Życie Elizy Ostaszewskiej można podzielić na bardzo różniące się między sobą PRZED i PO. PRZED była początkującą poetką, która właśnie wydała swój pierwszy tomik wierszy, a pobliski pub zdecydował się zorganizować jej wieczór autorski. Tomik sfinansowała ze swojej własnej kieszeni, przez dwa lata oszczędzając na czym tylko się da i żywiąc się głównie ryżem oraz płatkami owsianymi.
Przełomowym momentem, który zmienia jej życie o sto osiemdziesiąt stopni, jest telefon ze szpitala, który sprawia, że z dnia na dzień zostaje matką nastoletniej dziewczynki i właścicielką salonu fryzjerskiego. W jednej chwili powraca do niej dramatyczna przeszłość, z którą musi się zmierzyć.
Po pierwsze, bardzo rzadko zdarza mi się sięgać po tego typu literaturę, a już szczególnie po powieści obyczajowe polskich autorów. Niestety, mam małe, niewiadomego pochodzenia uprzedzenie do rodzimych pisarzy, i znacznie częściej sięgam po twórczość zagranicznych autorów. Tym razem zrobiłam wyjątek, mając w pamięci dobre opinie o Magdalenie Knedler, i jestem mile zaskoczona.
Historia opowiedziana w Klamkach i dzwonkach to nie tylko historia Elizy Ostaszewskiej. Powieść składa się z kilku wątków, które początkowo wydają się być w ogóle ze sobą niezwiązane, a potem znajdują wspólne zakończenie. Po pierwsze, poznajemy niespełnioną poetkę Elizę, prawnika Alberta Dębskiego, śmiertelnie chorą Helenę Bukowską, jej córkę Agatę oraz teoretycznie niezwiązaną z resztą bohaterów Dagny Zander. Taki podział książki okazał się całkiem ciekawy, ale, według mnie, akcja mogłaby toczyć się szybciej. W zasadzie coś konkretnego zaczyna się dziać dopiero po setnej stronie.
Przyznam się, że znalazłam coś niezwykłego w tym, że czytam polską książkę, która nie przeszła przez ręce żadnego z tłumaczy i żaden przekład na inny język nie wpłynął na postać książki. Mam nadzieję, że wiecie, o co mi chodzi - to fajne, że dostaje się książkę niejako niezmodyfikowaną przez tłumaczenie, które czasem może zmienić styl autora.
O dziwo, nawet nie przeszkadzały mi polskie imiona bohaterów, które czasem bardzo irytują mnie podczas czytania. Na szczęście nie pojawia się tam żadna Mariolka, Grażynka, Stasia ani Wiesia, bo zdecydowanie trudniej byłoby mi to znieść.
Głównym minusem, który bardzo przeszkadzał mi w tej książce, były bardzo często pojawiające się przekleństwa, płynące z ust w zasadzie każdego z bohaterów. Doskonale rozumiem to, że wielu Polaków nadużywa wulgaryzmów, ale aż taka ich ilość w książce bardzo mnie denerwowała i było to dla mnie zwyczajnie niekulturalne.
Bardzo zdziwiło mnie to, że kiedy w końcu doszło do spotkania głównych bohaterów, na co trzeba było bardzo długo czekać, wątek rozwijającej się między nimi relacji został praktycznie całkiem pominięty. Wprawdzie znajdowały się tam wspominki na temat tego, co się działo, ale wolałabym zobaczyć dokładniejszy opis tej historii.
Zdecydowanym plusem tej powieści byli dla mnie bohaterowie. Niektórzy naprawdę przypadli mi do gustu, o co nie podejrzewałabym siebie przed rozpoczęciem lektury.
Po pierwsze, mamy Elizę Ostaszewską, która jest obrazem typowej artystycznej duszy: wiecznie chodzi z głową w chmurach, często zdarza jej się odpływać myślami, a do tego jest roztrzepana i niepoukładana - przynajmniej do czasu, kiedy jej życie się zmienia. Ta bohaterka w trakcie trwania powieści przechodzi niezwykłą przemianę.
Kolejną postacią, która bardzo mi się podobała, była Agata, która ,,nie była zwyczajną dziewczyną, to dwunastolatka, która kiedyś musiała pożreć umysł i dojrzałość leciwego filozofa-egzystencjalisty". Agata była wyjątkowo dorosła mentalnie jak na swój wiek. Polubiłam jej rezolutność i bystrość, która praktycznie nie zdarza się u tak młodych postaci.
Wśród bohaterów byli także Dagny i Karol, którzy razem tworzyli obraz naprawdę przeuroczej pary. Ona - typowa piękność, skrywająca mroczne sekrety, on - zakochany po uszy, całkowicie oddany chłopak, który czekał przy jej boku na szansę. Chociaż ich relacja rozwija się dopiero na końcu książki, miałam ochotę czytać ich historię jeszcze dłużej i ta dwójka ciekawiła mnie bardziej niż para głównych bohaterów.
Klamki i dzwonki miały prawie tyle samo wad, co zalet. Jednak moje końcowe odczucia skłaniają się bardziej ku zadowoleniu niż rozczarowaniu. Może nie była to fenomenalna powieść, ale przy tej historii można dobrze spędzić czas. Nie miałam wielkich oczekiwań co do tej książki, ale ona miło mnie zaskoczyła.
...
Opinia bierze udział w konkursie