Minęło trochę czasu, odkąd przeczytałam książkę, która mnie tak głęboko poruszyła. Naprawdę nie wiem, jak się teraz czuć. Jest mi bardzo smutno, ale to nie jest odpowiednie słowo, które opisuje ?Dziewczynę z gór. Tropy?. To jest bardzo skomplikowane. Nienawidziłam niektórych momentów, nie mogłam nawet zacząć wyobrażać sobie, że czuję choćby odrobinę empatii dla niektórych postaci. Jednak coś w tej książce wciąga i niszczy. Zanim się zorientowałam, patrzyłam na nią w zupełnie innym świetle niż wtedy, gdy ją zaczynałam. Nagle zrozumiałam jej prawdziwe przesłanie. To mylące, jak ta książka sprawia, że czujesz tyle współczucia dla czegoś tak strasznie złego. O to jednak chodzi w całej tej historii. Bo zanim to wszystko pojmiesz, jest już za późno. Historia się kończy i podobnie jak Nadia czujesz, że twoje serce pęka.
Powieść jest piękna. Zła, ale piękna. Zła, bo dotyczy syndromu sztokholmskiego, czyli rozwoju uczuć do porywacza. Piękna, bo nie zdawałam sobie sprawy, że to się dzieje. Pisanie było subtelne, ale wciągające i prawdziwe, poruszyło każdą cząstkę mojego serca. Ilekroć myślę o tej książce, czuję lekkie napięcie. Czuję się emocjonalnie wyczerpana. Byłam wciągnięta w tę historię od samego początku i pomimo tego, że wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyjdzie, zderzyłam się z konkluzją i zostałam ze szczątkami niepokoju i smutku. Naprawdę jest to oszałamiająca i prowokująca do myślenia lektura. Nie była to łatwa do przeczytania historia. Od momentu, gdy zaczęłam czytać, czułam, że wznoszą się ciemne chmury i lada chwila wydarzy się coś złego.
Małgorzata Warda jest genialną pisarką. Ona naprawdę sprawia, że myślałam o tym, co jest dobre, a co złe i o miejscu pomiędzy. Fabuła jest intensywna i wciągająca, podobnie jak bohaterowie. ?Dziewczyna z gór? to historia, w którą zainwestowałam emocjonalnie całą sobą. Powieść wydobyła na powierzchnię usprawiedliwienia, których nigdy nie myślałam, że rozważę, i głębokie uczucia do Jakuba, pomimo tego, co zrobił. Pani Małgorzata sprytnie potrafi majstrować przy moim kompasie moralnym i stworzyć historię, w której chciałam, aby porywacz dostał zakończenie, na które tak naprawdę nie zasługiwał. Tak, wiem, że to, co zrobił, było złe, ale sposób, w jaki autorka wykreowała jego postać, sprawia, że mu współczułam. Praktycznie nie zwracałam uwagi na fakt, że porwał żywą, oddychającą istotę ludzką i trzymał ją wbrew jej woli. Zamiast tego współczujemy mu za to, przez co przeszedł. Początkowo Nadia była zdeterminowana, żeby mu uciec, lecz z czasem jej uczucia się zmieniły.
?Dziewczyna z gór. Tropy?, to niezapomniana i zapierająca dech w piersiach historia. To nie tylko opowieść o porwaniu i rozpaczy. To także opowieść o nadziei, miłości i przebaczeniu. To opowieść o byciu zmuszonym do ponownej adaptacji, do rozpoczęcia nowego życia, by móc sprawić, by wszystko wyszło jak najlepiej. Pozostało mi tylko powiedzieć, że ta historia z absolutną pewnością zostanie ze mną na bardzo długi czas. Drugi tom tej serii czeka już na półce, ale boję się ją przeczytać. Boję się, że moje serce ponownie zostanie złamane.
Opinia bierze udział w konkursie