?Sto bajek? Brzechwy to pozycja nieśmiertelna, lubiana przez kolejne pokolenia. I jak każdy, kto czyta wiersze Brzechwy, zaraz zabieram się do wspominania. Do ulubionych utworów, wydań, ilustracji, przedstawień szkolnych i przedszkolnych moich dzieci, które wykorzystują te wiersze w edukacji. W przypadku Brzechwy (i Tuwima) to nieuniknione. Pojawiają się tu i ówdzie poetyckie ?nowalijki?, jednak klasyka ma tak wysoki poziom, że naprawdę trudno ów poziom osiągnąć. A może to kwestia przyzwyczajenia? Może za głęboko siedzą w człowieku te ryby, żaby i raki, oto miś, na straganie w dzień targowy, nad rzeczką opodal krzaczka, entliczek pentliczek, czerwony stoliczek. A nowe przecież też ciekawe, warte uwagi. Jednak w poezji Brzechwy jest coś takiego, co przyciąga już kolejne pokolenie. To swego rodzaju ?pokoleniowy? łącznik. Młodzi poeci muszą sobie na taką renomę jeszcze zapracować.
?Sto bajek? to trochę mylący (na naszą korzyść) tytuł, bowiem w środku znajduje się sporo ponad stu obiecanych wierszowanych bajek. Wśród nich są poetyckie tuzy, wiecznie młode, przytaczane w setkach tysięcy domów i piaskownic. Są i perełki mniej znane, gdzieś zasłyszane, ale nie w pamięci. Jest to, co w krajobrazie dzieciństwa najważniejsze: przyroda z roślinami, zwierzętami, wymyślonymi postaciami. Jesteśmy w końcu my ? przedstawieni w krzywym zwierciadle: ziewający, zaspani, skarżący, porywający się z motyką na słońce, plotący androny. Może to jest właśnie tajemnica sukcesu wierszy. Brzechwa uczył jak spojrzeć na siebie z poczuciem humoru, jak śmiać się z wad. Tego czasem nam, Polakom, brakuje. A tu proszę ? edukacja na całego od małego.
Książka jest ładnie wydana z ilustracjami Ewy Podleś. Czcionka - duża i wyraźna, szeroka interlinia - co ważne nie tylko dla początkujących czytelników, ale i czytających wnukom dziadkom i babciom. Sztywna oprawa, dobrej jakości papier.