Bruce Chatwin zafundował czytelnikowi dobrą warsztatowo, wciągającą relację z podróży po Patagonii, krainie, w której granica między fikcją a rzeczywistością jest kwestią umowną. Krainie będącej mieszanką kultur, miejscem epokowych odkryć, domem dla wielu wybitnych jednostek jak i pospolitych nikczemników. To tam między innymi pracowali na swoją legendę bandoleros norteamericanos Cassidy i Kid; to na Tierra del Fuego Karol Darwin zapałał ogromnym obrzydzeniem do autochtonów, co w przyszłości przyczyniło się do konstatacji, iż człowiek pochodzi od małpy; w końcu to w Punta Arenas odnalazł spokój i harmonię „wielki racjonalizator”, wynalazca objazdowych komór gazowych, Walter Rauff. Te jak i wiele innych faktów przytacza autor z właściwą sobie lekkością, jednocześnie nie wyrażając ocen, nie próbując ubezwłasnowolnić czytelnika gotowymi odpowiedziami czy rozwiązaniami na rodzące się wątpliwości, pytania, problemy. Chatwin zdaje się potwierdzać pogląd, iż jednoznaczność, pewność są prostą drogą do intelektualnego samobójstwa. Nadto wartością książki jest próba przeanalizowania motywów zaczerpniętych z Patagonii, które znajdują odzwierciedlenie w literaturze. Szczególnie ważną pozycją w tej kategorii jest „Burza” Szekspira. Natomiast dla samego autora Patagonia ma szczególne znaczenie; w czasie jego młodości była to furtka umożliwiająca przedostanie się do wyimaginowanego świata, wolnego od wszechogarniającego strachu przed militarną konfrontacją mocarstw. Inne spojrzenie na literaturę drogi polecam, przede wszystkim admiratorom Kapuścińskiego.