Przyznam się Wam od razu, uczciwie - nie do końca znam się na kosmetykach i pielęgnacji. Co nieco gdzieś przeczytałam, co nieco gdzieś usłyszałam. A niejako, że mam cerę tłustą, z tendencją do bycia trądzikową, to jej pielęgnacja jest niezwykle uciążliwa, bo łatwo o to, by na mojej twarzy powstał jakiś wyprysk. Gdy usłyszałam o książce Marty Krupińskiej, bardzo mnie ona zaciekawiła. Przedstawiana jako poradnik dla wszystkich Polek dotyczący pielęgnacji i kosmetyków miała być dla mnie niczym remedium. Ciekawa okładka, cudowna szata graficzna i ... porady. Cóż, z tymi ostatnimi raczej już tak średnio.
Pierwszym co mnie zaskoczyło w tej publikacji była szata graficzna. Nie od dzisiaj wiadomo, że wiele osób to wzrokowcy i estetycy. Dlatego też książka Krupińskiej z pewnością trafi w gusta właśnie tych osób. Zdjęcia są estetyczne, strony oznaczające początki rozdziałów nawiązują swoim designem do tradycji (wycinanki tradycyjne). Strony też są przyjemne w odbiorze. Znajdziemy rameczki z jakimiś radami, miłe dla oka rysunki. Jednak przy niektórych zdjęciach nabierałam małego niesmaku. Cóż, wiem dokładnie, że reklama to początek sukcesu, ale zdjęcia produktów marek, zmuszały mnie do myślenia, czy przypadkiem nie mam w ręku jakiegoś czasopisma z reklamami czającymi się na czytelnika na każdej stronie. Na dodatek jeden rozdział poświęcony jest wywiadom z założycielkami firm kosmetycznych, które przewijają się w tej publikacji. Moim zdaniem to również było zbędne. I jeszcze zrozumiałabym zdjęcia produktów konkretnych marek. Ale w książce, za którą czytelnik płaci niemałe pieniądze ponad 60 stron poświęconych jest właśnie wywiadom. To moim zdaniem duża przesada. Owszem, miło dowiedzieć się paru rzeczy o założycielkach firm kosmetycznych, ale tak naprawdę pytania, które im zadano były ogólnikowe, a odpowiedzi nie wnosiły niczego nowego. Gdyby te osoby podzieliły się tajnikami jakichś konkretnych zabiegów, swoim doświadczeniem. Ale tak naprawdę ich odpowiedzi są ogólnikowe, czyli to jakie kosmetyki lubią (ale nie wyjaśniły już dlaczego, jak te kosmetyki im pomagają).
(...)
Mimo wszystko sięgając po tę książkę liczyłam na to, że spełni ona swoją funkcję, czyli znajdę w niej jakieś porady, które pomogą mi w dbaniu o moją twarz, poznam tajniki makijażu. I o ile znalazłam parę informacji, o których nie wiedziałam, to pomimo, że jestem laikiem mnóstwo rzeczy było mi znanych już wcześniej, więc autorka nie odkrywa tutaj Ameryki. Zabrakło mi za to konkretnych porad, dla różnych typów skóry. Cieszy, że przy pisaniu tej publikacji autorka zasięgała opinii kosmetologów i dermatologów. Mimo wszystko dla siebie, czyli dla osoby z cerą tłustą nie znalazłam zbyt wiele porad. Tak właściwie osoby posiadające także inne cery nie znajdą tutaj dla siebie zbyt wielu porad. Wszystko jest ogólnikowe.
,,Polish beauty. Przewodnik piękna dla Polek" miał być poradnikiem dla wszystkich Polek, który odpowiadałby na wiele pytań dotyczących pielęgnacji nie tylko twarzy, ale też całego ciała. I o ile szata graficzna tej książki jak najbardziej mi się podoba, bo i zastosowany w niej papier, jak i sama okładka sprawiają, że aż chce się tę książkę trzymać w rękach, to już zawartość jest dla mnie zbyt ogólnikowa. Autorka stara się odpowiedzieć na wiele pytań, ale niestety znajdziemy w niej niewiele konkretnych porad. Jak dla mnie było w niej zbyt mało informacji na temat pielęgnacji każdej cery. Uważam, że autorka mogła dla każdej cery zrobić oddzielny rozdział.Wtedy znalezienie informacji byłoby prostsze, a i cała wiedza o danym temacie byłaby skupiona w jednym miejscu. Brakowało mi też opisu konkretnych czynności, jakie należy wykonać na twarzy. Chociażby jaką pielęgnację należy stosować rano, co warto zrobić przed pójściem spać, ale zgrabnie zebranych w jednym miejscu. A tak trzeba było tego szukać po całej książce. Poza tym miło ze strony autorki, że pojawił się rozdział dotyczący pielęgnacji mężczyzn, ale czy to przypadkiem nie miał być poradnik dla Polek ?
Nie ukrywam, że ta publikacja mnie zawiodła. Mimo wszystko dzięki niej poznałam wiele cennych polskich produktów i marek, które warto mieć na swojej półce. I przede wszystkim wielkie brawa dla autorki, że postanowiła udowodnić, że nie zawsze trzeba mieć makijaż, by czuć się dobrze. (...)
Całą recenzję przeczytasz na