Wszyscy ciągle gdzieś pędzimy. Biegniemy przez życie sprintem nie zwracając uwagi na nic, poza punktem przed naszymi oczami. Niestety w trakcie tej szaleńczej pogoni, łatwo się o coś potknąć. To właśnie przytrafiło się Joyce, zarówno w sensie metaforycznym jak i dosłownym. Niestety zarówno w jednym jak i drugim znaczeniu, bieg skończył się tragicznym w skutkach upadkiem. W jednej chwili jej perfekcyjne życie, rozpada się jak domek z kart. Traci dziecko, którego bardzo pragnęła, a jej małżeństwo wisi na włosku. Jednak w tym najtrudniejszym dla siebie czasie, Joyce otrzymuje też coś niezwykle cennego. Coś czego nie dostrzega od razu i dopiero z czasem będzie w stanie docenić. Tylko czy człowiek, który ją ocalił, okaże się również osobą, przy której wreszcie przestanie czuć się samotna?
Cecelia Ahern jest autorką, która potrafi pisać o codziennych sprawach w sposób nie tylko piękny, ale wręcz bajkowy. Łączy obyczajową prozę z realizmem magicznym i nutą poetyckości, z każdym razem tworząc coś wyjątkowego. Historia Joyce zaczyna się niepozornie i rozkręca bardzo powoli, ale z każdą stroną nabiera coraz więcej sensu i metaforycznej głębi. Okazuje się, że główna bohaterka nagle zyskuje nawyki i wspomnienia zupełnie obcej osoby i choć to całkowicie niezwykłe, autorce udało się opisać ten wątek tak, jakby naprawdę mógł się wydarzyć, a nawet przytrafić każdemu z nas.
Opowieść Joyce przeplata się z historią Justina, mężczyzny, który choć panicznie boi się igieł, pod wpływem niefortunnego zbiegu okoliczności oddaje swoją krew. Mimo, że wcale tego nie planował, ratuje dzięki temu życie Joyce i tworzy między nimi przedziwną więź przeczącą logice. Ta dwójka nieustannie krąży wokół siebie, stale się mija i nie potrafi znaleźć wspólnej drogi. Ich relacja odrobinę przypomina mi tą z powieści ?Love, Rosie? i udowadnia, że bohaterowie wcale nie muszą wdawać się w gwałtowne i pełne uniesień romanse, by wywołać huragan emocji w czytelniku. Wystarczy, że autor potrafi budować napięcie, a wierzcie mi, że Cecelia jest w tym prawdziwą mistrzynią.
Podziwiam Cecelię za to, że potrafi z łatwością odnaleźć się w każdym temacie i niczego nie robi na pół gwizdka. W treści książki znajdziecie całą masę detali, które z pewnością wymagały ogromnych przygotowań, ale właśnie dzięki nim historia jest tak bardzo wiarygodna, mimo swojej niezwykłości. Choć jest to powieść dotykająca smutnych i poważnych tematów, a także prowadząca do ważnych wniosków, została opowiedziana niezwykle lekko, a chwilami wręcz niezwykle zabawnie. Szczególnie podobały mi się fragmenty z udziałem taty Joyce, który zawsze potrafił rozładować napiętą atmosferę swoją nietuzinkową osobowością, ale na uwagę zasługują tak naprawdę wszyscy bohaterowie, bo każdy wnosił coś istotnego do treści i miał w sobie coś wyjątkowego.
O CZYM? ?Dziękuję za wspomnienia?, to opowieść o kobiecie, która po transfuzji krwi zyskuje nie tylko szansę na dalsze życie, ale też umiejętności i wspomnienia swojego dawcy. Okazuje się, że patrzenie przez pryzmat czyichś myśli pozwala przeanalizować jeszcze raz swoje dotychczasowe życie i docenić niezwykły dar jaki otrzymała. Niezwykła opowieść, pełna metafor, złotych myśli małych, choć znaczących odkryć. Niesamowicie piękna, odrobinę magiczna i bardzo romantyczna. Choć autorka opisuje trudne i bolesne momenty w życiu bohaterów, robi to z niesamowitą lekkością i humorem. Przez karty powieści przelewa się cała gama emocji, zdarzyły się fragmenty niezwykle smutne i wzruszające, ale też takie, które potrafią rozczulić i rozbawić do łez. Autorka porusza temat krwiodawstwa, cały czas bardzo aktualny, ale skupia się również na ludzkiej psychice, opowiadając o samotności, stracie i rozpaczy, ale także o wdzięczności i o tym, że w szaleńczym życiowym biegu, czasem trzeba się zatrzymać, by wreszcie docenić to, co mamy. Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, koniecznie musicie to zmienić.
Opinia bierze udział w konkursie