Księga wspaniała! Wiwat Robinson! Wiwat Defoe!
Czegoś takiego, moi drodzy czytelnicy, jeszcze nie uświadczyliście. Ja – uświadczyłam, i jestem oczarowana magią powieści angielskiego pisarza. Od książki po prostu nie mogłam się oderwać, chłonąc zachłannie każde, każdziusieńkie słowo. Wspaniała rzecz. Nie tylko dla małych piratów.
Powieść liczy sobie nieco stron, jednak czyta się ją jednym tchem, ba, nie czyta, a pożera! Przygód Robinsona są tak nieprawdopodobne, wyspa jego iście baśniowa – obok dzieła Defoe nie można przejść obojętnie. Już dawno nie zdarzyło mi się przeczytać książki w ciągu kilku godzin. Cała rzeczywistość dookoła mnie jakby się ulotniła – przed oczami miałam li i tylko odzianego w skóry rozbitka, jego papugę Polly i koziołka Barnabę. Każda przygoda nieustraszonego marynarza była moją przygodą, gdyż serce moje przy lekturze tej książki przyspieszyło swój zwykły bieg. Jego porażki były porażkami moim, z sukcesów cieszyliśmy się wspólnie.
Żal, wielki żal chwycił mnie za serce, gdy dobrnęłam do ostatniej kartki… szkoda porzucać tak wspaniałą książkę… myślę, że wrócę do niej nie raz. Polecam wszystkim. Nie rozczarujecie się!