Kanibale powracają! Jeśli ktokolwiek z Was po lekturze "Poza sezonem" optymistycznie i naiwnie wierzył, że to już koniec koszmaru, srodze się rozczaruje i z pewnością poczuje dreszcz przerażenia pełznący wzdłuż kręgosłupa.
Takie uczucie z pewnością dopadło emerytowanego szeryfa miasteczka Dead River, George'a Petersa, który przed dziesięciu laty dowodził akcją mającą na celu wytępienie prymitywnego klanu kanibali. Kolejne po latach wyjątkowo brutalne i makabryczne morderstwo każe uwierzyć w to, co z trudem toruje sobie drogę do świadomości: plemię przetrwało, rozmnożyło się i znów zaczyna polować na ludzi. Peters po raz wtóry bierze na siebie ciężar odpowiedzialności, gdyż tylko on jeden tak naprawdę zdaje sobie sprawę, z czym mają do czynienia. Jedna upiorna noc zdecyduje o losach wielu ludzi i nie jest przesądzone, kto wyjdzie z tego starcia zwycięsko...
Fabuła "Potomstwa" stanowi kontynuację "Poza sezonem", jednak na tyle luźną, że nic nie stoi na przeszkodzie, by obie części poznawać niezależnie od siebie i w dowolnej kolejności. W zasadzie na czytelnika nie czeka nic nowego, zaskakującego czy oryginalnego, z czym nie zetknąłby się w poprzedniej powieści Ketchuma: akcja zamykająca się w dwudziestu czterech godzinach skupia się na polowaniu - kanibali na ludzi i policji na kanibali, zaś jej punktem kulminacyjnym jest noc, podczas której ważą się losy bohaterów. Prosta i nieskomplikowana fabuła jest zarazem mocną, jak i słabą stroną powieści. Autor zrezygnował z powolnego rozkręcania się akcji i gradacji napięcia (które ja osobiście preferuję) na rzecz nagłego i gwałtownego epatowania grozą i makabrą, które dosłownie chwytają za gardło od pierwszej strony i nie rozluźniają uścisku do samego końca; napięcie nie narasta powoli, ale chłoszcze raz po raz doznaniami jak ulewa strugami deszczu. Takie rozwiązanie ma swoje dobre strony - czytelnik nawet nie pomyśli o odłożeniu książki na bok, zwyczajnie nie ma na to czasu pochłonięty bez reszty lekturą, jednakże jest to broń obosieczna, gdyż książkę czyta się błyskawicznie, a po jej zakończeniu w pamięci pozostaje jedynie obraz zmasakrowanych ciał, chlustającej krwi, oderwanych kończyn i gotujących się podrobów. Zważywszy na to, jaką finezją i głębią psychologiczną wykazał się Ketchum w takich perełkach jak "Jedyne dziecko" czy "Dziewczyna z sąsiedztwa", trudno pozbyć się uczucia niedosytu i delikatnego ukłucia rozczarowania.
Nie sposób jednak odmówić autorowi wykreowania antybohaterów budzących autentyczną grozę. Kanibale nie są bezładną i bezrozumną bandą, lecz zhierarchizowaną i zorganizowaną, działająca metodycznie wspólnotą, w której każdy ma do spełnienia określone zadanie. Są silni, skuteczni, bezlitośni i okrutni, nie sposób nie dostrzec też ich prymitywnej inteligencji - potrafią planować, przewidywać, działać w grupie. Grozę budzi także fakt, że większość członków plemienia stanowią kilkuletnie dzieci, których okrucieństwo dorównuje dorosłym, co jest tym bardziej przerażające.
Jeśli natomiast chodzi o bohaterów po przeciwnej stronie barykady, to są oni dość przeciętni, a na pewno nie wyróżniają się niczym szczególnym: młode małżeństwo z maleńką córeczką, ich przyjaciółka samotnie wychowująca synka, jej były mąż o psychopatycznych skłonnościach oraz starzejący się emerytowany policjant, który w alkoholu topi makabryczne wspomnienia sprzed lat. Ketchum stawia ich wszystkich w sytuacji granicznej by pokazać, do czego zdolny jest człowiek w obliczu śmiertelnego zagrożenia. Okazuje się, że taka sytuacja wydobywa z niego albo najgorsze, albo najlepsze cechy i ostatecznie go definiuje.
Jeśli spodziewaliście się po "Potomstwie" finezyjnej uczty psychologicznej, możecie poczuć się rozczarowani. Ketchum przygotował dla Was ucztę zupełnie innego rodzaju, i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. To brutalna, makabryczna, gwarantująca zatrważająco silne wrażenia lektura - ale mająca do zaoferowania niewiele ponad to. Jestem jednak przekonana, że miłośnicy czystej makabry i obezwładniającej grozy będą należycie usatysfakcjonowani. Ja czuję lekki niedosyt, ale może to kwestia nadmiernych oczekiwań?