Pierwszy tom o przygodach doktora Freda Abla spod pióra Michaela. Tsokos jest światowej sławy patologiem sądowym, który specjalizuje się w specyficznych przypadkach. Zany nie tylko w ramach stricte medycznych, ale też jako autor literatury dokumentalnej. Swój sukces w świecie literackiej fikcji zawdzięcza książce napisanej w duecie z Sebastianem Fitzkiem. To w tedy postanowił napisać i wydać coś samodzielnie. I tak oto zasiadłam właśnie do tej pozycji.
Fred Abel zna smak śmierci jak mało kto. Jest byłym żołnierzem, pracuje jako lekarz medycyny sądowej w której jest ekspertem. Sam nie jest w stanie zliczyć ile ofiar i aktów zbrodni widział. Nawet najmniejszy szczegół jest w stanie naprowadzić go do nieuchwytnego zabójcy. Przed Ablem nie ma tajemnic. Do czasu...
Ktoś morduje starsze kobiety. Dusi je, a na ciele szminką pisze "Respectez Asia". Miejsce napisu wydaje się być losowe, jednak zawsze pod ubraniem. Morderca ofiarę rozbiera, podpisuje i ubiera z powrotem.
Zostaje ujęty podejrzany, a Fred jest w szoku. To jego towarzysz broni z wojska. Lars zawsze był inny. Twardy, silny i zdolny do wielu rzeczy, ale nie do morderstwa. Abel zrobi wszystko by dowiedzieć się czy to możliwe by on był sprawcą, a jako że sam w to nie wierzy zacznie szukać sprawcy na własną rękę. To co go mobilizuje to fakt, że córka Larsa umiera w szpitalu na białaczkę, a przez to że on siedzi w areszcie nie może z nią być w ostatnich dniach.
Pojawiają się kolejne zbrodnie i to jak się okazuje w całej Europie...
Dlaczego ktoś morduje i przede wszystkim dlaczego starsze kobiety? Czy zabójstwa mają jakiś podtekst seksualny, rasowy lub rabunkowy? Kto odpowiada za te zbrodnie? Czy już wcześniej morderca atakował?
Kilka rzeczy w tej książce zaskoczyło mnie na prawdę pozytywnie. Jedną z nich jest fakt, że historia zawarta w książce choć szokująca to w większości oparta na faktach. Druga to to jak sprawnie i bez wysiłku autor opisuje czynności wykonywane podczas sekcji. Jako, że sam jest lekarzem to dla niego codzienność, ale nie zawsze codzienność idzie w parze z przerzuceniem tego na papier. Tu udało się w 100%. Trzecia sprawa to satyryka. Tsokos zabawił się kosztem narodowości u każdego przedstawiciela danego państwa wyolbrzymiając jakąś część charakteru. Dało nam to ciekawych bohaterów, którzy nie są płascy i mają w sobie to coś. Co spodobało mi się najbardziej? Zakończenie, które zdecydowanie sprzyja temu by czytać pozostała książki Michalea dalej! Minusy? Znajdzie się parę jak pewnie wszędzie. Dla niektórych jednym z nich może być fakt, że książka nie jest budowana na napięciu, a akcja sama w sobie nie jest ani zbyt dynamiczna ani nie ma tendencji wzrastającej. Mimo to czyta się płynnie i wciąga dzięki momentom ukazującym nam prawdziwego zbrodniarza. Polecam
Opinia bierze udział w konkursie