Grahama Mastertona chyba przedstawiać nikomu nie trzeba. Chciałabym za to zaprezentować Wam kolejną powieść jego pióra zatytułowaną "Dom kości". Oczekiwałam po niej głównie cech charakterystycznych dla prozy tego autora, a więc potężnej dawki grozy i niesamowitości powodującej niekontrolowany skok adrenaliny. Czy książka spełniła pokładane w niej oczekiwania?
John jest zwyczajnym nastolatkiem marzącym o karierze gwiazdy rocka. Rodzinne zawirowania zmuszają go jednak do tymczasowej rezygnacji z marzeń i podjęcia pracy w agencji nieruchomości należącej do niejakiego pana Vane'a. Szef okazuje się być człowiekiem dziwnym i tajemniczym; wśród pracowników biura krążą plotki, że skrywa jakiś mroczny sekret. John bardzo szybko odkrywa, że jego ponury pracodawca posiada specjalną listę domów, których sprzedażą zajmuje się tylko on sam - pod groźbą niewypowiedzianych konsekwencji pracownikom nie wolno nawet o nich wspominać.
Budzi to niemałe zdziwienie Johna, jednak niepokój ogarnia go dopiero wtedy, kiedy jeden z klientów agencji, przypadkowo wysłany przez chłopaka do jednego z domów z listy pana Vane'a, znika.
John postanawia zakraść się do tego domu, by potwierdzić - lub rozwiać - swoje makabryczne przypuszczenia. Przekraczając jego próg trafia wprost do rzeczywistości jak z sennego koszmaru, tak nieprawdopodobnej, że przestaje ufać swoim zmysłom.
Jednak odkrycie przerażającego sekretu pana Vane'a nie pozostaje niezauważone. John podejmuje desperacką próbę ocalenia własnego życia oraz unieszkodliwienia potężnej mocy czającej się w ścianach upiornych domostw.
"Dom kości" to z całą pewnością smakowity kąsek zarówno dla fanów Mastertona, jak i miłośników horroru. Koncepcja fabuły jest zdecydowanie oryginalna i bardzo w typie autora; niezwykle przypadły mi do gustu udane inspiracje druidyzmem oraz wplecione w fabułę teorie z pogranicza nauki i ezoteryki o tzw. liniach ley i miejscach mocy. Masterton umiejętnie nasycił je grozą tworząc niesamowitą, brzmiącą przerażająco prawdopodobnie historię.
Niestety, mam także pewne zastrzeżenia do lektury. Choć zabrzmi to dziwnie, miałam wrażenie, że akcja rozkręca się i rozgrywa zbyt szybko, a odbywa się to kosztem budowania napięcia i tworzenia atmosfery grozy, które wiele przez to tracą. Trochę mnie to irytowało, gdyż nie pozwalało wczuć się należycie w fabułę, rozkoszować dreszczykiem emocji i klimatem powieści. Ponadto sprawiało wrażenie, jakby autorowi bardzo spieszyło się z opowiedzeniem tej historii, co dodatkowo mnie rozpraszało.
Pewne niedopracowanie przejawia się także w postaciach bohaterów, które są dość płaskie, bezbarwne, pozbawione życia i charakteru. Zamiast wyróżniać się z tła - właściwie je stanowią, i to w dodatku dosyć blade i niewyraźne.
"Dom kości" wyróżnia się oryginalną i mroczną fabułą, jakkolwiek autor nie do końca wydobył drzemiący w niej potencjał. Niemniej jednak dla fanów gatunku powieść z pewnością okaże się godną uwagi lekturą, atrakcyjną ze względu na wiele jej niezbywalnych walorów.
Dodatkową zachętą niech będą dla czytelnika dołączone do książki trzy opowiadania autora, które bez wahania i z zachwytem mogę określić jako prawdziwy majstersztyk i istne perełki gatunku.
Masterton potwierdził swoją klasę i bardzo wysoko podniósł poprzeczkę; nie lada sztuką jest zawrzeć na tak niewielu stronach tak ogromny ładunek emocji, grozy, napięcia i niesamowitości oraz opatrzyć go powalającą na kolana puentą!
"Szara Madonna" sprawi, że już zawsze będzie przechodził Was dreszcz na widok kamiennych, średniowiecznych rzeźb. "Kształt bestii" oraz "Pospieszny potwór" ożywią Wasze najgorsze koszmary z dzieciństwa.
Opowiadania te odwołują się do najgłębszych, najbardziej irracjonalnych, uśpionych, ale wciąż obecnych w nas lęków... i niech to będzie dla Was ostateczną zachętą do lektury.:)
Opinia bierze udział w konkursie