Ten to ma "gawędowane"... Co jak co, ale Wojciech Cejrowski gadać potrafi. Z nieodłączną mate w ręku, w barwnej, kiczowatej koszuli, tylko go włączyć i słuchać i... nie wierzyć. Bo jak można wierzyć w aż takie dziwy? Pobija go w owym gadaniu tylko pewna Blondynka, ale mawiają, że to nie tak całkiem inna historia. Zazdroszczę mu odwagi do podróży. Jak na przykład tej. Podróży do dzikich plemion. Do tajemnic i wszelakich przejawów dzikości..."Będzie to opowieść z puszczy. A także o ostatnich wolnych Indianach." Tak więc na przykład o tym, jak tzw. Dziki nosi swoje "pinga", czyli czemu na wierzchu, a nieDziki pod spodem i dlaczego tak się ten podobno wyższy cywilizacyjnie z tym męczy. O tym, że Indianom się nie odmawia oraz, o zupełnym braku prywatności i dziwaczności wstydliwości białego człowieka. Będzie o plemieniu Wai Wai z Gujany, Israelitas, błocie, tatuażach, golasach, no i dmuchawkach. Ale najważniejsze, że będzie o opowieściach. Które staną się elementami kolejnej historii. Tak jak to powinno być. Bo gadanie jest najważniejsze, jeżeli oczywiście ma się co powiedzieć. A Cejrowski przeżył tyle, że gadać o czym ma. Dorzucając do tego sporą garść fotografii sprawia, że czujemy się... dzicy. Jacyś tacy cofnięci w rozwoju duchowym... "Gringo wśród dzikich plemion", to malownicza, humorystyczna, miejscami irytująco wstydliwa, opowieść o tym, co przybyły Gringo widział i czemu się bardzo mocno dziwił. O tym, że PRZEŻYŁ! I o tym, jak to wlazł między wrony i marnie mu wychodziło krakanie. Jak starał się niezbyt wyróżniać, oraz robić to, co inni. Ale też o tym, że pomogła mu we wszystkim pewna blizna. Jak się okazuje, czasem wszystko się przydaje. Ale przede wszystkim, będzie to historia wielkiej przygody w świecie permanentnie dzikim. Świecie, w którym znalazł się mieszczuch z dobrymi chęciami, który chciał pooglądać ptaszki i motylki, no i jakoś Dzicy, okazali się być (jak zwykle!) bardziej cywilizowani!!! I dziwowali się, no i ubaw mieli wielki.
Opinia bierze udział w konkursie