"Wiem, że nic nie wiem..."
Użyte tu słowa Sokratesa, oddają chyba najlepiej sedno przekazu Autorki.Ta książka to pasjonująca opowieść o narodzinach ludzkości, napisana z lekkością i poczuciem humoru, a jednocześnie traktująca jak najbardziej poważnie poruszany temat. Świetne pióro, doskonała znajomość tematu, rozległa wiedza o całym spektrum teorii odnoszących się do pradziejów ludzkości. Zagłębiając się w kolejne stronice odczytujemy ów zdumiewający przekaz, który - jak się okazuje - od lat obowiązuje w paleontologii. Ktoś dokonuje odkrycia, ogłasza teorię, która zyskuje aprobatę świata nauki, a następnie pojawia się niespodziewanie ktoś inny, kto swoim odkryciem, przewraca do góry nogami całe misternie kompletowane drzewo genealogiczne naszych praprzodków. Uczeni operują tu wielkimi liczbami, o przedziale wartości sięgającym setek tysięcy, a nawet miliona lat. Gdy badacze Starożytności spierają się o datowanie dynastii faraonów, przesuwając - to w przód, to wstecz - daty panowań o 100/200 lat, to paleontolodzy dopuszczają granicę błędu w jednostkach tysiąckrotnie większych i nikt nie robi im z tego powodu wyrzutu. Prehistorii w kwestii datowania rządzi się bowiem własnymi - odmiennymi prawami. Pytanie o to, kiedy nasi przodkowie stracili gęste owłosienie, na którym etapie ewolucji zeszli z drzew, by stać się istotami dwunożnymi, są tak samo frapujące jak pytanie, kiedy praludzie zaczęli posługiwać się mową. W każdym z tych trzech przypadków, mamy całe mnóstwo teorii, które dość często nawzajem się wykluczają i są przyczyną zażartych, wieloletnich sporów pomiędzy najwybitniejszymi uczonymi. Najlepszym przykładem tej zdumiewającej rozpiętości założeń jest tu chyba kwestia dwunożności. Czy rzeczywiście praludzie opanowali tę umiejętność dopiero wtedy gdy zasiedlili afrykańską sawannę..? A może fakt ten miał miejsce zanim jeszcze, przyszli zdobywcy świata opuścili tropikalną puszczę ? A może - jak chcą niektórzy - ta cecha wytworzyła się na skutek długotrwałego przebywania w pobliżu środowiska wodnego, gdzie korzystanie z dwunożności, wydaje się o wiele bardziej sensowne, niż w przypadku przebywania na sawannie..? Z pewnością Autorka jest sceptyczna, wobec kolejnych "niepodważalnych teorii", które co jakiś czas serwują światu paleontolodzy, jednak jest też świadoma, że ziemia niezwykle niechętnie odkrywa przed poszukiwaczami swoje tajemnice; szczególnie te z niezwykle odległej historii człowieka. Stąd zdarza się iż zmiany w zapisie chronologicznym rodzaju ludzkiego, jak i rozwijanie kolejnych rozgałęzień naszych kuzynów, lub ich likwidacja dokonuje się w oparciu o kilka kości ... fragment czaszki ... zęby, lub ślady stóp zachowane w tufie ... I jak w takich warunkach można budować absolutnie wiarygodne drzewo genealogiczne człowieka..? Przepadają najpiękniejsze teorie, jak ta że początki ludzkości są związane z oddzieleniem środowiska sawannowego, od leśnego, które jak wiemy przebiega na wschód od położonych południkowo, Wielkich Rowów Afrykańskich. Teoria upadła, gdy dokonano zaskakujących odkryć daleko na zachód od wyznaczonej linii podziału - w Czadzie: Sahelanthropus tchadensis (liczący sobie około 6-7 mln lat) i Australopithecus bahrelghazali (ca. 3,3 mln). Jak więc naprawdę przebiegała ewolucja gatunku Homo sapiens ... skąd przybywamy ..? Co ze słynną teorią o Mitochodrialnej Ewie ? Czy też okaże się pomyłką - tym razem genetyków, podobnie jak wiele wcześniejszych teorii paleontologów..? Wreszcie pytanie, które samo narzuca się w kontekście znanych nauce dziejów na Ziemi... Jesteśmy samotną wyspą we Wszechświecie, czy jednym z wielu światów, na którym tętni życie ..? Stoimy na szczycie ewolucyjnej piramidy, czy też któregoś dnia znikniemy z powierzchni naszej planety, a nasze miejsce zajmie jakiś inny (niepozornie wyglądający)gatunek; podobnie jak kiedyś ssaki podbiły świat po wyginięciu dinozaurów..?