Javier Marías jest raczej mało znanym w Polsce hiszpańskim pisarzem. Bo choć na język polski przełożono osiem z jego powieści (trylogię i pięć osobnych dzieł), to nie jest tak popularny, jak na przykład Carlos Luis Zafón, Eduardo Mendoza czy Arturo Pérez-Reverte. Nie wiem czy to kwestia promocji pisarza czy dostępności jego książek, lecz będąc już po lekturze "Zakochań" wiem jedno: nie będzie to ostatnia powieść Javiera Maríasa, jaką przeczytam. María Dolz pracuje w jednym z madryckich wydawnictw literackich. Nie uważa swojej pracy za szczególnie satysfakcjonującą, bowiem bardzo często musi użerać się z mniej lub bardziej ekscentrycznymi pisarzami i debiutantami. Wiedząc, że każdy kolejny dzień niewiele będzie się różnił od minionego, to ma swój sposób na dobry start rano: codziennie, przed pracą, chodzi do kawiarni, gdzie pijąc poranną kawę, obserwuje pewną parę ? Idealną Parę, jak ich nazwała w myślach ? snując domysły na temat ich i ich życia codziennego; kim są, gdzie pracują, jak się poznali... Sielanka kończy się wraz ze śmiercią mężczyzny, Miguela Desverna, który pewnego dnia zostaje zadźgany na parkingu przez bezdomnego. Wydarzenie to wstrząsa Maríą do głębi, lecz jej fascynacja się nie kończy. Kiedy kilka miesięcy po tragedii zauważa w tej samej kawiarni, która była kiedyś miejscem spotkań całej trójki, żonę Miguela decyduje się na poznanie kobiety i jej historii... "To jeszcze jedno z utrapień gnębiących człowieka dotkniętego nieszczęściem: ten, na którego nieszczęście spada, odczuwa jego skutki o wiele dłużej, niż trwa cierpliwość tych, którzy wykazują gotowość do towarzyszenia mu w bólu i wysłuchiwania go, bezinteresowne wsparcie nigdy nie trwa zbyt długo, jeśli wkrada się w nie monotonia." "Zakochania" to powieść, która mimo iż jest praktycznie pozbawiona akcji, potrafi oczarować i wciągnąć czytelnika w opowiadaną przez siebie historię. Z początku odbiorca poznaje narratorkę, trzydziestokilkuletnią kobietę, która nie posiadając rodziny, z zaciekawieniem i dużą spostrzegawczością, przygląda się parze ludzi, małżeństwu, które w jej oczach uchodzi za idealne. Co ważne, nie patrzy na nich z zazdrością, lecz ze swoistą przyjemnością, z uśmiechem na twarzy, bo widok ten daje jej nadzieję, że i ona kiedyś stworzy z jakimś mężczyzną taką idealną parę. Maríi sprawiają radość wszystkie te drobne gesty, którymi małżonkowie obdarowują się każdego poranka zanim się rozstaną i zajmą swoimi codziennymi obowiązkami. Gdy mężczyzna, Miguel, zostaje zabity, María czuje, jakby straciła istotną w jej życiu osobę, kogoś bliskiego i bardzo drogiego sercu, choć przecież tak naprawdę nie znała osobiście Idealnej Pary. Jednakże tym samym otwiera się dla niej możliwość poznania żony Miguela, Luisy, a co za tym idzie, samego Miguela. Wydawać by się mogło, że przez cały czas María skupiała swoją uwagę na tragicznie zmarłym mężczyźnie, lecz zagłębiając się w lekturę, czytelnik uzmysławia sobie, że gdyby w takich samych, lub podobnych, okolicznościach, zginęła Luisa, to María też drążyłaby temat, starając się poznać, jaką osobą była zmarła kobieta. "Krzykliwa śmierć zaczyna tak dalece przysłaniać człowieka, który tę śmierć poniósł, iż na każde o nim wspomnienie od razu pada cień owego ostatniego, niweczącego zdarzenia i nie sposób tego uniknąć, tak jak nie lada trudu potrzeba, by spróbować przypomnieć sobie zmarłego w innych okolicznościach i innym czasie, kiedy nikomu do głowy by nie przyszło, że pewnego dnia spać może nań zasłona tak ostra lub też tak ciężka." Choć punktem wyjściowym do historii przedstawionej w "Zakochaniach" jest morderstwo, to powieść ma bardziej charakter filozoficzny niż kryminalny. Dzieło Javiera Maríasa wypełniają rozważania o naturze życia i śmierci, pokazuje w jaki sposób zmienia się życie osoby, która straciła kogoś bliskiego. Strony powieści wypełniają dywagacje na temat miłości i zazdrości, ostatnich chwil i myśli, które mogły przewinąć się przez głowę umierającej osoby. "Zakochania" to również zagadka i intryga, tym bardziej niespodziewana, że kreowana jest przez osobę niezwykle bliską. "Kiedy oplata nas sieć pajęczyny, puszczamy wodze fantazji, a zarazem zadowalamy się byle okruchem, tym, że możemy słyszeć jego głos, że możemy poczuć jego zapach, że możemy się go domyślić, przewidzieć go, tym, że jeszcze jest w naszym polu widzenia i jeszcze całkiem nie zniknął, że jeszcze nie widać w oddali kurzu spod jego uciekających stóp." Książka Javiera Maríasa napisana jest pięknym, bardzo opisowym językiem, który dociera głęboko do czytelniczej duszy. Jednakże jest to powieść na tyle trudna, że nie sposób jest przeczytać ją tak po prostu. "Zakochania" trzeba sobie dawkować, przeczytać kilka rozdziałów i przemyśleć je, pojąć, co autor chciał przekazać. Bowiem w innym przypadku powieść może okazać się męcząca i zagmatwana, a długie, bardzo długie nawet, akapity wcale nie ułatwiają sprawy. Nie można się jednak powiedzieć, że zniechęcają do lektury. Jeśli ktoś lubi powieści bardziej nastawione na ukazanie wewnętrznych emocji i rozterek, niż zapierającej dech w piersiach akcji, to "Zakochania" są jak najbardziej godne polecenia. "Rzeczy opowiedziane osaczają nas i powracają do nas jak duchy, a wtedy zawsze nam się wydaje, że nie było dość, że najdłuższa rozmowa była za krótka i najbardziej precyzyjne wyjaśnienie miało braki; że powinniśmy byli dokładniej się wypytać i zachować pilniejszą uwagę, i skupić się na rzeczach niewerbalnych, podających wersję nieco mniej zafałszowaną."