawsze. Gdy Ashton chce rozbudzić ich dziecięcą przyjaźń podczas nieobecności Sawyera, Beau wie że nie powinien się zgodzić.
Ashton i Beau nie chcą zranić Sawyera, ale im bardziej próbują trzymać się od siebie z daleka, tym bardziej siebie pragną. Coraz trudniej jest się oprzeć...
Nie miałam wobec tej historii większych oczekiwań, dzięki czemu uniknęłam jakichkolwiek rozczarowań. ?Vincent Boys? jest ciekawą historią, choć jednak dość przewidywalną. Jeśli liczycie na jakieś wyjątkowo oryginalne New Adult, to prawdopodobnie możecie się rozczarować. Nie mniej jednak czytało mi się to bardzo dobrze i spędziłam z tą książką parę przyjemnych godzin.
Z motywem trójkąta zazwyczaj bywa tak, że albo całkowicie obrzydzi mi historię (choćby ?Tonąca w błękicie?), lub tak jak w przypadku ?Vincent Boys? zaciekawi, zaintryguje. Faktycznie te relacje między trójką bohaterów z każdą kolejną stroną były coraz to bardziej zagmatwane i tylko czekałam aż cała trójca zacznie się szczerze nienawidzić. Do samego końca byłam ciekawa, kogo wybierze Ash, gdyż widoczne było, że kocha zarówno Sawyera jak i Beau.
Wszystkich bohaterów wykreowanych przez autorkę co nieco łączy, ale są to zupełnie inne charaktery. Ashton (nie mogłam przywyknąć do tego imienia, cały czas wyobrażałam sobie mężczyznę) ogólnie rzecz biorąc imponowała mi swoim tokiem myślenia i swoją dojrzałością. Zazwyczaj w tego typu książkach, dziewczyny kreowane są ta takie tępawe idiotki, które nic o życiu nie wiedzą, dopóki nie spotkają na swej drodze jakiegoś boskiego bad boya. Klasyk. Tym razem było trochę inaczej. Owszem, były momenty, gdzie tok myślenia Ash był zupełnie inny od jej czynów, ale przecież nie można mieć wszystkiego. Sawyer od początku mi śmierdział i czułam, że nie jest tak idealny, za jakiego mają go jego znajomi. A Beau skradł moje serducho już od pierwszych stron i zachował je sobie do samego końca.
Historia napisana jest w lekkim, przyjemnym w odbiorze stylu. Narracja prowadzona jest z perspektywy dwóch osób: Ash i Beau. Pomimo tego, że wątek miłosny gra tutaj pierwszorzędną rolę, to jednak istotne są tu też wątki takie jak: przyjaźń, rodzina, strata bliskich czy religijność. Ten ostatni wymieniony przez mnie wątek wyjątkowo mi się spodobał. Autorka idealnie ukazała postawę osób wierzących wobec stereotypów, oraz to, jak łatwo oceniamy innych, nie znając ich historii.
?Vincent Boys? pomimo swojej banalności, niesie jednak ze sobą pewien przekaz. Jasno pokazuje, że nikt z nas nie jest idealny. Każdy z nas popełnia błędy, jest zwyczajnym grzesznikiem. Jednak pomimo tego, każdy z nas zasługuje na to, by być szczęśliwym.
Moja ocena: 7/10
Opinia bierze udział w konkursie