Przyznam szczerze: na początku nie było łatwo. Mnóstwo postaci, wiele wprowadzonych wątków, niczym pojedyncze, nie powiązane ze sobą migawki. Przez to wszystko przelewa się dużo alkoholu, na tyle, że w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, czy aby mi to nie przypomina Jerofiejewa. Ale później całość zaczęła mnie coraz bardziej wciągać. Zatem choć nie odnalazłem w tej książce opisu Wilna z lat 90. (na co przecież skrycie liczyłem) i choć sam nie byłem punkiem, anarchistą ani nie miałem podobnej młodości (przez co nie odnalazłem w książce własnej przeszłości), to jednak dostarczyła mi dobrej zabawy i pożywki intelektualnej. Dobry debiut!