DLACZEGO TAK SMUTNO?
Bal od zawsze kojarzył mi się z czymś wesołym. Muzyka, tańce, znajomi, dobra zabawa. Swoje bale wszelakie też wspominam miło. Jak się jednak okazuje, bale przedstawione w opowiadaniach z tego zbiorku nie są takie pełne szczęścia, jakby się wydawało. Spośród stron wyłania się słodko-gorzki obraz szkolnych potańcówek, na których jest większe ciśnienie na perfekcjonizm, niż wychodzi to później w rzeczywistości. Dziewczyny szaleją, bo nie mają partnerów i są w stanie nawet przekupić alkoholem przypadkowego chłopaka, byle tylko mieć z kim iść. Chłopcy zapominają o balu całkowicie, albo pamiętają aż za bardzo, bo dziewczyna, z którą chcieliby iść, jest już zajęta i to przez najlepszego przyjaciela. Bywają też ekstremalne bale przeradzające się w orgie lub coming outy. I chociaż wierzę, że te problemy w większości są realne i młodzi ludzie faktycznie często za bardzo skupiają się na tym, żeby było idealnie, zapominając, że przede wszystkim mają się dobrze bawić, to jednak mam nieodparte wrażenie, że trochę to wszystko było przekombinowane. Za dużo tu było problemów, za mało radości. Za dużo też udziwnień, a brakowało mi typowego, zwykłego balu, o jakim chciałam poczytać.
MÓJ ULUBIONY BAL
Nie mam żadnego problemu z wybraniem faworyta jeśli chodzi o "imprezowe" opowiadanie. Lepiej bądź dla mnie dobry, autorstwa Daniela Ehrenhafta było historią uroczą, momentami zabawną i jak najbardziej taką, do jakiej chciałabym jeszcze wrócić. Dostałam tu chociaż małą namiastkę balu, o jakim chciałam poczytać. Przy tej historii miałam też wrażenie, że jest ona pełna. Wiele innych opowiadań wydawało się chaotycznych czy też urwanych, jakby było fragmentem czegoś większego i brakowało rozbudowania całej akcji.
O czym więc jest to opowiadanie? Córka Zacka idzie na bal, więc jak na typowego, zmartwionego ojca przystało, daje jej parę ostrzeżeń, a potem raczy historią o swoim balu. O tym, jak dwóch kumpli miało iść na bal z dwiema koleżankami. Z tym haczykiem, że Zackowi podobała się dziewczyna, z którą szedł jego kolega. I co z tego wyszło? Sprawdźcie sami!
STRUKTURA
Dwadzieścia opowiadań i w każdym na dobrą sprawę inna struktura. Mamy klasyczne podejście do historii i ono dominuje, ale też i pewne eksperymenty, gdzie występuje podział na numerowane akapity, lub coś w stylu projekcji, mającej zwizualizować nam wydarzenia. Mamy narrację zarówno pierwszoosobową, jak i trzecioosobową. Pojawia się również opowiadanie, w którym sami stajemy się bohaterem, bo narrator opowiada całą historię posługując się zwrotem "TY". Taka mieszanka była jednak miła w odbiorze, bo wraz z różnorodnymi stylami pisania, otrzymałam całą gamę indywidualnych historii, a nie jakieś zlepki, których nie da się rozróżnić.
PODSUMOWUJĄC
Mój pierwszy bal, to zbiór opowiadań, w których może i mało będzie zabawy i radości, to jednak pojawi się cała masa nastoletnich problemów. Jedne będą mniejsze, inne większe, jednak większość z nich może dotknąć każdego młodego człowieka. Nauka akceptacji samego siebie, akceptacji innych, dojrzewania do tego, by przestać przejmować się czymś takim jak bal, w którym powinno chodzić o dobrą zabawę. Były opowiadania surrealistyczne, były też i takie bardzo realistyczne. A różnorodność opowieści, jakie zaprezentowali nam autorzy sprawiła, że każdy może znaleźć tam coś dla siebie.
Jeśli więc jesteś miłośnikiem opowiadań, to Mój pierwszy bal jest dla Ciebie. Ale jeśli nie jesteś za bardzo przekonany/a do tego formatu, to możesz sobie darować i poświęcić czas na jakąś pełnowymiarową historię. Ja lektury nie żałuję, ale jednak szkoda, że tak mało było opowiadań, które podobały mi się bez żadnego "ale". Może w Twoim przypadku będzie inaczej? Jest tylko jeden sposób, by się przekonać!
Opinia bierze udział w konkursie