Czy można poskładać/posklejać to co pękło, tak by nie było śladów? Czy każde zdarzenie musi zostawić jakiś ślad? Czy wszystko co złoto się świeci i oddaje blask? Purezento znaczy prezent, a powieść Joanny Bator daje nam w prezencie odpowiedzi na powyższe pytania.
Narratorką powieści jest młoda dziewczyna, która uczy języka polskiego w Japonii. Postanowiła tam wyjechać po tym jak pewnego dnia jej chłopak, a właściwie narzeczony wyszedł któregoś dnia jak zwykle, ale tym razem... już nie wrócił. Aby uleczyć rany w sercu postanawia zamieszkać jak najdalej. Tam poznaje Panią Myoko, która ma do dziewczyny pewną prośbę, wyjeżdża do Finlandii, nie wie na jak długo, a ktoś musi zaopiekować się jej domem tutaj w Japonii. Ale to nie wszystko, prosi by zawiozła do znajomego pewną przesyłkę. Dziewczyna podejmuje wyzwanie. Tam poznaje Makoto, z którym połączy ją specjalna więź. Poznaje również mistrza Myo, który w warsztacie za domem prowadzi zajęcia z kintsugi, czyli sklejania złotem stłuczonych ceramicznych przedmiotów, do czego nawiązują złote smugi na okładce.
Mówiła, że melancholia w Japonii ma tysiąc odcieni, które nie posiadają swoich nazw w żadnych innych językach, dużych czy małych. Jednak można je poczuć, kiedy uważnie zamieszkuje się codzienność światła i cienia, ziemi, wody i powietrza. s. 73
Powieść Joanny Bator to pięknie napisana historia o stracie, miłości, tęsknocie, bólu, cierpieniu i próbie poskładania życia na nowo. Metafora jaka zawiera się w sześciu zadaniach (dziewczyna otrzymuje do naprawy sześć pudełek, których zawartość musi naprawić używając techniki kintsugi), pokazuje psychikę człowieka, jego wnętrze. Melancholia wylewa się z każdej linijki tekstu, ale klimat Japonii podtrzymuje wszystko w taki sposób, że mamy wrażenie jakby wszystko unosiło się lekko na powierzchni.
- Dostałam dar - powiedziałam cicho.
- Purezento - powiedziała Pani Myoko. Jej głos był łagodny i miękki. - Ja jestem tylko małą częścią tego, co panią spotyka.
- Dlaczego ja? Dlaczego dar trafił w moje ręce?
- Proszę po prostu o niego dbać. To wszystko co może pani zrobić. Bye-bye. s. 232
Już dawno żadna powieść tak mnie nie wzruszyła, nie dała tyle do myślenia, nie napełniła nadzieją, że wszystko co było po prostu przeminęło, a żyjemy tym co jest patrząc odważnie w przyszłość. Jest to bardzo emocjonalna, ale też delikatna opowieść. Nie ma tutaj nachalności, wszystko jest piękne, nie ma nadmiernego smutku, ale ból serca da się wyczuć.
Jest to zdecydowanie najlepsza powieść Joanny Bator od czasów "Ciemno, prawie noc", choć w żaden sposób nie da się ich ze sobą porównać, bo są zupełnie różne. Jest to idealna książka na prezent, bo ma piękne przesłanie i dotyka najwrażliwszych fragmentów duszy.
Noc w ogrodzie.
Promień księżyca nagle.
Wszedł w pąk śliwy.
(s.230) - prawdopodobnie jedno z ukrytych w tekście haiku.